15

532 23 4
                                    

Jaskier dumny z siebie powoli chował twarz coraz niżej. Utrzymywał kontakt wzrokowy ze starszym, aby w pewnym momencie oczka zabłądziły mu w pewne miejsce i wróciły na swoje miejsce, a potem jak gdyby nigdy nic wyjął spod łóżka obuwie. 

-No co? But… A ty co myślałeś? 

Powiedział niewinnym głosikiem wstając na równe nogi. 
Oczy Geralta mówiły dużo więcej niż słowa, których w tym momencie nie wypowiedział. 
Julek mógł się poklepać po plecach. 

Wilk nieco rozdrażniony założył miecze na plecy i go wyminął, a on poszedł za nim. 
Zbliżała się godzina 12, a to właśnie od tej pory trójka z wielkiej czwórki spotykała się w łaźniach. 
Szli spacerem uliczkami, gdzie jeszcze kilka godzin temu uciekali przed strażnikami. 
Grała wesoła muzyka, a prosty lud był źródłem gwaru ulicznego. 

✧・゚: *✧・゚:*

Białowłosy zapukał do drzwi, ale nikt nie otworzył. To zaczął robić to ponownie i jeszcze w nie kopnął. 

-Co jest!? Nie widać, że o tej porze zamknięte. 

-Mamy sprawę do właściciela. 

-Spierdalaj. 

Wiedźmini już wiedzieli, że niema co dyskutować. 

-Posłuchaj. Zaprowadzisz nas teraz do szefa. Rozumiesz? 

Powiedział Geralt rzucając Axii na mężczyznę. 

-Uu Tak. Rozumiem. Proszę za mną. 
 
Szli za parobkiem. Ich obecne cele siedziały w wannie. 

-Jak dobrze, że herszta Novigradzkiego półświadka niema przed sobą nic do ukrycia. 

Odezwał się Jaskier, kiedy stanęli w wejściu. 

-Co do. Kim wy.. 

Zaczął Tasak. 

-Geralt? 

Wtrącił się Sigi. 

-Dijkstra. Zmieniłeś imię? 

-Różne biznesy wymagają różnych imion. Czego chcesz ty i ten twój przydupas. 

-Mamy sprawę dotyczącą jednego z was. Tego nieobecnego. 

-Co macie do skurwiela juniora? 

Zabrał głos król złodziei. 

-To delikatna sprawa. Uprowadził córkę znajomego i poproszono nas, aby ją sprowadzić. 

-Niema po co iść. Ten zwyrol już ją pewnie rozczłonkował. Jeszcze się kurwa panoszy po moim terenie. 

-Już od dawna wam mówiłem, że musimy się go do chuja pozbyć to nie! 

-Tasak kurwa jeśli ktoś od nas go zajebie to po pakcie. On ma więcej ludzi, którzy rozniosą miasto po zamachu na niego. 

-Ale wy jesteście mało kreatywni. Skurwiela można zabić po cichu i w jego miejsce postawić kogoś innego. 

Głos zabrał Julian. 

-Żeby to było takie kurwa proste. Ludzi ma debili, ale jego zastępcy ślepi nie są. 

-To trzeba znaleźć kogoś, kto będzie identyczny.. 

-Masz na myśli dopplera? 

Zapytał Geralt. 

-No. Jak sypniecie porządnie groszem to zgodzi się z buta. 

-Z tego co wiem to jeden pracuje w teatrze. Pośle po niego ludzi. 

Król złodziei wyglądał na przychylnego temu planu. 

-Jeszcze tylko kto ubije skurwiela? 

Zapytał Sigi. 

-Ja i Jaskier zabijamy potwory. 

-No dobrze. Skuerwiel ma siedzibę w Oxenfurcie. Tam są też dziewczyny. Ja i moi ludzie będziemy was osłaniać. 

Krasnolud wyszedł z inicjatywą. 
Zaczęli układać i dogadywać cały plan. 
Oraz ewentualne wynagrodzenie. Ustalili, że po robocie Julian dostanie konia, Geralt dużą sakwę orenów. 

Zamach miał mieć miejsce nocą. 
Tak też się stało. 

Przed północą wilk i kot stali już pod murem posiadłości Skurwiela. Ludzie Tasaka stali w uliczkach nieopodal gotowi do ataku. 

Wiedźmin cechu kota wspiął się na sąsiadujący budynek, aby z niego zeskoczyć na murowanie. Z tej pozycji mógł podać rękę partnerowi, by go wciągnąć. 
Białowłosy przy pomocy młodszego znalazł się po drugiej stronie muru. 

-Tak jak uzgodniliśmy. Osłaniam cię z góry do momentu, aż wejdę do tamtego okna na górze. Potem to już widzimy się w środku rezydencji. 

Starszy kiwnął głową potwierdzając i się rozeszli. 
Była późna godzina i dużo z przygłupów w jeszcze bardziej idiotycznych malowidłach na twarzy było upojonych alkoholem. 
Geralt cichaczem wbił nóż jednemu w brzuch, kiedy zwrócił się w jego stronę. 
Ciało zostawił pod krzakiem i szedł dalej. 
Zdawał sobie sprawę, że gdy wejdzie do budynku to jego kampienie się będzie mógł wsadzić sobie w dupe. 

Tymczasem Jaskier patrzył z góry za starszym. Nagle zauważył, że ktoś się za bim skrada. Podniósł kamyczek i wycelował w głowę kompana. Ten się od razu skapnął o co chodzi i poradził sobie. 
Julian w końcu znalazł się w oknie. 
Musiał być bardzo ostrożny. Schował się i gdy tylko jeden z ludzi juniora przeszedł obok, poderżnął mu gardło sztyletem, a wykrwawiające  się ciało schował za kufrem. 
Nagle usłyszał jakby burde na dole. To był sygnał, że wilk był już w środku i trzeba uciszyć tłum zanim Skurwiel się skapnie. 

Bardziej Dziki [Geralt x Jaskier]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz