9

528 27 6
                                    

Droga do Novigradu faktycznie długa nie była. Obaj szli pieszo, przy czym Geralt prowadził Płotkę za lejce, a Jaskier nucił sobie pod nosem. 

-Coś nie daje mi spokoju. 

Zaczął białowłosy. 

-Cóż cie trapi mój wielmożny przyjacielu? 

Wilk przewrócił oczami. 

-Mówisz, że przeszedłeś wszystkie mutacje. 

-Zgadza się. Jako chłopiec. 

-To jakim cudem wydajesz się taki… 

-Ludzki?

-Tak. W zasadzie tak. 

-Haha. Nic nadzwyczajnego w pewnym sensie. Na początku też byłem taki… gburowaty. Jakby mutacja zabrała mi wszystkie emocje. Ale wiesz co? To nieprawda, że ich wogóle nie mamy. Po prostu inaczej je odczuwamy. 
Wiesz… miałem sporo czasu, aby to przemyśleć. Będąc w zamknięciu było go tyle, że zdążyłem obmyśleć wszystko. W tym i tę sprawę. Zastanawiałam się jakim cudem można odciąć od człowieka to co go najbardziej określa. 
Doszłem do wniosku, że one nigdy nie zniknęły. One są, ale jakby za grubą ścianą i tylko czasami przez małe otwory w niej się wydostają. Kawałek po kawałeczku. 
W skrócie panujemy nad nimi tak bardzo, że trudno nam jest się nimi kierować i to nasz atut w tym zawodzie. Są ukryte, aby nie przysłaniały osądu, a jednak tobie też czasami wychodzą ze skorupy. 

-Hm. 

-Kto jak kto, ale ty powinieneś to rozumieć. Litujesz się nad niektórymi potworami, gdzie typowy wiedźmak nie zaczynałby konwersacji, a ściął łeb od razu. 
Chcąc nie chcąc ty też nie jesteś z emocji wypruty całkowicie. 

-Niedaleko bramy jest "Szałwia i Rozmaryn" ten przybytek prowadzi mój stary przyjaciel… 

-Wiedziałem, że skoro tam idziemy to musisz mieć znajomości. Poskąpisz każdego grosza haha. Wiesz jak nazywa się ta choroba? Cebulioza. Trąci nią od ciebie na kilometr. 

-Mhm. Ty też śmierdzisz jak przegniłe truchło. 

-Czyżbyś proponował kąpiel? 

Jaskier poruszał brwiami. 
Białowłosy znowu przewrócił oczami. 

W końcu znaleźli się w lokalu. Długo nie trwał ich spokój. 

-Geralt! Dawno, żem cie nie widział. Jak szlak? 

Podszedł do nich rudy niziołek cały w bliznach po walce. 

-Zoltan. Ciebie też dobrze widzieć. Jak idzie interes? 

-Zajebiście, ale co tak stać będziemy. Usiądźmy. A czekaj chwile. On przyszedł z tobą? 

-Mhm. To Jaskier. Wiedźmin cechu kota. 

-Uszanowanie. 

Julian uśmiechnął się miło. Niziołek był zdezorientowany 
Zajęli jeden ze stołów. 

-Mam nadzieję, że mimo ruchu znajdzie się tu dla nas nocleg. 

-Geralt dla ciebie zawsze mam miejsce. Nieco gorzej widzi się twój kompan. Nie mam wolnego pokoju. 

-Nic nie szkodzi. Ten jeden nam wystarczy. Jakoś sobie poradzimy. 

-Jak wolisz. Słuchaj jak już tu jesteś. Będę miał sprawę. 

-Mhm. Zamieniam się w słuch. 

-Novigradem trzęsie wielka czwórka. Jak z trzema bossami jesteśmy dogadani to jeden z nich robi mi dużo problemów, a to nawet nie jest jego teren. Poza tym coś bardziej delikatnego. Skurwiel porywa dziewuchy. Nic bym do tego nie miał, ale spodobały mu się moje kelnereczki. Jedną z nich jest córka przyjaciela. Jestem dla niej jak wuj i nie chce, aby coś jej się stało. Sprowadzisz ją? 

-To w czym problem, aby zgłosić to który zajmuje ten rejon? 

-Nie będę sie skarżył jak jakiś dzieciak. A tu chodzi przede wszystkim o dziewuche. 

-Hm. To o kim mowa? 

-Gadają na niego Skurwiel junior. Nie wiem gdzie go szukać, ale tamta trójka może coś wiedzieć. 

-Mhm. A oni to? 

-Sigi Reuven, Król żebraków i Tasak. Raz w tygodniu spotykają się w łaźni Sigiego. Znajdziesz ich tam jutro. 

-Zajmiemy się tym. 

-Dzięki druhu. Dobra ja muszę wracać do roboty. Rozgośćcie się i proponowałbym wam iść się umyć. Capicie jak stara brata mojego ojca. 

-Uroczo. Grasz w gwinta? 

Wtrącił się Julian. 

-Gwinta? Pogrywasz.. A zakładasz się? 

-Zoltan. Miałeś wracać do pracy. On i tak nic nie ma. 

Przerwał im Geralt. 

-Ej! 

Oburzył się młodszy. Niziołek się zaśmiał i poszedł w swoją stronę. 



Bardziej Dziki [Geralt x Jaskier]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz