17

480 29 2
                                    

Minęły kolejne miesiące i okolica stała się chłodniejsza. Wiedźmini przemierzali kolejne kilometry po drodze wykonując różnorakie zlecenia. 
Nie poruszali tematu z łaźni. Żyli dalej pozostawiając swoje przemyślenia dla samych siebie. 
Jaskier dostał obiecanego konia. Był to piękny, czarny ogier. Nazwał go Sandacz. Uznał, że to zabawne, a starszy skomentował to tylko słowami "Lubię Sandacza"
Przemierzając las natknęli się krypte. 

-Hm. 

Przerwał ciszę wilk. 

-Medalion drży… miejsce mocy? 

-Nie. Byłem tu wiele razy… W krypcie musi coś być. 

-Rozejrzymy się? 

-Chodź. 

Przywiązali konie do metalowych prętów. 
I zaczęli schodzić po kamiennych, zniszczonych schodkach. 
Okazało się, że na dole jest ciemno, ale są pochodnie. 
Rozdzielili się na chwilę, aby rozpalić je po obu stronach. 
Zapalając jedną niczym domino zapłonęła reszta. 
Jednak, kiedy obaj odwrócili się w swoje strony, żaden nie dojrzał drugie. 

-Iluzja. 

-Iluzja. 

Podsumowali w jednym momencie. 
Zaczęli chodzić po jak się okazało wielkich podziemiach. 

Julian szedł w gotowości ze swoimi sztyletami. Nagle zauważył, że ktoś idzie w jego stronę. 

Geralt w tym samym czasie szedł wytężając swoje zmysły. 
Nieoczekiwanie ktoś go złapał za rękę. Natychmiast się odwrócił z uniesionym mieczem. 

-Jaskier! Nie skradaj się tak. Mogłem cie zabić… Jakskier? 

Kot uśmiechał się do niego lubieżnie. Nie miał na sobie sobie górnych części garderoby. Opierał swoje dłonie o jego klatkę piersiową i chciał pogłaskać jego policzek. 

-Geeeraaalt.. 

Przecięgnął jego imię półszeptem. Zagryzł wargę. 
Zaczął schodzić dłońmi do jego spodni. 

-Geralt. Proszę Geralt. Nie odsuwaj się. Pocałuj mnie. 

Wiedźmin był jakby Zahipnotyzowany słowami towarzysza. Pragnął tego. Chciał go takiego. Poczuł się napalony na niego, ale spojrzał mu w oczy. 

Kot dalej wpatrywał się w postać, która kroczyła do niego powoli. 

-Geralt? Dobrze cie widzieć. Coś tu nie gra za… . Geralt?! 

Białowłosy w końcu stanął przy nim. A raczej nad nim. Młodszy zawiesił wzrok na nagiej klatce piersiowej i dobrze widocznych miesiącach brzucha. 
Mężczyzna ujął jego podbródek, aby ten spojrzał mu w twarz. 

-Jaskier. 

Ten męski, mroczny ton spowodował u niego ciarki. 

-Tak? 

-Należysz do mnie. Rozumiesz? 

-Tak… 

Nogi mu zmiękły. Obserwował jak jego upragnione usta zbliżają się do tych jego. Serce chciało mu wyskoczyć przez gardło. 
Nagle do niego dotarła bolesna prawda. Iluzja. Musiał przełknąć zawód i dosłownie w ostatnim momencie odsunął się nie pozwalając, aby doszło do pocałunku. 

Ten napalony na niego Geralt zniknął, a on zaczął się ostrzeżenie cofać. 
Z nienacka natrafił na coś plecami. 
Automatycznie odwrócił się z bronią gotową do ataku. 

-Geralt? Prawdziwy? 

-Jaskier? Prawdziwy? 

Zapytali obaj w tym samym czasie. Zeskanowali się wzrokiem. Tym razem obaj byli uzbrojeni po zęby. 

-O co tu do cholery chodzi?

-To jakaś iluzja wykorzystująca zbłąkane dusze, które przybierają różne kształty… 

-Musimy znaleźć totem i go zniszczyć w takim razie. I to szybko… Nie możemy się rozdzielić… 

Ostanie zdanie kot dodał mniej pewny siebie. 

-Mhm. 


Bardziej Dziki [Geralt x Jaskier]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz