Minęło od tamtego dnia sporo czasu.
Dzień w dzień Geralt uczył młodszego swego fachu podróżując okrężną drogą do Novigradu. Niestety znaki dalej nie wychodziły młodszemu, ale to zbiło jego temperamentu.
Jaskier z czasem okazał sie być prawdziwą duszą towarzystwa. Nie był sarkastyczny jak większość wiedźminów. Lubił się zabawić i stroić miny. Wyglądał jakby mutacja nie odebrała mu ludzkich odruchów. Taki niewinny i dziecinny.
Oprócz zbroi, medalionu i blizn nic nie sprawiało, że wyglądał na wiedźmina.Sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy ruszali zająć się zleceniem.
Wtedy Jaskier był cały czas skupiony, podczas walki korzystał ze swojej zwinności jak prawdziwy mistrz. Nie bał się walczyć na bliskim dystansie za pomocą swoich sztyletów. Potrafił osaczyć ofiarę.
Walka solo sprawiała, że znowu wydawał się być dzikim, ale już nie zwierzęciem. Kipiał od perfekcji.
Podobnie było, kiedy przyszło walczyć mu w duecie ze starszym.Geralt nie bez powodu pracuje sam. Nie znosi walczyć u czyjegoś boku.
Sam był zdziwiony, gdy przy pracy z chłopakiem czuł się świetnie.
Byli wtedy jak jedno ciało. Jeden umysł.
Pasowali do siebie idealnie. To było owocne partnerstwo.
Moment w którym ich plecy zaczynały się stykać, żeby nawzajem się osłaniać był chyba najprzyjemniejszy.W tej chwili też tak było.
Obecnie znajdowali się w jaskini, gdzie otoczyły ich ghule.
Charczały wściekle.-Mam propozycje.
Odezwał się kot.
-Hm?
-Kto załatwi więcej ghuli ten stawia pokój i kolacje.
-Hm. Brzmi jak randka.
-Świetnie, że się zgadzasz.
-Dobra, dobra. Poflirtujemy wieczorem. Do roboty.
Zaczęli ścinać monstra cielsko po cielsku, głowa za głową.
Jaskier odpalił swoją wyobraźnię. Kręcił z gracją i siłą jak nigdy. Miał motywację.Ich intuicja w walce pozwalała im na więcej.
Porozumiewali się bez słów.Nagle Geralt schylił się tak, że oparł łokcie o swoje uda, a Julian schował sztylety przeturlał się po jego plecach, aby płynnie zaszlachtować dwa potwory swoim długim, srebrnym mieczem.
Takich akcji mieli dużo, kiedy brali udział w niejednej bitwie razem.Ostatni cios i koniec. Wszystkie leżą martwe. Kot się nieco zmachał.
-W.. Wygrałem haha. To.. Gdzie mnie zabierasz na tą randkę?
Geralt schował broń, założył ręce na piersi i parsknął śmiechem pod nosem.
-Niech ci będzie. Przyglądnijmy te skrzynie i wstąpimy do Novigradu.
-Novigrad?!
-Coś nie tak?
-Nie tylko… nie spodziewałem, że tak się zaangażujesz i weźmiesz mnie do miasta.
Uśmiechnął się łobuzersko i mrugnął do niego zalotnie.
-Jesteśmy niedaleko i mamy po drodzę.
-Oj no Geralt. Wyjął byś tego kija z tyłka haha. Raz da się z tobą pożartować, a raz nie.
-Jestem na to za trzeźwy.
-Eee niee. Bez alkoholu też potrafisz być zabawny. Zwłaszcza z tym swoim sarkazmem.
-Masz coś do mojego sarkazmu?
-Masz uroczy uśmiech, kiedy taki jesteś.
Tym zdaniem wytrącił z tropu starszego. Białowłosy jakby na chwilę się zawiesił.
Ciemnowłosy się tym nie przejął. Pomyślał, że ten czeka na niego, aż skończy grzebać w skrzynkach.
CZYTASZ
Bardziej Dziki [Geralt x Jaskier]
Fiksi PenggemarGeralt dostaje kolejne nietypowe zlecenie na potwora, równie nietypowego... Szybki romans❤ *** spojlery z gierki