21

477 28 0
                                    

Po zjedzonym posiłku Julian jak obiecał stawił się do trubadurki. 
Geralt wtedy oparł się o belkę podtrzymującą dach i czujnie obserwował. 

-Miło, że przyszedłeś. 

Zaczęła artystka. 

-To nie był problem, ale tylko jedna piosenka. Taki limit… 

Pokazał jej dyskretnie na białowłosego. 

-Rozumiem. Tylko jedna. Tutaj masz tekst. Wchodzisz od drugiej zwrotki. Jest solowa. Potem ja, znowu tu i ostatnia razem. Leci mniej więcej tak… . Rozumiesz? 

Blondynka barwnie odziana zaprezentowała mu wszystko na szybko. Zanuciła, pokazała co i jak oraz zdała się na kota. 

-Wydaje mi się, że to nie jest skomplikowane, ale nie bądź zawiedziona jeśli niechcący ci to zepsuje. Jak już mówiłem, nie śpiewałem nigdy. 

-Czuje, że nie będę. 
Zaczynamy. 

Kobieta wyszła na środek i przywitała się głośno. Nie omieszkała również nie wspomnieć o Jaskrze. 

Zaczęła się pieśń. Lud ucichł i słuchał jak Priscilla pięknie śpiewała grając na lutni. 
Przyszła pora na zwrotkę wiedźmina. Nie czuł stresu, ale chciał dobrze wypaść. 
Zaczął, gdy trubadurka dała znak. 
Dalej nikt nie przerwał. Podobało się. 
Jaskier spojrzał na Geralta. 
Starszy już wiedział, że młodszy znalazł kolejny sposób na wytrącenie go z równowagi, gdyż Julian zdawał się lubić to co teraz robi. 
A wychodziło mu to kurwesko dobrze. 
Chłopki zaczęły rozpływać się pod tonem jego płynnego głosu. 
Nazbierał sobie fanek, ale zerkał tylko w stronę swojego kochanka. 

Cały występ wyszedł niesamowicie dobrze i słuchacze domagali się bisu. 
Jaskier popatrzył szczenięcymi oczkami na Geralta. Wyższy uległ mu i skinął głową, aby kontynuowali. 

Śpiewanie trwało do pierwszej przerwy. Wtedy młodszy musiał się już pożegnać. 
Dostali pokój dwuosobowy, ale nie było opcji, aby spali osobno. 

Od razu zaczęli zrzucać z siebie uzbronieje. 

-I co sądzisz? 

-Wyszło dobrze. 

-Tylko dobrze? 

-Hm. 

-Aaa. ja? Jak ci się podbałem ja? Moje śpiewanie? 

-Podobało. 

-Jak bardzo? 

-Bardzo. 

-Mógłbyś trochę bardziej się określić? 

Wilk nagle podniósł go jedną ręką i przyciągnął do pocałunku. Kot z chęcią odwdzięczał się. 
Białowłosy przystawił go do ściany dalej utrzymując jego osobę na swojej ręce. 

-Wystarczająco się określiłem? 

-Hmm. Niech się zastanowie… Myślę, że potrafisz dokładniej. 

*+18* chędożenie time. 

Jaskier uśmiechnął się łobuzersko. To trochę rozbawiło Geralta. 
Przeniósł go na pryczę nie odrywając ust o tych jego. 
Leżąc tak pozbywali się koszul, rękawic, spodni i reszty… 
Atmosfera robiła się gorętsza z każdą chwilą uniesienia. 
Białowłosy błądził dłońmi po mniejszym ciele z nieludzką dokładnością. 
Jego wargi muskały każdy skrawek szyi i obojczyków ciemnowłosego. 
Julian w pewnych momentach nie mógł otworzyć oczu rozkoszując się chwiką i doznaniami. Pojękiwał co jakiś czas zaciskając palce na szorstkiej pościeli. 
Nakręcał starszego, który po czasie nadawał większe tempo. 
Młodszy tracił kontrolę nad sobą i swoimi reakcjami. 
W szaleńczej mantrze wypowiadał imię kochanka. Krople potu błyszczały na jego włoskach. Ich ciała zgrywały się w jedną spójną całość. Serca biły w równym tempie. 
Na samo zakończenie, jako wisienka na torcie złączyli swoje usta ponownie i dobiegli do mety. 

*-18* No chędożenie time. 

Geralt położył się obok niego rozkładając ręce. Jaskier szybciutko znalazł się w odpowiednim miejscu i wtulił w ukochanego. 

-No… to będę chyba tak ci śpiewał codziennie na szlaku. 

-Na Melitele. Nie. 

-Hahaha. Dobra, dobra. Już się wydało, że lubisz jak śpiewam. Będę to robił jak poprosisz. 

Powiedział to tak naiwnie… 

Nie żeby Wilk miał coś do śpiewania. Zwłaszcza, że młodszy naprawdę pięknie śpiewał...Po prostu nie znosi jak coś mu cały czas klekota nad uchem w drodze. 
Już musiał znosić gadatliwość kochanaka. Wycia by nie zniósł. 



Bardziej Dziki [Geralt x Jaskier]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz