18

473 30 4
                                    

Przemierzali razem kryptę modląc się w duchu, aby nie pojawiły się znowu te zjawy. 
-Więeec. Widziałeś mnie… 

Odezwał się w końcu młodszy. 

-Mhm. 

Starszy nie spojrzał na niego. Nie mógł pogodzić się z tym, że ledwo udało mu się oprzeć iluzji. 

-Ja widziałem Ciebie… 

-Jest totem. 

Przerwał mu białowłosy. Podeszli do niego i przyjrzeli mu się. 

-Kim jesteście. Czego tu chcecie. 

Usłyszeli za sobą głos starszego mężczyzny. 

-To ty zostawiłeś ten totem? 

Zapytał białowłosy. 

-Tak. Czego chcecie od świątyni pragnień?

-Świątynia pragnień? 

Zapytał niższy. 

-Zdajesz sobie sprawę, że zakłóciłeś spokój tutaj pochowanych. Mszczą się. 

Wilk pokazał na ręką na martwe ciało leżące w rogu. 

-Wszystko ma swoją cenę. Prosty lud może zasmakować swoich największych pragnień. Jeśli komuś nie wystarcza to co daje mu świątynia, to duchy… no czują się urażone i… 

-Gówno prawda. Te duchy mordują bo są wściekłe. To miejsce to pułapka. 

-Masz wybór. Sam to zniszczysz, albo ja to zrobię, ale duchy zemszczą się na tobie. 

Wtrącił Jaskier. 

-Nie zniszczę mojego dzieła. Za długo… NIEEEE! 

Wraz z protestem dziadygi młodszy za pomocą sztyletu rozbił magiczny artefakt. 
Nagle pojawiły się zjawy, które rzuciły się na starucha i zaczęła się scena niczym z horroru. 
Wstępowali w jago ciało i wychodziły za każdym razem wyginając go przeróżny możliwy sposób. Wszystkie kości rozerwały w ścięgnach. 

Wiedźmini wyszli z krypty bez słowa. 

-Po co mu to było? 

Zapytał Julian. 

-Może pragnął czegoś lub kogoś nieosiągalnego… 

-Zmarłego? 

-Niekoniecznie, ale to całkiem możliwe. 

Ruszyli na koniach w dalszą drogę. Kot miał przed oczami tamtego Geralta. Patrzącego na niego pożądaniem. Zastanawiał się czy jakby dał mu się pocałować to czułby to, czy byłaby to jak naj realistyczniejsza iluzja. 
Nim zdążył dojść do jakichkolwiek wniosków zapadła noc i równie milczący wilk zatrzymał się, aby rozbić obóz. 

Kot oczywiście pomógł mu ze wszystkim. Potem nadszedł czas na medytacje. 
Obaj klęczeli przed ogniskiem, ale żaden tak naprawdę nie oddał się w 100% spoczynkowi w tej formie. 
Ich głowy nie mogły się oczyścić. Wiele myśli napierało uporczywie. 
Zdecydowali się skończyć tą maskaradę. 

Geralt ułożył się na plecach czekając, aż jego towarzysz przyłączy się do niego jak to mieli w zwyczaju. 
Jaskier jednak położył się w swój dziki sposób po drugiej stronie. 
Poszli spać

W środku nocy konie zaczęły rżeć, ale szybko przestały. Białowłosy się przebudził. Słyszał kroki i szmery, ale jego miecze były trochę zbyt daleko. Dwóch uzbrojonych mężczyzn. Zaczęli ciągnąć coś ciężkiego. 
Musiał to przeczekać, albo niepostrzeżenie dosięgnąć broni. 
Nie udało się to drugie. 
Wstał dopiero, gdy nikogo już nie było. 
Jak zdążył zauważyć jego towarzysza też… Sandacz został. Czyli uprowadzenie. 

-Zaraza… 

Geralt natychmiast przystąpił do tropienia. Sprawcy nie mogli uciec daleko. 
Kiedy złapał trop ruszył szybkim tempem zabierając swoje miecze. 

-Hm. Julian musiał się tutaj przebudzić. Są ślady walki. Przegrał. 

Biegnąc, słyszał w oddali szamotanine i żwawą dyskusje. 

-Panowie nie słyszą, że kolega nie jest zainteresowany? 

Odezwał się jako pierwszy. Jego towarzysz miał zakneblowane usta szmatą i spętane dłonie. 

-Wilk. Jeśli przyszedłeś podziękować, że zajęliśmy z ciebie ten ciężar to niepotrzebnie się fatygowałeś. 

Odezwał się jeden z porywaczy. 

-Nie. Zrobimy tak. Wy go puścicie zanim zaserwuje wam ciężki wpierdol, a potem odpowiecie mi na kilka pytań. 

-Ty sam jeden na nas dwóch? Pf. Zdechniesz jak kundel. Widzisz ten medalion? Szkoła kota. Młody należy do nas. Ma wracać na swoje miejsce. I tak się stanie. 

-Zamykanie kogoś w klatce, bo mutacje wyszły inaczej to nie rozwiązanie. 

-Mutacje wyszły jak najbardziej takie jakie miały. Czyż nie jest uroczy? I potrafi być niesamowicie niebezpieczny. Dokończymy tresurę i będzie chodził jak w zegarku. Co prawda trochę już go nam uszkodziłeś… ta blizna na policzku kuje w oczy, ale to nic. Nie policzka nam cza. 

Jeden z Wiedźmaków cechu kota złapał Jaskra za szczękę. Młodszy mu się wyrwał. 

-Po co wam ktoś taki? 

-A nie widać? Cieszy oko śliczniutki. Nie jest z niego żaden Wiedźmin. Nie umie walczyć, ale jest zwinny. Domyślasz się po co może być taka nadludzka zwinność. 

-Ciekawe czy wie o tym wszystkim mistrz… 

-On nie musi wiedzieć. Dowie się jak skończymy z nim. Może nawet on dostąpi zaszczytu wykonania próby testu… 

Julian słuchał tego w całkowitym szoku. Nie spodziewał się… czuł, że całe jego życie to zasrane kłamstwo. 

-Dosyć tego. 

Geralt się wkurwił. Nie mógł słuchać tego zjebanego pomysłu. Wiedział, że ten cech myśli tylko o swoim dobru i swoich pociechach, ale nie mógł uwierzyć, że do takiego stopnia, żeby tworzyć własne… kurwy, bo zwykłe już im nie wystarczają. 

Bardziej Dziki [Geralt x Jaskier]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz