Wiktor wrócił z gabinetu jakiś zbyt spokojny. Gdyby Willowi dobrze poszła prezentacja, pewnie by się uśmiechnął. Może. Co prawda nigdy nie był przy nim zadowolony, jednak dzisiaj miał wyjątkowo dobry humor.
Z naciskiem na miał.
Twarz bez wyrazu i lekko ściągnięte brwi nie wskazywały na nic dobrego. Will domyślał się, że nie poszło mu idealnie, ale że aż tak?
Poczuł się okropnie. Znowu zrobił wszystko, co w jego mocy, a i tak mu się dostanie, chociaż bardzo się starał. Chciał, żeby wychowawca był z niego dumny, choć ten jeden jedyny raz. Ale nie. Nigdy nie był wystarczająco ,,idealny" dla Wiktora.
Gdy wychowawca dotarł do niego szybkim krokiem, złapał go za przegub dłoni i pociągnął za sobą. Nadgarstek od razu zaczął pulsować mu bólem. Wiktor trzymał go tak mocno, że Will miał wrażenie, że do jego dłoni nie dopływała już krew.
Wiedział, że czeka go teraz kara i to zważywszy na drgającą żuchwę Wiktora - niemała. Will jeszcze nigdy nie widział go tak wściekłego. To właśnie wtedy, gdy wydawał się nad wyraz spokojny, zważywszy na sytuację, która miała miejsce, był strasznie wkurwiony.
Chłopak nie miał pojęcia co zrobił źle. Na pewno coś spieprzył na prezentacji, ale co? Starał się, robił wszystko, czego Wiktor go nauczył, wykorzystał wszystkie wskazówki, jakich wychowawca kiedykolwiek mu udzielił a i tak... był beznadziejny?
Naprawdę się starał, chciał uzyskać pochwałę od Wiktora, jednak zawsze przegrywał. Nigdy nie był wystarczająco dobry.
Wiktor szedł tak szybko, ciągnąc go za sobą, że Willowi zaczynały się już plątać nogi. Czuł, że jeszcze chwila i się wywróci. Wychowawca jeszcze bardziej przyśpieszył.
Nie, nie, nie. Tylko nie to.
Will zaczynał się naprawdę bać. Normalnie Wiktor by już go wrzucił do jakiegoś pomieszczenia i zaczął go bić, jednak on prowadził go gdzieś dalej. Nie wiadomo gdzie.
Skręcili za róg, a potem za kolejny i kolejny. Nawrócili gdzieś, cofnęli się w głąb, a potem parli znowu do przodu. Chłopak od razu się pogubił. Zastanawiał się, jak Wiktor rozpoznawał te wszystkie odnogi i korytarze, bo on miał wrażenie, że ciągle drepczą w kółko. Wystrój się zmieniał, gdy szli dalej. Korytarze stały się czystsze i dużo lepiej oświetlone.
W końcu dotarli do dużych, dwuskrzydłowych drzwi z ciemnego drewna, których Will nigdy wcześniej nie widział. W ogóle nie rozpoznawał miejsca, w którym się znajdowali; na ścianach były białe kafelki zamiast szpetnej boazeri, a na nich kinkiety w kształcie muszelek. Na posadce nie było tego dobrze mu znajomego, obrzydliwego dywanu w zielone kwadraty.
Wiktor obrócił jedną z dużych gałek i pchnął drzwi. Wszedł do pomieszczenia, gwałtownie wciągając chłopaka za sobą. Puścił go, a wtedy Will zachwiał się i upadł na chłodną posadzkę.
Drzwi trzasnęły i na chwilę zrobiło się kompletnie ciemno, jak w egipskim grobowcu. Nagle nad jego głową zapaliła się ostra ledowa lampa, oślepiając go. Światło odbijało się od białych ścian, stając się jeszcze jaskrawsze. Will zamknął na chwilę oczy, a zaraz potem otworzył je, intensywnie mrugając. To nie było zbyt przyjemne.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Wszystko było białe: ściany, sufit, podłoga, nawet jakieś meble stojące w rogu. Jedynym elementem będący w innym kolorze był mały granatowy stołek. Na nim siedział Wiktor.
— Myślałem, że się rozumiemy, chłopcze — powiedział cicho, bardziej sycząc niż mówiąc, a jego głos rozległ się głośno w pomieszczeniu. Przenikał do szpiku kości Willa. — Byłem wręcz o tym przekonany. Jak widać się jednak myliłem.
CZYTASZ
Kwiaty z twojego ogrodu || BoyxBoy
Mystery / ThrillerWill był wychowywany pod ziemią, w szemranym ośrodku odkąd tylko pamiętał. Nie wiedział, czym jest świeże, rześkie powietrze; jego świat zawsze pachniał stęchlizną i pleśnią. Chłopak dowiaduje się prawdy na temat swojego losu: niedługo ma się odbyć...