♣︎1♣︎

1.4K 82 52
                                    

Will obudził się znowu w ciemnym pomieszczeniu na pryczy, która była tak twarda, jak każdego poranka. Z okropnym bólem pleców zaczął szukać po omacku lampki nocnej. Nie mógł jej znaleźć, jednak na szczęście ktoś na korytarzu zapalił światło, sprawiając, że przez szparę w drzwiach wpadło nieco żółtawych promieni. Wykorzystując to, Will odszukał wzrokiem lampkę i natychmiast ją zapalił. Pokój rozświetlił delikatny blask.

Nienawidził ciemności, ale mieszkając tutaj (chociaż ,,mieszkając" to za dużo powiedziane) był na nią skazany. Jednak  gdyby używał lampki tak często, jak tylko tego potrzebował, bardzo szybko wyczerpałby baterię. Zostwiałby ją zapaloną na całą noc, gdyby tylko mógł. Jednak mógł poprosić o baterię raz na pół roku. Prosząc ciągle o coś nowego skazywał się tylko na nieprzychylność Wiktora. A tego wolał unikać. To w ogóle cud, że mężczyzna zgodził się na jakąkolwiek jego prośbę.

Spojrzał na mały budzik, stojący tuż pod lampką. Zegarek wskazywał godzinę piątą czterdzieści trzy. Miał jeszcze około dwadzieścia minut nim przyjdzie Wiktor. Westchnął i przesunął wzrok na ciemną ścianą naprzeciwko niego. Jego umysł się wyłączył, pozwalając by mu się wypełnić pustką bez myśli i wspomnień, bez pytań i bez strachu o nieuchronnie zbliżającą się przyszłość.  Był to jego taki mały rytułał oczyszczenia, który praktykował każdego ranka. Bez niego pewnie dawno już by zwariował.

Usłyszał dźwięk przekręcanego klucza. Natychmiast otrząsnął się z swoich myśli, albo raczej ich braku, powracając do brutalnej rzeczywistości i przybrał typową maskę obojętności, by nie zirytować Wiktora. Nie żeby nie robił tego cały czas. Stanął przed drzwiami, czekając na swojego ,,wychowawcę" i nasłuchując jego soczystych przekleństw, gdy mordował się z kluczem w zamku. Kiedyś go to śmieszyło, jednak gdy dostał za to baty — i to dosłownie —  przestało go to bawić.

— Witaj, gówniarzu — burknął Wiktor, lustrując go od stóp do głów. Na twarzy pojawił mu się wyraz obrzydzenia połączony z czymś podobnym do wrednej satysfakcji. — Wyglądasz koszmarnie.

Wiktor był mężczyzną już po trzydziestce, ale wyglądał na dużo starszego. Jego włosy, najwyraźniej świeżo ścięte, bo bardzo krótkie, miał mocno przetłuszczone. Biały krawat był krzywo zawiązany, a czarny kombinezon niechlujnie zapięty. W ustach trzymał niedopałek papierosa. Wypuł go i zgniótł butem.

— Dzień dobry, Panie — powiedział Will obojętnym głosem.

Wiktor podniósł brwi z uznaniem. Był zaskoczony, ale również usatysfakcjonowany.

— Idealna intonacja, to ci muszę przyznać. Wreszcie się nauczyłeś.

Will drgnął na wspomnienie o brutalnych metodach, jakie stosował mężczyzna, by chłopak opanował mówienie bezbarwnym tonem do perfekcji, w każdej sytuacji. Wspominał, że im lepiej go ,,wychowa" tym więcej kasy dostanie, więc stosował każdą, nawet najbardziej nieludzką metodę karania, o ile tylko działała.

Mężczyzna cofnął się kawałek do tyłu, do framugi i nacisnął znajdujący się na zewnątrz włącznik światła. Will zmrużył powieki, gdy intensywna lampa zapaliła się tuż nad jego głową. Bolały go oczy, przyzwyczajone do niemal całkowitej ciemności.

Drzwi trzasnęły i nastoletni chłopak został sam na sam w pokoju z swoim wychowawcą.

— Rozbierz się — rozkazał mężczyzna władczym tonem.

Will posłusznie wykonał polecenie, chociaż nie miał na to najmniejszej ochoty. Strach przed Wiktorem całkowicie zagłuszył wstyd, który czuł w tej całej sytuacji. Pomimo iż z zewnątrz ponoć przypominał obojętną lalkę, w środku był takim samym człowiekiem jak wszyscy inni. Z tą jednak różnicą, że żył w strachu, niemogąc pozwolić sobie na okazywanie jakichkolwiek emocji. Doskonale wiedział, jak to się kończyło.

Kwiaty z twojego ogrodu || BoyxBoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz