♣︎32♣︎

160 23 12
                                    

Tego dnia już nic więcej nie robili; do wieczora wylegiwali się na kanapie, a w tle leciał jakiś kiczowaty paradokument. Luc nalegał, by właśnie w ten sposób spędzili resztę wolnego czasu. Przekonywał, że skoro miał uszkodzoną nogę, mogli pozwolić sobie na chwilę obijania się (chociaż Will podejrzewał, że tak naprawdę szukał wymówki, by nie brać się za uzupełnianie notatek z lekcji, co odkładał już od jakiegoś czasu). Postanowił mu nie przypominać, że tylko on był poszkodowany, więc jego argument o ,,zasłużonym odpoczynku" zwyczajnie nie działał na Willa.

Leżał teraz koło niego na kanapie, ukrywszy plecy w miękkich, zapadających się głęboko pod nim poduszkach. Może Will nie mógł teraz ,,naprawić" kontuzji Luca, ale mógł chociaż spędzić z nim trochę czasu, z czego skrycie bardzo się cieszył. Dalej dręczyły go jednak wyrzuty sumienia przez sposób, w jaki ostatnio traktował Luca. Wyjaśnili sobie tę sytuację, ale myśli pozostały; chłopak więc tłamsił je więc słowami: ,,jak będę obok to będę mógł mu szybko pomóc" czy ,,on mnie przecież poprosił o spędzenie chwili razem, więc pomagam mu spełniając jego prośbę". Myśli zmniejszyły swoją intensywność, co uznał za niemały sukces, jednak ich cząstka dalej krążyła z tyłu jego głowy.

Chcąc nie chcąc, Will musiał przyznać, że nawet wciągnął się w fabułę lecącego w telewizji paradokumentu. A zwyczajnie leżąc niedaleko Luca, po prostu przebywając w jego roztaczającym spokój towarzystwie... czuł się rozluźniony. Zwłaszcza, że po tamtej rozmowie wielki ciężar zniknął z jego serca i mógł wreszcie swobodnie oddychać. Miał po prostu świadomość, że chłopak znajdował się blisko i dzięki temu czuł, że pierwszy raz od dawna mógł prawdziwie odpocząć.

Bardzo intensywne koszmary, które dręczyły go przez ostatnie kilka tygodni, jeszcze przed kontuzją Luca, nie służyły jego zestresowanemu sercu. Potem doszły wyrzuty sumienia po wypadku chłopaka oraz masa innych nieprzyjemnych myśli.

Will naprawdę potrzebował tej przerwy, chociaż nie do końca chciał to przyznać przed samym sobą.

Luc uniósł głowę i przesunął się odrobinę w stronę Willa. Starał się zrobić to ukradkiem, by chłopak tego nie zauważył, jednak on dostrzegł go kątem oka. Serce potknęło się, a jego rytm znacznie przyspieszył, nie wiedząc co chłopak zamierzał zrobić. Nagle poczuł, że głowa Luca bardzo delikatnie dotyka jego wychudzonego... uda. Jego włosy rozsypały się dookoła, a do nosa Willa dotarł zapach jego jaśminowego szamponu. Luc znieruchomiał, jak gdyby w oczekiwaniu na reakcję Willa, który wstrzymał oddech, zacisnął powieki i zamarł w bezruchu.

Słyszał w uszach głośne bicie swojego serca.

To nie była dłoń. To nie była twarz. To nie było ramię.

Głowa Luca dotykała jego uda. Tak intymnej części jego ciała. Tak mocno związanej z jego traumą.

Żołądek zacisnął mu się w ciasny supeł.

Podświadomie czekał aż Luc gwałtownie zerwie się z kanapy, a jego dłonie znajdą się na jego ciele, brutalne i nieczułe na jego łzy i krzyki. Oplecie się wokół niego jak śmiercionośny wąż, gotów zdusić jego osobę i zredukować ją do roli szmacianej lalki, z którą będzie mógł robić co tylko będzie chciał. Dokładnie tak, jak zrobił to Wiktor. Pod zaciśniętymi powiekami te obrazy jaśniały odrażającym blaskiem. Will zadrżał i zacisnął wolną dłoń na podłokietniku kanapy.

Nieruchomy, czekał.

Ale nic takiego się nie stało.

Luc nie poderwał się i nie rzucił się na niego. Nie zacisnął dłoni na jego wychudzonych nadgarstkach, spinając je i przyszpilając do kanapy, nie pozwalając mu się ruszyć. Nie zakneblował jego ust drugą dłonią, pragnąc stłumić jego krzyk.

Kwiaty z twojego ogrodu || BoyxBoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz