♣︎20♣︎

673 36 8
                                    

Will i Luc spacerowali po lesie niedaleko osiedla Luca. Pogoda była dużo przyjemniejsza niż przez ostatnie kilka dni; nie było tak lodowato ani nie wiało. Każdy oddech pozostawiał po sobie chmurkę pary, to fakt, jednak mróz nie szczypał niczyich policzków. Słońce oświetlało ich obaj, przekazując im cząstkę swojego ciepła, dzięki czemu Will nie trząsł się w pożyczonej kurtce. Ręce miał schowane w głębokich kieszeniach, ponieważ zapomniał wziąć ze sobą rękawiczek.

W ręce Luca znajdował się koniec smyczy. Luźno zaciskał na niej palce, dlatego że idący przed nimi pies sąsiadów - samojed z imieniem Florka - był wyjątkowo spokojny.

Will nie mógł się napatrzeć na suczkę. Nigdy nie widział psa na żywo ani w ogóle żadnego zwierzęcia. Florka była taka bielutka i puchata... chciał zanurzyć dłoń w jej gęstej sierści, jednak nie odważył się tego zrobić. Miał wrażenie, że psina natychmiast rzuciłaby się na niego zębami.

Między nimi zapadło milczenie, odkąd tylko wyszli z domu. Luc zagadywał psa, czasem drocząc się z nim o coś, a Will tylko się przysługiwał. Nie bardzo nawet wiedział, co mógłby powiedzieć.

Jedyne co przychodziło mu na myśl to jego reakcja na Luca, kiedy droczył się z nim wczoraj. Nie potrafił wyrzucić z głowy faktu, że chłopakowi po raz pierwszy udało się go zaatakować. Chociaż nie, nie pierwszy, jednak pierwszy raz tak dosadnie. Wystarczyło, że Will na krótką chwilę opuścił gardę, a już słowa Luca wdzierały się pod jego pancerz, korzystając perfidnie z jego nieuwagi. A on zamiast wyprzeć go, pozwolił mu zagłębić się w jego delikatnej skórze, zostawić bruzdy, w które będzie mógł wpełznąć i rozsadzić go od środka, kiedy tylko tego zapragnie. Tak, by było łatwo go zniszczyć.

Will nie potrafił zrozumieć, dlaczego ta myśl nie przerażała go aż tak bardzo jak powinna. I dlaczego uczucie strachu zostało pochłonięte przez zawstydzenie i wykwitające na jego policzkach odrażające rumieńce. Coś dziwnego się z nim działo ostatnio. Tracił rozum?

- Wszystko okej?

Will podniósł głowę. To nie tak, że czuł się źle czy coś takiego. Po prostu ostatnio jego myśli zdominowały dziwne uczucia, coś, czego nigdy nie czuł wcześniej. Coś tak niezwykłego, że nie mógł przestać tego analizować, nie będąc w stanie zrozumieć, co się z nim dzieje.

- Mhm - potwierdził Will. - Wszystko w porządku.

Postanowił skupić się na otaczającym go widoku, aby przekierować myśli na inny tor. Nie chciał, żeby Luc się o niego martwił. Nie lubił tego - czuł się wtedy tak.. zażenowany samym sobą. Nie chciał, by Luc patrzył na niego w taki sam sposób, w jaki on patrzył sam na siebie. Chociaż i tak jego spojrzenie byłoby łagodniejsze, ponieważ Will nie najgorzej ukrywał przed nim swoje sekrety.

Szli powoli przez otaczający ich las. Z czasem drzewa zaczęły się przerzedzać, chrzęszczący grunt zmieniać w błotnistą drogę. Willowi nie podobało się, gdy za duże buty, w których czubki miał włożone zwinięte skarpetki, prawie zostawały w miejscu, dotknąwszy klejącej ziemi. Miał wrażenie, że jeszcze chwila, a któryś z butów zostanie mu w miejscu, a on powędruje dalej boso.

Florka z radością dreptała sobie dookoła, co chwilę wchodząc w jakieś kałuże i obwąchując wszystkie pieńki. Jej biała sierść przybrała teraz szarawy odcień i znalazło się w niej mnóstwo gałązek, których wyciągnięcie z pewnością zajmie im trochę czasu. Will nie rozumiał dlaczego Luc nie ciągnął psa za smycz, zabraniając jej wypraw w zarośla. Gdyby to zrobił, byłaby czysta. Prawie czysta, bo utrzymanie śnieżnobiałego psa schludnego w tych warunkach było chyba niemożliwe.

Florka zatrzymała się, delikatnie rozglądając się na boki. Nagle rzuciła się do przodu, wyrywając Lucowi smycz z dłoni.

— Florka! - zawołał chłopak i pobiegł za psem. - Florka, wracaj!

Kwiaty z twojego ogrodu || BoyxBoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz