W sobotnie popołudnie słońce sączyło przez chmury, oblewając ogród Luca delikatnym blaskiem. Na zewnątrz dalej było zimno, jednak cieplej niż przez ostatni tydzień. Ziemia przestawała być zmarznięta na kość, jednak dalej była przeraźliwe twarda. Ale jednak, kawałek po kawałku, temperatura zaczęła się zmieniać. Dni stawały się odrobinę dłuższe, a wiatr nie szumiał tak głośno za oknem. Słońce wychodziło coraz częściej i zdawało się być cieplejsze z każdym dniem.
Wiosna. Nadchodziła wiosna.
Will nie mógł uwierzyć, że już tak długo mieszkał u Luca. Dalej wydawało się to... surrealistyczne. Gdy mieszkał w czeluści, dni mijały jak lata. Siniaki i rany nie goiły się prawie nigdy, a ciemność panowała zawsze. Wiktor ciągle był przy nim; jego gniewne oczy i pięści dotykały jego skóry. Wydawał się nigdy nie odchodzić na dłużej. Był zawsze. Jak zawsze była ciemność, strach, ból i gniew.
A teraz? Zanim się obejrzał minął prawie miesiąc.
Może było to samolubne, jednak uwielbiał ten stan rzeczy. Uwielbiał budzić się z kimś w tym samym pokoju. Rozmawiać, szeptać i chichotać. Oglądać filmy, nawet te nudne. Jeść posiłki i je przygotowywać. Spędzać z kimś czas, leżąc na kanapie i patrząc się w sufit. Pokochał nawet narzekanie Luca. Will nie sądził, że kiedykolwiek mógłby się cieszyć z tak prostych rzeczy. Żyć każdym dniem bez bólu i strachu; spokojnie, delektować się każdą chwilą. Marzył, by trwało to już zawsze.
Poczuł, że na myśl o tym zaczął się uśmiechać. Ale taka była prawda.
Chciał doświadczyć wiosny z Lucem.
Pragnął zobaczyć jak świat rozkwita. Jak spod martwej ziemi zaczynają nieśmiało wypędzać delikatne łodyżki. Jak to wszystko rośnie i staje się piękne, zielone, silne. To nie powinno być możliwe; zima wydawała się sroższa, potężniejsza niż wątłe roślinki. Ale jednak wszystko zaczynało odżywać. Gdy Will tak o tym myślał, nie mógł przestać się zastanawiać: może i dla niego była szansa, by podniósł się i rozkwitł na nowo? By stać się kimś więcej niż zawsze był?
Może Luc był dla niego wiosną...?
Luc westchnął, czym wyrwał Willa z rozmyślań. Potrząsnął głową. Nie było jeszcze wiosny, więc mógł się wstrzymać ze swoimi błaznowatymi pomysłami. To była tylko głupia myśl. Jak w ogóle człowiek mógłby być czyjąkolwiek wiosną?
- Znajdę jeszcze jakąś - oznajmił Luc i wstał z kanapy.
Will i Luc zostali dzisiaj w środku, zamiast cieszyć się ciepłymi promieniami słońca na twarzach. Pili jedną z mieszanek herbacianych, którą ciotka niedawno przyniosła do domu. Will czuł posmak pomarańczy na języku oraz ciężar książki w swoich dłoniach. Sunął palcem po stronie, rozkoszując się fakturą papieru pod opuszkiem. Było w tym coś bardzo uspokajającego.
- Nie musisz szukać innej książki - zapewnił go Will, podnosząc wzrok znad książki. - Ta mi wystarczy.
- Daj mi jeszcze chwilę - powiedział Luc, powstrzymując kolejną stertę książek, która prawie zwaliła mu się na głowę, gdy tak przeczesywał półki regału. - Może coś znajdę.
Will uśmiechnął się delikatnie i zawiesił wzrok na jego sylwetce. Widział jego smukłe plecy i odkryte ramiona. Może mu się wydawało, ale był pewien, że Luc nieznacznie urósł. Albo i nie...? Na pewno się zmienił, bo teraz, gdy Will mu się uważniej przyglądał, wydawał się piękniejszy i dojrzalszy niż zapamiętał.
- Nie znalazłem - westchnął Luc i wrócił do niego na kanapę.
- Nie szkodzi.
Chłopak przeczesał włosy dłonią. Znacząco mu urosły od dnia, kiedy po raz pierwszy się spotkali; teraz sięgały mu do połowy szyi. Will uważał, że takie bardziej mu pasowały, nadawały mu jakiejś większej swobody i ładnie się układały. Naprawdę ładnie. Will zastanawiał się czy powinien mu to powiedzieć, ale się powstrzymał; czuł narastające zawstydzenie. Nie mówiło się takich rzeczy na głos.
CZYTASZ
Kwiaty z twojego ogrodu || BoyxBoy
Tajemnica / ThrillerWill był wychowywany pod ziemią, w szemranym ośrodku odkąd tylko pamiętał. Nie wiedział, czym jest świeże, rześkie powietrze; jego świat zawsze pachniał stęchlizną i pleśnią. Chłopak dowiaduje się prawdy na temat swojego losu: niedługo ma się odbyć...