CHAPTER 13

155 5 0
                                    

"One way or another I'm gonna see ya, I'm gonna meet ya, meet ya, meet you..."

Zayn przewiercał mnie nieprzyjemnym spojrzeniem. "Tak, wiem, co sobie myślisz! Ale spotykanie się z tobą na matmie nie było moim pomysłem!!!" Zwróciłam się z powrotem w stronę nauczyciela.
-Ale...- wyjąkałam.- Ale ja nie potrzebuję...
-Dziewczyno, masz prawie same niedostateczne, sklecenie jednego prostego ułamka ci nie wychodzi, a co dopiero mówić o równaniach kwadratowych i sześciennych. Nie umiesz się skupić i liczę, że Zayn ci w tym pomoże.- "Ha. Ha. Ha. Zayn mi się pomoże skoncentrować na czymś? Dobry żart!"
-Nie mam zamiaru jej uczyć!- warknął zdenerwowany chłopak. Szybkim ruchem poprawił szelkę plecaka.- Na konkurs też się nie wybieram. Dajcie mi wszyscy święty spokój!
-Kolego, ja się o zdanie nie pytam. Albo uczysz Jen matematyki, albo czekają cię gorsze konsekwencje.- zagroził Gordon. Zayn zacisnął zęby i wyszedł z sali, głośno trzaskając drzwiami.
-Ja... Chyba lepiej już pójdę...- powiedziałam cicho i opuściłam klasę, nie czekając na odpowiedź nauczyciela.
Powiedzieć, że byłam skołowana, to za mało. Czułam się dziwnie. "Zayn Malik ma mnie uczyć matmy... Zayn Malik ma mnie uczyć matmy. ZAYN MALIK MA MNIE UCZYĆ MATMY!!!"Powtarzałam w myślach to proste zdanie, jakbym ciągle nie mogła uwierzyć, że to prawda. A jednak. Kłopot w tym, że Zayn nie ma takiego zamiaru. Na korytarzu go nigdzie nie było widać, co by znaczyło, że poleciał gdzieś, wściekły jak osa i za Chiny nie znajdę go w tej szkole. Westchnęłam ciężko i poczłapałam na trening koszykówki. "Mam już totalnie dość dzisiejszego dnia."

-Jak to Malik?!
-Normalnie. Nie drzyj się tak, Scarlett, wszyscy to słyszą.- wywróciłam oczami i podałam piłkę z powrotem do mojej przyjaciółki. Wrzuciła ją do kosza szybkim, perfekcyjnym ruchem.
-Ale jak normalnie?- odgarnęłam włosy z czoła i podniosłam piłkę z parkietu.- Jenny, to do normalnych sytuacji nie należy. Siedzisz z nim na angielskim, okej. Nic nadzwyczajnego. Potem zderzasz się z nim na korytarzu. No dobra, mogło się przytrafić każdemu. Ale później mamy bal i wy akurat tańczycie ze sobą, gadacie, a wręcz flirtujecie, a potem bum! Buzi, buzi na środku parkietu.- zarobiłyśmy kolejne dwa punkty, dzięki mojemu rzutowi. A mówią, że nie da się czegoś robić i gadać jednocześnie.- Następnie okazuje się, że wy to wy, po czym nie odzywacie się do siebie, choć widać, że każde chce z tym drugim pogadać. Potem trafiacie razem na zajęcia teatralne. No spoko, ludzie czasem coś przeskrobią. Ale korepetycje?! Albo to jest cholerny zbieg okoliczności, albo jesteście sobie przeznaczeni od pierwszego waszego spotkania, kiedy tak go nagabywałaś, żeby powiedział ci, jak ma na imię.
-Skończyłaś?- Jen wreszcie udało się wciąć w mój słowotok.- Na serio, gadasz jak katarynka. Nie myślałaś o polityce? Przegadałabyś nawet Putina.
-Bardzo śmieszne, ale nie.- odbiłam kilka razy piłkę od ziemi. Dobrze, że były Mikołajki i trenerka się nad nami nie znęcała. Przynajmniej można było pogadać o wszystkim i o niczym. W tym wypadku o wszystkim.- Co zamierzasz zrobić?
-A co mogę?- westchnęła i złapała piłkę. Zaczęła obracać ją w rękach.- Potrzebuję tych korepetycji. Nie ma już czasu, żeby szukać kogoś innego. Wychodzi na to, że Zayn będzie moją jedyną nadzieją.
-Jak to zabrzmiało...- zaśmiałam się i szybkim ruchem wyrwałam jej piłkę.
-Dobra, dziewczyny, koniec na dziś!- krzyknęła trenerka.- Pod prysznice!
-Pogadamy później, muszę się szybko zbierać do domu.- powiedziała Jen i poleciała ekspresowo do szatni. Ja wolnym krokiem szłam za wszystkimi dziewczynami. Po co się spieszyć? Nie pali się, zdążę dotrzeć do domu na kolację.
Wypluskałam się w ciepłej wodzie i wycierając ręcznikiem włosy, wróciłam do szatni. "Ooo, chyba przesadziłam z długością prysznica... Nikogo nie ma." Wzruszyłam ramionami i wzięłam torbę z rzeczami. Płaszcz z szafki zgarnęłam już wcześniej i teraz tylko go założyłam podczas krótkiej drogi korytarzem. Wyszłam przed szkołę i momentalnie mnie wmurowało. "O cholera. Harry. I. Niall."Zamrugałam oczami i spuściłam głowę. Nie mogłam patrzeć na Harry'ego. Nie chodziło o to, że go nienawidzę, czy coś... Właściwie wręcz przeciwnie. Ciągle coś do niego czuję. Ale jaki normalny chłopak totalnie odwraca się od swojej dziewczyny, olewa ją, ignoruje jej prośby i dobre chęci, prawie wciska jej dragi, prawie ją bije... Zmienił się. Strasznie się zmienił, teraz udaje, że mnie nie zna... Jestem dla niego nikim. Jakby rozdział ze mną w roli głównej został wycięty z książki zwanej jego życiem.
-Hej, Scarlett!- "mój brat" podniósł rękę i pomachał do mnie. Zatrzymałam się w pół kroku. "Czy oni się do mnie odezwali?!"- Chodź na moment!- "Znaczy się... Ja?! Mam podejść?!!! DO NICH?!!!"Zrobiłam niepewne dwa kroki. Harry nawet nie podniósł głowy znad telefonu.
-Ekhem... Chciałeś coś?- zapytałam cicho. Na dźwięk mojego głosu Styles gwałtownie poderwał głowę do góry i zmarszczył brwi, lustrując mnie przenikliwym spojrzeniem. "Tak, Hazz, skarbie, to ja. Twoja dziewczyna. Była dziewczyna."
-Taa.- Niall posłał mi szeroki uśmiech. "O rany... Mam prawie taki sam!"- Chciałem tylko spytać, czy widziałaś może Zayna? Powinien sterczeć gdzieś przy szafkach, jeszcze nie wyszedł ze szkoły...-"A to ci psikus. Zayn wyszedł jakieś... trzy godziny temu."
-Zayna nie ma w szkole. Wybiegł, gdy się dowiedział, że ze względu na super matematyczne zdolności ma udzielać Jen korepetycji.- Harry wziął głośny wdech. "Aż tak nie lubi Jen?"
-O proszę.- zaśmiał się Horan.- A już myślałem, że będę jego jedynym uczniem.
-Taaa,- mruknęłam.- Nigdy nie myśl, że jesteś jedyny, zawsze ktoś lub coś może cię wykopać.- rzuciłam ostre spojrzenie Stylesowi. "Na przykład dragi..."
-Okeej... Chyba nie rozumiem.- zrobił zabawną minę.
-Jak życie da ci mocnego kopa w dupę, to zrozumiesz.- warknęłam.
Odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę swojego domu. Miałam ochotę się rozpłakać. "Scar, nie kochasz go, ty go nienawidzisz! Nienawidzisz go, jasne??? Niena... Cholera. Dlaczego ja go ciągle kocham? Nie mogę się wiecznie oszukiwać." Otarłam energicznie spływającą po policzku łzę. To bez sensu. Nie ma po co rozmyślać o Harrym, o tym, jak mnie zostawił, jak bardzo za nim tęsknię... To przeszłość. Wystarczył jeden głupi bal, pocałunek z przyrodnim bratem, żeby wszystkie wspomnienia wróciły, żeby wyskoczyły, jak z nagle otwartego pudełka. Dość. Kuferek ze wspomnieniami zamykamy z powrotem na klucz. Jestem silna i nie dam się przeszłości. Teraz jest już inaczej, to nowa "ja" i nowe życie. A Styles jest tylko godnym pożałowania epizodem.

Would you know my name? I know I don't belong here in HEAVEN... || Zayn Malik fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz