Yoongi
5 miesięcy później
Byłem w drodze do biura Huty, gdy ten nagle z niego wyszedł i na mnie wpadł. Od czasu tamtego ataku zrobił się jakiś bardziej agresywny, więc spodziewałem się, że zacznie się rzucać, ale tylko minął mnie w ciszy. Dzięki za zignorowanie. Zostawiłem pudełko zaadresowane do niego pod drzwiami i poszedłem na strzelnicę. Na moje szczęście od paru miesięcy nie przydzielono do mnie żadnego nowego ani partnera, więc mogłem w pełni zająć się sobą.
Co do siedziby, udało się wszystko odbudować, choć trochę to zajęło. Te ćwoki dobrały się do naszej maszyny i jakimś cudem udało im się ją odpalić. Wysadzili piwnicę, a także sporą część sal treningowych. Wszystkim jednak udało się w porę ewakuować, dlatego strat w ludziach nie było dużo. Hackerzy opracowali już nowy system, strzelcy dostali nową broń. Krótko mówiąc, zaczęliśmy wracać do formy.
Minhyuk co jakiś czas dostawał paczkę od Gdragona, taką jaką przyniosłem mu przed chwilą. Nie było w nich nic niebezpiecznego. Czasem wybuchało z niej confetti, a w środku była kartka z napisem "JESTEM GÓRĄ MINNIE". Musieli się kiedyś kumplować, a potem nagle zaczęli konkurować, ale już nie wnikałem. Inna na przykład zawierała coś ala pozytywkę, z której zaczęła grać muzyka zwycięstwa. Niezbyt to dorosłe, ale Kwon ciągle nabijał się z Lee. Każde pudełko kończyło tak samo, pobite młotkiem i wywalone na śmietnik. Ciekaw byłem kiedy mu się to znudzi.
Jeśli chodzi o tego zje*anego Taehyunga, nie widziałem się z nim od tamtej pory, pomimo tego, że ciągle wysyłał mi wiadomości. Zmieniałem numery stokrotnie, a on i tak nie odpuszczał. Koniecznie chciał się spotkać i ze mną pogadać, ale według mnie nie było o czym. Na początku byłem na niego nieźle wku*wiony, ale z czasem mi przeszło. Fakt, miałem mu trochę za złe, że się do mnie zbliżył i wykorzystał, ale byłem też zły na siebie, że tak łatwo się dałem. Dopiero jakiś miesiąc temu dotarło do mnie, że mógłbym zrobić to samo. Gdybym dostał taką misję od swojego gangu, byłbym zmuszony wszystkich oszukać i wykorzystać. Nigdy nie zdradziłbym swoich, więc rozumiałem, że on też by tego nie zrobił. Jednak gdzieś głęboko w środku bolało mnie to. Wszystko co powiedział, co mu zdradziłem, co razem zrobiliśmy... Tak po prostu poszło się je*ać. Widok Hoseoka wtedy, też niczego nie poprawił. Zostawił mnie, bo dołączył do gangu. Nawet nie raczył się pofatygować, żeby mi o tym jakoś powiedzieć. Może bym zrozumiał. Może starałbym się dołączyć razem z nim, ale nie, najlepiej zostawić bez słowa.
Czułem, że moja głowa zaraz eksploduje, więc wyszedłem przed budynek, żeby się przewietrzyć. Oparłem się o ścianę i spojrzałem w rozgwieżdżone niebo. Gdybym mógł cofnąć czas... Przywaliłbym mu w tę jego piękną buźkę już na samym początku. Albo chociaż uniknąłbym takiego rozstania. Postanowiłem przejść się kawałek drogą. Nikogo o tej godzinie nie powinno tu być. Jednak znając moje szczęście, akurat musiało być na odwrót. Dostałem czymś małym w głowę, ale było zbyt ciemno żebym mógł zobaczyć kto lub czym rzucił.
- Psst!
A teraz chyba mam jakieś przesłuchy. Zignorowałem to i poszedłem jeszcze kawałek dalej.
- Yoongi!
Teraz na pewno coś słyszałem. Rozejrzałem się dookoła. Chwilę mi zajęło zanim zorientowałem się kto to. Jeszcze jego tu brakowało. Naprawdę przypałętał się aż na drugi koniec miasta, żeby tylko pogadać? Jakby nie mógł zrobić tego wcześniej. Choć unikałem go jak ognia, więc miał małe szanse.
- Czego chcesz? Idź sobie. Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. - powiedziałem zrezygnowany. Szkoda, że nie mam przy sobie żadnej broni.
Nagle wylazł z krzaków i powoli do mnie podszedł. Skrzyżowałem ręce i czekałem na to co zrobi. Tym razem naprawdę nie miałem sił go zlewać. Gdy już zbliżył się wystarczająco, mogłem zobaczyć jak jego twarz oświetla księżyc. Mimo wszystko wyglądał pięknie, a jeszcze zauważyłem, że zmienił kolor włosów.
CZYTASZ
Chill out // ᵀᵃᵉᵍᶤ
FanfictionTaehyung należy do jednego z Seulskich gangów Yoongi należy do jego największych przeciwników Co się stanie, jeśli pewnego dnia młodszy zostanie zwerbowany w szeregi wroga?