🖤 16 🖤

162 8 0
                                    

Yoongi

Byłem już na granicy snu, ale wolałbym jeszcze pospać. Zawsze, gdy Tae śpi obok nie mam ochoty wstawać. Ułożyłem się nieco wygodniej i już prawie odpłynąłem, gdy nagle młodszy mruknął coś przez sen.

- Mm... Koocham cię.

Serce zaczęło mi mocniej bić, a nawet nie wiem do kogo mógł to powiedzieć. Przecież jemu może się śnić wszystko. Przybliżył się do mnie, a mi zrobiło się cieplej. Zastanawiałem się czy już wstać, ale z drugiej strony było mi zbyt wygodnie, aby to przerywać. Jak się obudzi to spytam go o ten sen. Wziąłem jego rękę, na której nadal miał ten bandaż, aby na niej nie leżał i splotłem nasze palce. Chyba byłem zbyt senny, żeby ogarnąć co właściwie robię.

Rano zacząłem od przeciągnięcia się, a co dziwne, nadal trzymałem dłoń Tae w swojej. Zamrugałem szybko, przez oślepiające światło. Zobaczyłem, że patrzył się na mnie, a mnie zatkało.

- Nareszcie się obudziłeś. - uśmiechnął się.

- Ty... Długo się tak gapisz?

- Tylko parę minut. Ale ładnie wyglądasz jak śpisz. Przynajmniej jesteś spokojny. - zerknąłem na nasze splecione ręce, ale mimo to nie chciałem go puszczać.

- A powiedz mi... Pamiętasz może co ci się śniło?

- Nic nie pamiętam. A co? - kurcze. Trochę się wkopałem.

- Powiedziałeś coś przez sen, dlatego się zastanawiam, ale już nieważne. Czas wstać. Mamy dzisiaj dużo do zrobienia.

- Nie możemy tu zostać? Nie mam zbytnio ochoty dzisiaj widzieć innych.

- Oj ściągasz mnie na złą drogę. - pochyliłem się nad nim.

- Już na niej jesteś, nie to, że coś. - uśmiechnąłem się jedną stroną, a potem go pocałowałem. - Mm... Takie poranki to ja rozumiem, ale jakbyś zdecydował się zostać to może moglibyśmy to dokończyć.

- Możesz pomarzyć. - podniosłem się do siadu i pociągnąłem go za sobą, na co stęknął. - No już, ubieraj się.

Jak powiedziałem tak zrobił, a potem poszliśmy razem na śniadanie. Naszym dzisiejszym zadaniem było pozbycie się tych, którzy nie wywiązali się z umów lub próbowali nas oszukać. Dostaliśmy dokładną listę tychże klientów i ruszyliśmy na miasto. Chciałem się dzisiaj zabawić, więc wziąłem swój miecz, a Tae tylko dziwnie się patrzył. On wolał klasyczny pistolet. Po drodze mówiłem mu jak pozostać w cieniu, żeby nikt nas nie zauważył ani nie namierzył. Maski były tu niezbędne. Niby zabijanie ludzi, ale trzeba być ostrożnym. Podjechaliśmy pod dom pierwszego i od razu przeszliśmy do rzeczy. Otworzyłem drzwi z kopa i weszliśmy do środka.

- A wy kim jesteście?! - wstał, gdy nas zobaczył.

- Starzy znajomi. Albo oddasz co masz, albo żegnaj się z życiem.

- A-ale ja nic nie mam... - Tae strzelił mu zaraz obok głowy. - Naprawdę! Weźcie co chcecie, tylko mnie zostawcie! - padł na kolana i zaczął błagać.

- Twój termin minął. Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć.

Z tego co widziałem, mieszkał sam, więc nie będzie problemu. Miał parę wartościowych rzeczy, ale nie na tyle, aby spłacić cały dług. Dla zaoszczędzenia czasu postanowiłem od razu działać. Facet próbował uciec, ale nadział się na mój ostry miecz. No i po nim. Zabrałem sobie kilka błyskotek, a potem pojechaliśmy dalej. Najgorsi byli ci co się stawiali. Myśleli, że dadzą sobie radę, ale tylko się przeliczyli. Jeden już miał się na mnie rzucić, ale Taehyung walnął go z łokcia w bark, a potem kolanem w brzuch, na koniec z buta w kolana i już leżał. Strzelił mu w głowę, zostawiając na ścianach brudne ślady krwi. Muszę przyznać, że podoba mi się jego mroczna wersja. Kompletnie inna osoba niż wieczorami przy zasypianiu.
Z całej dwudziestki dłużników chyba tylko trójka oddała, co miała i przynajmniej mieli nas z głowy. Znaczy, niech tak sobie myślą. Na pewno jeszcze nie raz nas spotkają. Jak się bierze pożyczki to już nałogowo.

Chill out // ᵀᵃᵉᵍᶤOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz