Rozdział 27.

2.7K 124 15
                                    

"Nawet jeśli przyjdzie mi kiedyś szybciej odejść z tego Świata. Będę szczęśliwym człowiekiem. Bo mogłem kochać i być kochanym. To jest najpiękniejsze w życiu. Miłość."

~~~

Pov. Aleks

Obudziłam się w jakimś ciemnym, brudnym pomieszczeniu z wielkim bólem głowy i ciała. Czułam jakby ktoś przejechał po mnie walcem. Mimo, że mogłam swobodnie otworzyć oczy, kiedy to robiłam, miałam niezły helikopter w głowie. Nie miałam pojęcia co się dzieje, gdzie jestem i co najważniejsze kto do chuja odpowiada za moją aktualna sytuację. Kiedy moj umysł wrócił do funkcjonowania, wszystkie wspomnienia momentalnie zaczęły wracać z poprzedniego dnia. Byłam na strzelnicy, by potrenować strzelanie. Stałam jakiś metr od tarczy, która robiła za mój cel. Miałam na sobie okulary ochronne i słuchawki tłumiące dźwięk wystrzałów. Pamiętam moją radość jaką poczułam, kiedy widziałam jak idealnie trafiam w sam środek tarczy. Właśnie wtedy poczułam jak ktoś wbija mi w szyję igłę . Momentalnie moje ciało zrobiło się wiotkie i jedyne co jeszcze pamiętam to słowa jakiegoś mężczyzny "Tęskniłem". O chuj tu chodzi?! Czy ktoś przyszedł się zemścić na mnie? Nie będę naiwna. Jako dawna agentka mam wielu wrogów. Nie jedną szuje zniszczyłam... Ale spokojnie. Ten kto stoi za tym, niebawem się tu zjawić. Zawsze tacy popierdolency mają chęć pokazania porwanemu człowiekowi swojej satysfakcji... Jednak ja kurwa nie zamierzam być ofiarą. Nie z takich sytuacji wychodziłam cała.

Próbowałam ruszyć rękoma, jednak moje nadgarstki były związane i przycumowane do haka zwisającego z sufitu. Węzły były profesjonalnie wykonane, jakby robił to zawodowiec. Ledwo dotykałam palcami betonowej powierzchni pod moimi stopami. Przez co odczuwałam jak całe moje ciało jest napięte niczym struna. Nawet nogi zostały skrępowane grubą liną. Ten kto stoi za moim porwaniem dobrze wiedział co robi. Z takiej pozycji jest bardzo ciężko się podciągnąć do góry i uwolnić. Żeby to zrobić ludzie zazwyczaj potrzebują się odbić od stabilnej powierzchni. Ja niegdyś byłam na tyle wyszkolona, by zrobić to bez mniejszego problemu. Jednak teraz minęło wiele lat odkąd trenowałam. Nie jestem pewna czy dam radę. Kurwa...

Usłyszałam jak za mną ktoś odklucza i otwiera jakieś metalowe drzwi. Ciężkie kroki jednej osoby zbliżały się coraz bliżej mojej osoby. Odczuwałam adrenalinę płynąca w moich żyłach. Jednak wiedziałam, że nie mogę pokazać strachu. To napędza jeszcze bardziej takich skurwielow.

- Witaj Julia - odezwał się znany mi głos za moimi plecami - A raczej powinienem powiedzieć Aleksandro.

- Vito. - odpowiedziałam niemal sycząc przez mocno zaciśnięte zęby.

- Dawno się nie widzieliśmy. Wybacz, że w takich nie miłych okolicznościach. Jednak nie dałaś mi innego wyboru - powiedział stając przede mną i gładząc mój policzek swoją szorstką dłonią.

Poczułam jak w moim żołądku wszystko się przekręca. Miałam ochotę wymiotować od samego jego dotyku. Gdybym nie była związana, już by nie żył!

- Czego chcesz? - zapytałam patrząc na niego z wymalowaną furią w oczach.

- Lubię konkretne kobiety. Zawsze wiedziałem, że jesteś idealną partią dla mnie. Gdyby nie ten śmieć Gasparo, już dawno byłabyś moja.

No kurwa... Jeszcze mi brakowało jakiegoś psychola z obsesja na moim punkcie. W co ja się wpakowałam...

- Posłuchaj mnie teraz uważnie - patrzyłam z kpiną na Blondyna - Obiecuję Ci, że kiedy będę już wolna... A będę. To własnoręcznie Cię zapierdole!

- Cycycy - zacmokał ustami i pokręciło głową na boki - Tak się składa moja Piękna, że nie zrobisz nic głupiego - powiedział pewnym siebie głosem - Sytuacja wygląda następująco. - zrobił pauzę i podchodząc do jednej ze ścian, chwycił jakieś metalowe krzesło po czym stawiając je przede mną, usiadł na nim. - Gasparo ma czterdzieści osiem godzin by oddać mi wszystko co posiada w moje ręce. Również swoje życie. Inaczej dostanie Twoja głowę jako karę za nie spełnienie moich oczekiwań. Nie gniewaj się Piękna. Zrozum mnie. Życie za życie. Jeśli jednak zrobi co mu kazałem... - zrobił pauzę uśmiechając się do mnie lubieżnie - Obiecałem mu, że będziesz żyć. Jednak nie zamierzam Cię wypuszczać. Zostaniesz moją małą, osobistą zabawką.

- Ty popierdolony skurwielu! - zaczęłam się szamotać mimo, że nic to i tak nie dawało - Jeśli coś mu zrobisz obiecuję Ci, że nie spocznę póki nie zdechniesz w długich męczarniach!!!

Blondyn popatrzył na mnie z kpiną. Złapał moja szczękę w mocnym uścisku swoich palców jednej dłoni i wbił się natarczywie w moje usta. Nie myślałam zbyt długo i z całej siły ugryzłam jego dolną wargę aż do krwi. Poczułam specyficzny metaliczny smak w moich ustach. Blondyn szarpał się i krzyczał lecz ja nie puszczałam jego krwawiącej wargi. Poczułam jak z całej siły jego pięść ląduje na moich żebrach. Dźwięk łamanych kości dobiegł do moich uszu i uczucie bólu. Mimowolnie zasyczałam co pozwoliło Blondynowi uwolnić swoją wargę z moich zębów.

- Ty pierdolona dziwko! - wykrzyczał z furią w oczach - Nauczę Cię posłuszeństwa!

Znowu uderzenie. Jedno, drugie, trzecie, czwarte... W pewnym momencie przestałam już liczyć. Ból który ogarniał moje ciało był nie do zniesienia. Jednak by nie pokazać Ruskiemu swoją słabość, starałam się nie wydać żadnych dźwięków przy ciosach Blondyna. Kiedy przestał mnie okładać, złapał moje włosy w swoją dłoń i mocnym szarpnięciem pociągną je do tyłu. Tak by moja głowa unosiła się do góry. By nasz wzrok się spotkał.

- Kolejnym razem obiecuję Ci, że Cię wypieprze tak, że będziesz bała się nawet zbyt głośno oddychać w mojej obecności - powiedział zaciskając usta w wąską linię.

- Prędzej zdechnę niż pozwolę Ci zanurzyć swoją małą parówkę w mojej cipce! - plunęłam mu w twarz swoją ślina zmieszana z krwią i szyderczo uśmiechnęłam się do tego śmiecia - Już nie żyjesz - mrugnęłam okiem by jeszcze bardziej go wkurwic.

Nie musiałam długo czekać na jego reakcje. Mocno przyłożył mi w skroń co momentalnie spowodowało ciemność przed moimi oczami. Straciłam przytomność. Cisza.

***

Pov. Gasparo

Jechałem do domu w kurewsko szybkim tempie. Przemierzałem ulice miasta nie zważając na prędkość czy zakazy. Miałem w dupie konsekwencje. Liczyło się tylko jedno! Chciałem wpaść do domu i zobaczyć w drzwiach moja cudowną kobietę Aleks! Nie dopuszczam do siebie myśli, że Jej tam nie ma! Nadal się łudzę, że to wszystko to jedna wielka ściema!

Parkuję z piskiem opon pod budynkiem i jak poparzony wybiegam z mojego sportowego auta. Nawet go nie zamykam. Biegnę do naszego domu niczym na złamanie karku. Wpadam do środka z wielkim hukiem otwieranych wejściowych drzwi. Z wejścia krzyczę Jej imię rozglądając się wszędzie jak opętany.

- Aleks! - wrzeszczę - Kochanie!!! - głośniej - Proszę! Odezwij się do mnie - mój głos się załamuje.

Widzę jak Michał i Nina stoją jak wryci nie wiedząc co się dzieje i tylko patrzą na mnie bladzi jak ściana. Mój synek płacze przestraszony sytuacją gdzieś obok... A ja padam na kolana i zaczynam głośno wyć z rozpaczy uświadamiając sobie, że Jej nie ma. Mojej kobiety. Mojego centrum Świata...

GASPARO #2 - Seria ConnectedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz