Rozdział 25.

3.1K 118 12
                                    

"Ktoś mądry kiedyś powiedział -  Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dotyczy to również władzy... Zawsze mało... "

~~~

Pov. Gasparo

Siedziałem w moim gabinecie zawalony papierami. Z racji, że ostatnio poświęcałem więcej czasu mojemu synowi i kobiecie, zaniedbałem obowiązki Capo. Jednak jestem świadomy, że jako głowa głównych mafiozo trzęsących tym Światem, nie mogłem wiecznie odkładać pewnych spraw na pobocze. Dlatego od dobrych pięciu godzin siedzę nad sterta papierów i skrupulatnie je przeglądam razem z moim przyjacielem Michałem. Od zajęcia oderwało mnie ciche pukanie do drzwi.

- Wejść - odezwałem się rozkazująco nie odrywając wzroku od kartek w moich dłoniach.

- Rozumiem, że macie dużo pracy... - usłyszałem najpiękniejszy głos który należał do mojej Aleks - Ale jeśli za pięć minut nie zobaczę was w jadalni przy stole - zmierzyła nas swoim karcącym spojrzeniem - Obiecuję, że gorzko tego pożałujecie - grożąc nam opuściła próg gabinetu i zamknęła za sobą drzwi

Ostatnio jak byłem z synem na szczepieniu..  Mało go nie zabrałem spowrotem do domu kiedy widziałem w jego oczach strach...  Wychodząc z gabinetu zagroziłem lekarzowi, pielęgniarkom i innym znajdującym się w pomieszczeniu. Powiedziałem pod wpływem emocji, że rozpierdole ten burdel jeszcze dziś! Mój syn głośno płakał, bo jakaś wredna baba niezbyt delikatnie wbiła się igła w jego udo! No i się wkurwiłem! Szczerze to myślałem, że zjadę widząc przerażenie na twarzy mojego syna! A tą głupia pizda jeszcze zaczęła na mnie wrzeszczeć, że zbyt lekko trzymam mojego potomka! Kiedy wróciliśmy z synem do domu obładowani zabawkami... Musiałem jakoś wynagrodzić mu ten stres i ból jaki doznał w przychodni... Dostałem taką zjebe od mojej Aleks. Oczywiście, że doktorek zadzwonił do mojej kobiety i poskarżył się na moje zachowanie! Mówiąc jeszcze "Niech Pani poszuka dla rodziny innej przychodni". Boże jaka była na mnie wściekła... Rzucała we mnie wszystkim co miała pod ręką, wyzywając od najgorszych. No dobrze. Może trochę mnie poniosło... Ale żeby za kare wygonić mnie z naszej sypialni na cały tydzień?! Więc rozumiecie? Kolejny celibat wcale mi się nie marzy! Co to, to nie!

- Jako Twój przyjaciel i prawa ręka... - zaczął Michał - radzę nam się zbierać... Jeśli nie chcemy by nam pourywała głowy - wstając z fotela na przeciwko mnie zaczął się śmiać dodając - Nigdy nie będę mieć żony. Jeszcze mi życie miłe - opuszczając biuro

Zrobiłem to samo co mój przyjaciel i ruszyłem w stronę jadalni. Już z wejścia w powietrzu rozchodził się kuszący zapach jedzenia. Moja kobieta mimo, że może mieć od tego ludzi... Nie pozwala nikomu gotować w kuchni prócz Niny.

Widać, że kobiety są dla siebie ważne. Kiedy ich z boku obserwuje, wyglądają niczym matka z córką. Widać, że Nina kocha Aleks niczym własne dziecko.

Wchodząc do jadalni poczochrałem czuprynę mojego syna i ucałowałem moją kobietę w czubek głowy. Usiadłem przy dużym, okrągłym stole obok Aleks. To był pierwszy mebel jaki wymieniłem po powrocie z wyspy. Chciałem w ten sposób pokazać mojej kobiecie, że jesteśmy równi sobie i na tej samej pozycji w naszym związku, życiu.

- Pięknie pachnie - pochwaliłem Aleksandrę obejmując jej dłoń w swoją i składając pocałunek na jej wierzchniej stronie na znak podziękowania - Smacznego życzę wszystkim.

Najpierw zająłem się nakładaniem na talerz mojej kobiety porcję pięknie wyglądającej zapiekanki makaronowej z sosem pomidorowym i klopsikami po czym to samo uczyniłem dla naszego syna. Łapiąc już butelkę z winem do obiadu i chcąc napełnić lampkę stojącej koło Aleksandry, zasłoniła szkło na znak protestu. Wiedziałem, że to jej ulubione wino. Dlatego nieco mnie to zdziwiło.

- Dzisiaj chcę jeszcze pojechać i sprawdzić jak posuwa się praca w naszym przyszłym domu. - wytłumaczyła widząc mój wzrok podejrzenia

- Przecież kierowca może Cię zawieźć - oznajmiłem siadając na swoje miejsce nakładać dla siebie porcje

- Chciałam jeszcze jeden temat poruszyć... - powiedziała niepewnie przełykając kęs jedzenia w ustach- Postanowiłam od dzisiaj zacząć chodzić na szczelnice. Chcę wrócić do formy.

Wiedziałem, że prędzej czy później moja Aleks wróci do pewnych rzeczy. Tym bardziej, że widziałem jej reakcje na wyspie... Ona tęskniła za adrenaliną. A ja jako jej mężczyzna jestem zobowiązany uszczęśliwiać ją na każdym kroku.

- Kochanie - zacząłem kiedy patrzyła na mnie z niepewnością w oczach. - Po pierwsze nawet jakbym chciał Ci zabronić to i tak zrobiłabyś co postanowiłaś. - zbyt dobrze ją znam - Po drugie uważam, że to świetny pomysł zważając na to kim jestem. A po trzecie i najważniejsze... Niebawem zostaniesz moją żoną i chcę byś razem ze mną prowadziła wszystkie interesy. - wyjaśniłem

Widziałem w jej oczach prawdziwe szczęście. Wiedziałem, że z początku może być Jej trudno odnaleźć się w Świecie w jakim zostałem wychowany... Jednak wiem, że będzie świetną Panią Capo. Jest silna, inteligentna kobietą. Nie wiem czy kiedykolwiek poznałem kogoś silniejszego od niej. Jestem świadomy, że z pewnych "biznesow" nie byłaby dumna... Dlatego już poczyniłem pewne kroki. Mianowicie wycofałem się z handlu żywym towarem. Oczywiście, że nadal posiadałem wiele burdeli z czego nie jestem dumny. Jednak od jakiegoś czasu pracują w nich tylko kobiety, które dobrowolnie chcą w ten sposób zarabiać. Wiem, że moja Aleksandra jeszcze nie jedno zmieni... Ale dla niej jestem wstanie zgodzić się na wszystko czego tylko zażąda.

- Nareszcie zajmę się czymś bardziej produktywnym. Siedzenie w domu zdecydowanie mi nie służy. - byla tak podekscytowana tym wszystkim, że Jej oczy wręcz błyszczały z emocji

Spojrzałem na moją kobietę, łapiąc z nią kontakt wzrokowy i wyznałem Jej miłość bezdźwięcznie wypowiadając te dwa słowa. Moja Anielica uczyniła to samo z błyskiem w oku... Co mówiło mi tylko jedno "Dzisiaj w nocy nie pozwolę Ci zasnąć Gasparo".

Każdego dnia dziękowałem losowi, że postawił Ją na mojej drodze.

Z rodzinnej sielanki wyrwał nas dzięki dzwoniącej komórki... Oczywiście mojej... Przeprosiłem wszystkich i wstałem od stołu. Oczywiście  Aleksandra strzelała piorunami z oczu w moją osobę. Już nie raz dawała mi wykład, że przy stole mam mieć wyciszone to urządzenie. Jednak musiałem trzymać rękę na pulsie.

Wychodząc na przestronny korytarz odebrałem, sprawdzając wcześniej kto przerywa mi posiłek z rodziną.

- Witaj Vito - odezwałem się do słuchawki bez zbędnych emocji w głosie.

- Witaj Gasparo. - usłyszałem po drugiej stronie - Dawno się nie widzieliśmy.

- Konkrety - nie lubię kiedy ktoś robi podchody i pierdoli bez potrzeby, tracąc mój cenny czas.

- Przyjechałem na jakiś czas do Polski w interesach. Chciałbym spotkać się z Tobą by omówić szczegóły.

Spojrzałem na zegarek na moim nadgarstku.

- Za godzinę w tym klubie co zawsze - oznajmiłem chłodno

Nie będę ukrywał, że nie bardzo mam ochotę na dalszą współpracę z tym człowiekiem. Po tym jak niegdyś zalecały się do mojej Aleks... No kurwa. Nie lubię gościa. Jednak z racji funkcji jaką obejmowałem w Świecie maffi, nie mogłem go olać. On był jednym z głównych. Jego terytorium obejmowała Rosja, Białoruś i inne kraje położone bliżej. Dlatego nie mogłem go zlekceważyć. Moim obowiązkiem było przynajmniej go wysłuchać. Dlatego szybko wróciłem do stołu i kończąc posiłek z rodziną, ruszyłem do klubu "Angel". Tam gdzie wszystko się zaczęło. Gdzie ujrzałem poraz pierwszy moją Aleksandrę.



GASPARO #2 - Seria ConnectedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz