6 czerwca 1994 roku
Był poniedziałek. Bardzo ponury. Byłam u Hagrida, gdy przyszli Harry, Ron i Hermiona. Pocieszałam Hagrida, gdyż tego dnia miał być stracony Hardodziob. Oczywiście obwiniali o wszystko Draco, który po prostu napisał do ojca, że został zraniony w rękę, ale nic mu nie jest. Lucjusz Malfoy znalazł tu okazję, by namieszać i zranić obojętne sobie osoby. Co mu było z ranienia ludzi? Nie mam pojęcia. Może jakaś chora satysfakcja?
W każdym bądź razie, faktem było, że Dziobek już dziś miał umrzeć. A Hagrid przez to okropnie płakał.
Nagle, gdy rozmawialiśmy, Harry'ego coś uderzyło w tym głowy. Odwrócił się i zobaczył, że już idzie kat, Dumbledore i minister magii. Musieliśmy uciekać. Nie wolno nam było tam być. Wyszliśmy więc tylnym wyjściem i schowaliśmy się za dużymi dyniami. Po czym pobiegliśmy na wzgórze. Widzieliśmy jak kat machnął ostrzem, a ptaki wzleciały. Hermiona przytuliła się do Rona, ja za to odruchowo złapałam Harry'ego, obok którego stałam, za rękę. Nie odwróciłam wzroku, ale chciało mi się płakać.- Ała! Parszywek! - krzyknął nagle Ron, którego ugryzł jego szczur.
Rudowłosy pobiegł za gryzoniem, a my za nim. W końcu go złapał w okolicy bijącej wierzby, a my zatrzymaliśmy się, ciężko dysząc. Ron pokazał palcem za nas i zaczął się jąkać. Odwróciłam się i zobaczyłam Syriusza w postaci psa. Warczał groźnie i szedł powoli. Ale patrzył tylko na Rona. A raczej na szczura, którego Ron obecnie ściskał w rękach.
Łapa skoczył i złapał zębami za nogę Weasleya. Zaciągnął go do tunelu pod Bijącą Wierzbą.- Nie! Kundlu wracaj tu! - krzyknęłam i ruszyłam za nimi, ale zatrzymała mnie gałąź żyjącego swoim życiem drzewa.
Hermiona i Harry próbowali się siłą dostać do tunelu, a ja szukałam w głowie zaklęcia, którego uczył mnie tata. W końcu sobie przypomniałam i rzuciłam czar, a Wierzba zamarła. Harry i Hermiona spadli z gałęzi, a ja już ruszyłam do tunelu, wołając żeby się pospieszyli.
- Skąd znałaś zaklęcie? - zapytała Hermiona cicho, gdy szliśmy tunelem.
- Tata mnie nauczył jakiś czas temu. Nie mogłam go sobie przypomnieć. Jak je rzucałam, też nie byłam pewna czy to to zaklęcie - wyjaśniłam.
- Słuchajcie... Chyba jesteśmy we Wrzeszczącej Chacie - powiedział nagle Harry i bardziej pobladł.
- Słyszę Rona - ożywiła się Granger i ruszyła niemal biegiem w górę.
Za chwilę pod naszymi stopami pojawiły się schody. Wspinaliśmy się z Harrym za Hermioną. W końcu wpadliśmy do pokoju z fortepianem na środku i łóżkiem po prawej, na którym siedział Ron. Miał zakrwawioną nogawkę i był biały niczym ściana. W rękach wciąż ściskał szczura.
- Harry uważaj! To pułapka! - krzyknął nagle, a za nami trzasnęły drzwi.
Okazało się, że stał tam Syriusz. W ludzkiej postaci. Na twarzy miał wypisane szaleństwo. Spoglądał to na Harry'ego, to na Rona.
- Zdrajca! Zabiłeś moich rodziców! - krzyknął Harry i wydobył różdżki.
- O nie, Harry. Zdrajca w tym pomieszczeniu jest tylko jeden. I jest nim Peter Pettigrew! No pokaż się Peter! Glizdogonie parszywy! 12 lat się ukrywałeś poczwaro! Ja te lata spędziłem za Ciebie w Azkabanie! - krzyczał jak opętany. Rozumiem jego szaleństwo. Rozumiem też to, że jednak już nie wytrzymał. Jednak mnie teraz trochę przerażał. - Teraz go znalazłem... Teraz mogę go zabić! - krzyknął i rzucił się w naszą stronę.
Nagle wpadli tu James i Remus. Przewrócili Syriusza i wycelowali w niego różdżkami.
- Nigdy nie grzeszyłeś zbytnią cierpliwością. Myślałeś, że nie dowiemy się jak wykorzystujesz Krzywołapa? - powiedział zirytowany Remus.

CZYTASZ
Harry Potter - Inna Historia
FanfictionCo gdyby Harry nie był jedynym potomkiem Lily i James'a Potter'ów? A może był ktoś jeszcze? Ktoś o kim nie mamy pojęcia? O kim cały świat nie wie? Może morderstwo w Dolinie Godryka wyglądało trochę inaczej? Może nie wszytko jest takie jak nam się wy...