14 Luty 1994 rok.
- Mam oficjalnie dość - powiedziałam siadając przy Ginny w klasie do Transmutacji. To nasza pierwsza lekcja, a już chciałabym koniec.
Nie mam nic do Walentynek, miłości, zakochanych par i w ogóle. Mam coś do cholernego różu w poniedziałkowy poranek, kiedy poprzedniego wieczora spedzałam czas z Syriuszem, pod czujnym okiem taty i wujka Remusa. Biegaliśmy, ganialiśmy się i wróciliśmy dopiero koło północy, więc spałam u taty, żeby żaden inny nauczyciel mnie nie przyłapał.
- A ja mam oficjalne wieści - odezwała się z szerokim uśmiechem.
- Dawaj. Plotki ploteczki to ja zawsze i wszędzie - ożywiłam się momentalnie.
- Żadne plotki. Potwierdzone informacje - poprawiła mnie i się zaśmiała. - W tym roku mamy trzech rekordzistów z liczbą Walentynek.
- Jest jeszcze przed 8, a już rekordy biją? - zdziwiłam się. Przecież to nierealne!
- Tak, ale słuchaj kto to...
- Witam. Zaprzestajemy wszelkich rozmów. Zaczynamy lekcję - przerwała dziewczynie profesor McGonnagall.Wyciągnęłam podręcznik i mały kawałek pregaminu, na którym napisałam krótkie "Kto?", po czym przesunęłam papier w stronę przyjaciółki. Odpisała natychmiast i mi podała. Schowałam pergamin pod podręcznik, a kiedy nauczycielka przeszła na drugą stronę klasy, spojrzałam na odpowiedź. Aż się zachłysnęłam powietrzem, a następnie zaczęłam się śmiać.
- Panno Evans, czy mogę wiedzieć co cię tak bawi? - zapytała surowo wicedyrektorka.
- Nie... Nic... Prze... Przepraszam - mówiłam, dalej się śmiejąc.
- Panno Evans! Albo się panienka uspokoi, albo szlaban - ostrzegła, jednak ja wciąż dławiłam się powietrzem i się śmiałam. Nie potrafiłam przestać. - W takim razie szlaban. Zapraszam do mnie dziś o 18. A teraz wyjdź i wróć jak się uspokoisz - nakazała kobieta, co zrobiłam niemal natychmiast.Za drzwiami usiadłam na środku korytarza. W ręku wciąż ściskałam kartkę z odpowiedzią od Ginny. Przeczytałam jeszcze raz, by się upewnić, czy dobrze zrozumiałam. Całkiem ładnym charakterem napisane było kilka wyrazów.
"Diggory, Profesor Lupin i Twój tata".
Kto wysyła nauczycielom walentynki?!- McGonnagall liczy, że Cię ochrzanię, więc... Za co masz szlaban? - zapytał mnie tata, kiedy po lekcjach pomagałam mu na stadionie.
- Nie mogłam przestać się śmiać - odpowiedziałam szczerze i znowu się zaśmiałam na wspomnienie tego. Co lekcja Ginny przekazywała mi informacje ile kto dostał walentynek.
- Yhym. A z czego się śmiałaś? - dopytał i wziął ode mnie miotły.
- Ginny przekazała mi pewne bardzo interesujące informacje - przyznałam z uśmiechem. Tata tylko spojrzał na mnie z zapytaniem na twarzy. - To ile masz wielbicielek? - spytałam i tym razem to mężczyzna zadławił się powietrzem.
- Nie wyobrażaj sobie niewiadomo czego młoda damo! - krzyknął. Najpewniej po prostu nie wiedział jak się tłumaczyć.
- Kiedy przedstawisz mi moją nową macochę?
- Mayen Rose Potter! Przestań w tej chwili! One mogłyby być moimi córkami! - wrzasnął, na co zaczęłam się śmiać.Tata śmiał się razem ze mną, do momentu, gdy zorientowaliśmy się co on tak właściwie powiedział. W jednej chwili zaczęliśmy się rozglądać czy nikt nie usłyszał, jednak nikogo nie widzieliśmy.
- Zapomniałem się. Mamy szczęście, że stadion jest zdala od szkoły - westchnął James, lecz ja nadal się rozglądałam.
Dokończyliśmy robotę i wróciliśmy do zamku. Oczywiście dalej było nam do śmiechu. Staraliśmy się tylko nie ponieść emocjom.
W Hogwarcie wszyscy właśnie wracali z ostatnich zajęć. Gdy tak szłam z nauczycielem u mojego boku, nie mogłam powstrzymać śmiechu. Nawet tu, na korytarzu, podlatywały do niego różowe i czerwone karteczki z wyznaniami miłosnymi.

CZYTASZ
Harry Potter - Inna Historia
FanficCo gdyby Harry nie był jedynym potomkiem Lily i James'a Potter'ów? A może był ktoś jeszcze? Ktoś o kim nie mamy pojęcia? O kim cały świat nie wie? Może morderstwo w Dolinie Godryka wyglądało trochę inaczej? Może nie wszytko jest takie jak nam się wy...