1 września 1992 roku
*Mayen*To już dziś. Mój pierwszy rok w Hogwarcie. Wczoraj z samego rana dostałam list mówiący o przyjęciu mnie do szkoły, a dziś już tam jadę. Ale muszę przyznać, że tak dziwnie mi tutaj. Z tatą przeprowadziłam się do Anglii tydzień temu. Wcześniej mieszkaliśmy w Kanadzie. Teraz natomiast stwierdził, że pewnie mój list z Hogwartu już czeka i muszę koniecznie tam iść. Nie wyobraża mnie sobie w innej szkole. I chociaż widzę jak bardzo bolesny jest dla niego powrót tutaj, to wiem, że nie zmieni zdania. Jest uparty i za każdym razem, gdy zaczynam temat, że moglibyśmy zamieszkać w Stanach i mogłabym tam pójść do szkoły, pada stwierdzenie "mama by tego bardzo chciała". Rzadko ją wspomina, a kiedy już to robi to zaczyna się obwiniać, że nie teleportował się z nią i jej nie obronił. Ani jej, ani mojego starszego brata.
W momencie, gdy ona nie wróciła ani się nie odezwała, tata zaszył się w Kanadzie ze mną i odciął od dawnych znajomych. Nie czytał niczego, żadnych gazet, ani nie słuchał plotek ze świata czarodziei. Zamieszkaliśmy na odludziu. Wokół nas pojedyncze domostwa mugoli i multum pól oraz łąk.- Tato, a jeśli trafię do Slytherinu? Co wtedy? - zmartwiłam się, stojąc na peronie.
- Wtedy Ślizgoni zyskają najlepszą czarownicę jaką mogliby mieć. Nie ważne gdzie trafisz. Ważne, żebyś zawsze była sobą - odpowiedział i przytulił mnie.Po chwili ucałował mnie w głowę i się pożegnaliśmy. Poszłam do pociągu, a on się teleportował do naszego nowego domu. Będę za nim niezmiernie tęsknić. Przez jedenaście lat byliśmy tylko ja i on. Zawsze razem. Mogę śmiało powiedzieć, że James Potter to mój najlepszy przyjaciel.
- Przepraszam, czy tu jest wolne? - zapytałam zaglądając do pierwszego lepszego przedziału, w którym siedziało trzech chłopaków. Pierwszy albo drugi rok.
- Jasne, siadaj - odpowiedział mi czarnoskóry i pomógł mi z kufrem. - Jestem Blaise Zabini.
- Coś słyszałam o Zabinich. Jedni z czystokrwistych? - zainteresowałam się, siadając naprzeciwko niego.
- Każdy z nas jest czystokrwisty, a ty? - odezwał się tym razem blondyn z ulizanymi włosami.
- Em... Dla tych z obsesją to raczej półkrwi - powiedziałam lekko niepewnie.
- Cóż, narazie jesteśmy dziećmi i status krwi nie robi wielkiej różnicy. Prawda? - spytał Blaise blondyna, jakby go karcił za coś.
- Niech ci będzie - przewrócił oczami. - Draco Malfoy. A to Goyle. Za chwilę powinien też przyjść Crabb - wyjaśnił mi po krótce. Zdziwiło mnie, że nie mówił do swoich przyjaciół po imieniu. Tak jakby ważne były tylko ich nazwiska i nic więcej.
- Miło mi was poznać. Jestem Mayen Evans - przedstawiłam się nazwiskiem panieńskim matki, ponieważ tak widnieje w moich dokumentach. Nie wiedzieć czemu, tata postanowił zostawić mnie Evans, a nie Potter.
- Ale ty masz dziwne oczy! - wykrzyknął nagle Goyle, który dotychczas siedział cicho.
- Och! Tata mówi, że oczy najbardziej pokazują, że jestem mieszanką rodziców. Mama miała zielone, a tata ma orzechowe - objaśniłam ze śmiechem.Faktycznie mam prawe oko brązowe, niczym tata, a lewe zielone, jak mama. Włosy natomiast mam kasztanowe i do tego kilka piegów na nosie. Idealna mieszanka rodziców!
- Dobrze usłyszałem? Miała? - dopytał Draco. I momentalnie mój uśmiech zniknął.
- Tak. Umarła, gdy miałam dwa miesiące. Jedna z ofiar tego idioty, który wywołał wojnę - mój dobry humor szlag jasny strzelił.Nienawidziłam Voldemorta za odebranie mi rodziny. Mimo, że byłam za mała i nie pamiętam ani mamy, ani wujostwa, ani brata. Ten dureń nie miał prawa zabijać nikogo, tylko dla własnej idei. Zwłaszcza małego dziecka.
- Przykro mi - powiedział blondyn ze szczerą skruchą w głosie.
- Ta... Mi też.Po moich słowach nastąpiła niezręczna cisza, którą dopiero po jakimś czasie przerwał Zabini.
- Do którego domu chciałabyś trafić? Bo chyba jesteś pierwszoroczna, co nie?
- Tak, dopiero zaczynam naukę. A co do domu to nie mam pojęcia. Każdy jest w pewien sposób wyjątkowy i to gdzie trafię zależy już tylko od Tiary Przydziału - odpowiedziałam szczerze. - A wy jesteście na drugim roku? - dodałam po sekundzie namysłu.
- Tak. Jesteśmy ze Slytherinu.Dalej rozmowa zeszła na temat nauczycieli i zajęć. Gdzieś w połowie drogi dołączyli do nas Crabb, o którym wspomniał Malfoy, oraz dziewczyna z klasycznym bobem na głowie - Pansy Parkinson.
Droga minęła dość spokojnie. Jako, że tata wiele mi opowiadał o świecie czarodzei i o samym Hogwarcie, miałam możliwość wypowiedzenia się na dany temat.
Polubiłam ich towarzystwo i wbrew temu, co powiedział mi ojciec na peronie, dopiero tu, w pociągu, przestała mi dokuczać wizja bycia Ślizgonką. Teraz uważam, że już wszędzie bym się wpasowała.

CZYTASZ
Harry Potter - Inna Historia
FanfictionCo gdyby Harry nie był jedynym potomkiem Lily i James'a Potter'ów? A może był ktoś jeszcze? Ktoś o kim nie mamy pojęcia? O kim cały świat nie wie? Może morderstwo w Dolinie Godryka wyglądało trochę inaczej? Może nie wszytko jest takie jak nam się wy...