6

837 38 1
                                        

1 września 1993 roku

Będąc już w pociągu, szukałam kogoś znajomego. Szłam, zaglądając do każdego przedziału przez szyby. W pewnym momencie zauważyłam również Harry'ego, Hermionę i Rona, jak siedzieli i rozmawiali. Przy nich spał jakiś człowiek. Weszłabym tam, ale nie byłam gotowa na rozmowę z bratem po tylu latach.
W końcu znalazłam moich ulubionych ślizgonów. Bez wahania otworzyłam drzwi przedziału.

- Hej, mogę się dosiąść? - zapytałam z uśmiechem, patrząc pokolei na Crabbe'a, Goyle'a, Zabiniego i Malfoy'a.
- Jasne! Jak miło cię widzieć! Jak tam na wakacjach? - ucieszył się Zabini. Wstał niemal odrazu i mnie przytulił, co oczywiście odwzajemniłam.
- Długo i nudno - zaśmiałam się, gdy czarnoskóry posadził mnie obok siebie. - A jak tam u was? Wyjeżdżaliście gdzieś?
- Jeśli nie liczyć tych wszystkich imprez arystokrackich, to nie - odpowiedział znudzony Draco.
- Żaden z was nigdzie nie wyjeżdżał? - zdziwiłam się, gdy cała reszta po prostu milczała.
- No cóż, Blaise wyjechał chyba do Francji - powiedział niepewnie Goyle.
- Nie. Miałem wyjechać, ale nagle okazało się, że jest zbieg z Azkabanu i rodzice zrezygnowali z wyjazdu - wyjaśnił.
- Och, właśnie! Black! Moglibyście mi coś opowiedzieć o nim? Tak jakby... Wychowywałam się za granicą i nie mam pojęcia o tym człowieku - to nie było do końca kłamstwo, ok? Jeszcze miesiąc temu nie miałam pojęcia co z nim. Znałam go tylko z opowieści taty.

Gdy chłopcy zaczęli mi o nim opowiadać, było jasne, że uważają go za mordercę i zdrajcę. Równocześnie nie powiedzieli mi nic nowego. Dlatego w połowie tych opowieści, utkanych głównie z bezpodstawnych plotek, zaczęłam myśleć o czym innym. Mianowicie o tacie.
Tamtego wieczoru, gdy powiedziałam mu prawdę, nagle przyleciała sowa. Powiedział mi tylko, że to list z Hogwartu i zamknął się u siebie. Do końca wakacji nie chciał mi powiedzieć, jaka była decyzja Dumbledore'a. Pewnie więc go nie przyjęto. Przecież powiedziałby mi coś tak radosnego, jak to, że jedzie do Hogwartu. A on cały ten czas chodził zamyślony i jakby przygnębiony.

Kilka godzin później byliśmy już w Hogwarcie na Uczcie Powitalnej. W którymś momencie Draco zaczął żartować z Harry'ego, przez jego omdlenie w pociągu. Miał nieprzyjemne spotkanie z Dementorem, który sprawdzał pociąg. Ucieczka Blacka daje się we znaki.
Ceremonia Przydziału już była, więc w tej chwili Dumbledore zaczął przemowę. Najpierw przywitania i te sprawy. W końcu przyszedł czas na nauczycieli.

- Przedstawiam wam profesora Remusa Lupina. Naszego nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią - wielkie brawa.

Dopiero po chwili zorientowałam się, że to przecież jeden z Huncwotów. Dokładnie Lunatyk. Przez tatę określany jako ten najmądrzejszy i najrozsądniejszy.
Później przedstawił nam nauczyciela Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami - Rubeusa Hagrida. W tamtym roku został zamknięty w Azkabanie, gdyż myśleli, że to on otworzył Komnatę Tajemnic.
Nagle przez drzwi przy stole nauczycielskim wszedł ktoś z twarzą zasłoniętą obszernym kapturem. Dyrektor powiedział pod nosem coś co brzmiało "już jest" i uśmiechnął się. Podszedł, by przytulić przybysza i wskazał mu wolne miejsce przy stole.

- Z racji tego, że pani Hooch wzięła urlop na czas bliżej nieokreślony, potrzebowaliśmy kogoś na zastępstwo. Nasz nowy nauczyciel latania na miotle, przejmie również obowiązki sędziego w rozgrywkach Quidditcha. Pragnę przedstawić wam, oto James Evans.

Wielkie brawa, a mężczyzna dopiero po chwili zdjął kaptur. Ustał i ukłonił się z uśmiechem.

- Tata?! - krzyknęłam szczerze zdziwiona.

Dookoła ludzie spojrzeli na mnie jak na wariatkę, ale jakoś specjalnie się tym nie przejęłam. Z wielkim uśmiechem wstałam i nie patrząc na nikogo, podbiegłam do mężczyzny. On również ze śmiechem przeszedł przed stół nauczycieli. Wskoczyłam na niego i wspólnie obróciliśmy się kilka razy wokół własnej osi.

- Ale dlaczego Evans, a nie...
- Wyjaśnię ci jutro, zgoda? - przerwał mi szybko.
- Dobrze. Cieszę się, że jednak tu jesteś - przytuliłam go jeszcze mocniej.

Wcześniejsze dziesięć miesięcy było katorgą. Nagle musiałam wyjechać i kontaktować się z nim tylko listownie. Dlatego, wcześniej mając go na codzień, było mi ciężko się przyzwyczaić do jego braku. Teraz mogę znowu mieć go znowu na codzień.

- Dobrze. Czy panienka Evans może wrócić już na swoje miejsce? - poprosił z uśmiechem dyrektor.
- Tak, oczywiście. Przepraszam - przytuliłam jeszcze raz tatę i wróciłam do stołu domu lwa.

Dalej Dumbledore mówił coś o Dementorach patrolujących wszystkie wejścia i wyjścia z Hogwartu. Moim zdaniem to głupota. Przecież Syriusz w życiu by nie zdradził. Znam go jedynie z opowieści taty, ale wiem, że w życiu by go nie zdradził.

Następnego dnia, po lekcjach, poszłam do gabinetu taty. Miał mi wyjaśnić czemu zmienił nazwisko, oraz dlaczego przemilczał fakt, że go przyjęto na stanowisko nauczyciela. Jednak, wchodząc do jego gabinetu, z pewnością nie spodziewałam się tam Remusa Lupina, ani tym bardziej Severusa Snape'a.

- Mayen, już jesteś - tata podszedł szybko do mnie, przytulił mnie i zamknął za mną drzwi.
- Dzień dobry profesorze Snape, profesorze Lupin - powiedziałam, będąc lekko skołowaną ich obecnością.
- Mogę wiedzieć wreszcie co ja tu robię? - zapytał wiecznie zirytowany nauczyciel Eliksirów.
- Severusie, jestem świadom tego, że mogłeś mnie rozpoznać. Dla obecnych tu, nie jest żadną tajemnicą nasza wspólna przeszłość - zaczął wyjaśniać ojciec, jednak przerwało mu prychnięcie.
- Miło, że temu dziecku opowiadasz swoje szkolne czasy. Możesz mi powiedzieć, czemu nie swojemu synowi? Czemu ty tu jesteś, a nie Lily? Dlaczego to Lily tam leżała, w pokoju Harry'ego, a ty... - urwał nagle i otworzył szerzej oczy. - Przecież ja ciebie tam widziałem. Byłeś tam. Leżałeś martwy przed schodami.
- To nie byłem ja. To był Harlan, mój starszy brat. Ja i Lily wyjechaliśmy tego dnia, by... Coś sprawdzić. Zostawiliśmy Harry'ego pod opieką Rose i Harlana. W pewnym momencie Lily kazała mi zostać z Mayen i obiecała, że zaraz wróci. Niestety nie wróciła. Zostałem z Mayen w Kanadzie. Urwałem wszelkie kontakty, słyszałem jedynie o zakończeniu wojny, ale nie chciałem nic więcej wiedzieć. Dopiero, gdy Mayen poszła do szkoły, dowiedziała się, że Harry żyje. Powiedziała mi o tym kilka dni temu - wyjaśnił patrząc na podłogę.
- Chyba nie za bardzo rozumiem. Mayen jest waszym drugim dzieckiem? - dopytał zdezorientowany Remus.
- Tak. Jestem Mayen Rose Evans. Właściwie powinnam być Potter, ale w dokumentach szkolnych jakimś cudem zaistniałam jako Evans, więc... Tak już zostało - zaśmiałam się lekko zmieszana.
- Urodziła się o pół miesiąca za wcześnie. Nie wszyscy jeszcze się wtedy dowiedzieli o małej. Zabraliśmy ją wtedy ze sobą - dopowiedział tata.
- Harry musi się dowiedzieć. A co z Syriuszem? Przecież on...
- I właśnie dlatego rozmawiamy - przerwał Lupinowi ojciec. - Harry narazie nie może się dowiedzieć. Syriusza trzeba najpierw znaleźć, dopiero wyjaśnimy całą sprawę.
- A co tu jest do wyjaśniania? Musisz przyznać wreszcie, że Black cię zdradził i to przez niego Lily nie żyje.
- To wcale nie Syriusz! Strażnikiem Tajemnicy był Peter Pettigrew! Syriusz nie zdradził by rodziców! Nie zabiłby tych niewinnych mugoli! - zaoponowałam.
- Peter Pettigrew nie żyje. Zginął również z ręki Blacka - wysyczał Nietoperz nachylając się do mnie. Kątem oka widziałam jak tata już rusza, by osłonić mnie przed "niebezpieczeństwem". Nie byłam jednak grzeczną dziewczynką, która kuli się przed surowym wzorkiem. Potrafiłam odpyskować. Nawet nauczycielowi.
- Jeszcze raz obrazi pan przyjaciół mojej rodziny, a obiecuję, że pożałuje pan każdego wypowiedzianego słowa. Jestem córką jednego z Huncwotów i umiem komuś doszczętnie uprzykrzyć życie - również wysyczałam patrząc mężczyźnie prosto w oczy.
- Ale nie zrobi tego oczywiście, ponieważ jesteś nauczycielem, Severusie - zaśmiał się niezręcznie tata, łapiąc mnie za ramiona, jednak ja dalej mierzyłam się wrogim spojrzeniem ze Snape'em.
- Dobrze. Po prostu nie możemy nikomu zdradzić, że Wasze prawdziwe nazwisko to Potter. Harry nadal ma myśleć, że jest sierotą. Mamy znaleźć Łapę i z nim porozmawiać. Musimy się również dowiedzieć, czemu akurat teraz postanowił uciec - podsumował wszystko Lupin.
- Mnie w to nie mieszajcie. Nic nikomu nie powiem, ale jeśli dowiem się, że pomagacie mordercy to podejmę właściwe środki - powiedział Snape i ruszył do drzwi.
- Rozumiem Severusie. Dziękuję - odpowiedział tata, a po chwili mężczyzna wyszedł trzaskając drzwiami.

Chwilę staliśmy w miejscu nie wiedząc co zrobić. Jednak już po kilku sekundach, dawni przyjaciele wpadli sobie w ramiona. Widziałam jak obydwojgu poleciały pojedyncze łzy. Uznałam, że to najlepszy czas by się wycofać. Ta dwójka ma sobie sporo do opowiedzenia.

Harry Potter - Inna Historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz