17

476 29 9
                                        

1 września 1994 roku

Dziś wracamy do Hogwartu. Całą gromadą przenieśliśmy się na King's Cross, by stamtąd ruszyć na peron 9 i 3/4. Przyciągaliśmy uwagę, to napewno. Ale co z tego? Mieliśmy to kompletnie gdzieś!

- Zachowuj się tam! - pogroził mi palcem tata, na co przewróciłam oczami.

- Spokojnie, on przez to rozumie, żebyś wstydu nie przyniosła Huncwotom - wyjaśnił wujek Remus i mrugnął do mnie, po czym mocno mnie przytulił.

- Pisz często, Mała Potter. Nie zapominaj o nas, a zwłaszcza o swoim najlepszym kompanie zbrodni. Okej? - powiedział Syriusz, wyrywając mnie wręcz z objęć Lupina i samemu mnie przytulając.

- Jak miałabym zapomnieć o moim ulubionym pchlarzu? - zaśmiałam się, a razem ze mną tata, Remus i Harry.

- Ja ci dam pchlarza, ty mała zołzo. A teraz spadaj, muszę się pożegnać z chrześniakiem.

Odstawił mnie na ziemię i przytulił Harry'ego. Coś mu szeptał do ucha. Następnie pożegnał się z nim Remus, który życzył mu udanego roku i też go przytulił. Na koniec podszedł do niego tata. Miał łzy w oczach, co starał się ukryć.

- Jestem dumny. Mama też by była. Kocham cię synu - powiedział to z zaciśniętym gardłem, patrząc Harry'emu prosto w oczy.

- Ja też cię kocham tato - odpowiedział mu chłopak i przytulił go mocno.

Nagle rozległ się gwizd lokomotywy. Ostatni sygnał przed odjazdem. Pomachaliśmy im we dwójkę na pożegnanie i ruszyliśmy do pociągu.

- Chcesz usiąść z nami? - zapytał mój brat, gdy znaleźliśmy przedział z jego przyjaciółmi.

- Znajdę Ginny i bliźniaków. A może uda mi się znaleźć Draco i Blaise'a. Widzimy się w zamku - uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam odchodzić, ale złapał mnie za nadgarstek.

- Jesteś pewna, że Ślizgoni to dobry wybór? Zwłaszcza ktoś taki jak Malfoy?

- Braciszku, cieszę się, że się troszczysz, ale nie wybieraj mi przyjaciół. Tata już się przekonał, że nie warto. Ty już na starcie sobie daruj, okej?

Na moje słowa chłopak pokiwał głową z westchnieniem. Pożegnaliśmy się i on wszedł do przedziału, a ja poszłam dalej. Nie znalazłam dwójki Ślizgonów, ale za to znalazłam Ginny, bliźniaków i Lee Jordana, do których się przysiadłam. Droga minęła mi więc wesoło.
W Hogwarcie wszystko po staremu. Ceremonia Przydziału, uczta i tak dalej. Chciałabym żeby tak było. No ale Dumbledore ogłosił coś niezwykle ważnego.

- W tym roku Hogwart ma zaszczyt zostania gospodarzem Turnieju Trójmagicznego. - Podekscytowanie, szepty, ochy i achy. Ogólny zachwyt przeszedł przez Wielką Salę, więc dyrektor uciszył ich gestem dłoni. - W związku z tym w naszych murach będziemy gościli przedstawicieli dwóch wspaniałych, magicznych szkół, jakimi są Beauxbatons oraz Durmstrang.

Teraz to już w ogóle zachwyt osiągnął chyba szczyt. Tylko czym? Turniej jest niebezpieczny, ginęli w nim ludzie. Może i lubię oglądać rywalizację w tego typu rozgrywkach, ale nie w takich gdzie uczestnik może zaginąć na tygodnie i zostać znaleziony martwym.
A te dwie szkoły? Jedna to wymuskane panienki, które pewnie tyłek sobie podcierają płatkami róż, a druga to mięśniacy, mięśniacy i jeszcze raz mięśniacy. Wątpię by mieli coś więcej oprócz mięśni, na przykład mózg.

- Fred... - powiedział jeden z bliźniaków, koło których siedziałam.

- George... - kontynuował drugi.

- Bierzemy...

- Nie! - Przerwała im wspólną wypowiedź Hermiona. - W tym Turnieju ginęli ludzie. Nie sądziłam, że Dumbledore będzie na tyle głupi żeby coś takiego organizować.

Harry Potter - Inna Historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz