Mężczyzna w telefonie powiedział mi,że moja mama leży w szpitalu w śpiączce.
....-cisza,która trwała w telefonie dzięki mnie,trwała parę sekund lecz dla mnie była to wieczność.
Nie mogłam uwierzyć ,że stało się coś tak strasznego ,w końcu,końców czas odezwałam się do mężczyzny,pytając gdzie moja mama leży.
-A mogę się dowiedzieć gdzie znajduje się moja mama-zapytałam drżącym głosem,bo wiedziałam,że zaraz zaleje się łzami-dalej nie wierzę w to co usłyszałam.
-Tak,pani mama leży na oddziale hospitalizacji w szpitalu pare kilometrów od pani Emily Jones zamieszkania,wyśle pani lokalizacje z tego telefonu.
Miałam tam z 30 minut drogi więc pojechałam na moim motorze.Nie miałam wyboru.
W końcu uspokoiłam moje myśli w płaczu poprzez wyciszenie,było to parę dobrych sekund ciszy,myślę ,że ten niejaki doktor zrozumiał co teraz czuję
Po błogiej ciszy się w końcu odezwałam.
-Dobrze dziękuję j-już tam jad-dę-mówiłam z oddzielnie dzieląc na słowa i na płacz.
Nie widzę Tobiego!
-Tobii?!!
-Gdzie jesteś ?!Nagle zauważam,że Tobi leży na drodze przed moim domem.
Nagle dotarło do mnie,że on już nie żyje.
Miałam otwarte drzwi przez chwilę ,miałam je zamknąć ,ale chciałam żeby trochę bardziej wpłynęło powietrze do mieszkania,gdyż miałam je na prawdę już zamykać to była tylko SEKUNDA!!LECĘ do Tobiego biorę go na ręce i zalewam się łzami,Tobi jest niosący przeze mnie na rękach.Kładę go na kanapie i nakrywam kocem.Mimo tylko został potrącony nie ma większych obrażeń,nie pozwolę go bardziej skrzywdzić i nie pozwolę tak sobie przejeżdżać przez samochody przez mojego TOBISIA.
Siedzę i płacze gdy dobija mnie samą wiadomość,że moja mama może się już nigdy nie dobudzić.
Stwierdziłam,że potem powiem to mojemu bratu,gdyż myślę ,że nie ma teraz czasu ze mną rozmawiać o tak poważnej rzeczy...
Ubrałam klasyczne czarne leginsy krótki neonowy top i lekka przewiewną koszule w kratkę.Ubrałam białe Nike Air,przy tym spakowałam do mojego plecaka parę potrzebnych rzeczy,bo planuje tam być cały dzień.I wyszłam zamykając na klucz drzwi i przy tym zabierając klucz do mojego małego plecaka GUESS.
*
Próbuje się nie denerwować,ale stres oraz strach,że mogę mamę stracić jest wielki.
Nagle zauważam niedaleko mnie stacje paliw.Postanawiam się zatrzymać.
Wysiadam z YAMAHY i idę do małego sklepu obok tankowania na stacji paliw.
.
Kupuje sobie kawę w buteleczce ze Sturbuscka i miętowa gumę.Płace i wychodzę ale jestem zapłakana i przykuwam uwagę jednego z chłopaka,który stoi pod sklepem z energetykiem.
Jest pięknym brunetem,dobrze zbudowanym o oczach w kolorze niebieskim.
Podchodzi do mnie jakby był nie wiadomo kim.
-dlaczego płaczesz-pyta na co ja się dziwię nawet to nie jego sprawa co się u mnie wydarzyło.-co cię to-niemal krzyczę-odpowiadam tym,bo co miałam niby odpowiedzieć jakby on płakał ja bym nie podeszła i się nie spytała(wiem,że to dziwnie brzmi,ale wiecie o co chodzi).
-nie bądź taka ostra dziewczyno-unosi dłonie w geście kapitulacji.
-to się odwal-mówię ostro,podnosząc przy tym swój cienki głos.Po czym ze łzami zakładam kask na głowę,chowam telefon i kawę do plecaka,a gumę odpakowuje i biorę z niej 4 listki,chowam i wyruszam patrząc się na chłopaka z dziwnym wzrokiem ,no bo kim niby jest,że miałabym mu o tym powiedzieć.
*
Parkuje mój środek transportu.Gdy widzę sam szpital już mi się chce płakać ,że moja mama jest w nim.
Idę do sali w której leży moja mama i gdy ją widzę przez szybę zalewam się łzami,postanawiam zadzwonić teraz do mojego brata na sali poczekań.
-H-halo-płacze już totalnie gdy wiem że muszę mu o tym powiedzieć.
-Lily?-placzesz?-zapytał z taką troską,że chciałabym,żeby był teraz przy mnie i mnie przytulił.
-Nathan,ja nie wiem co ja mam robić!-krzyczę ale nadal płacze,-już całkiem nic nie widzę przez łzy.
CZYTASZ
Love at first sight.
Teen Fiction-ty jesteś pijana?-trudno jej utrzymać równowagę,więc pomagam jej ustać.Łapię się za brzuch i powoli siada podtrzymując się na mnie. -Brałaś coś?-dalej nie odpowiada,ale ma bardzo powiększone źrenice... -Do mnie mówisz?-ledwo stoi na nogach ,próbuje...