Godzina 5:24.
Robi się powoli ciepło i przyjemnie.Od tamtego czasu nie zdrzemnęłam się,wydawało mi się to bardzo głupie.Nie wiem co będę robić przez te prace dni,o ile mnie nie znajdą.W telefonie kończy mi się bateria więc bardzo super.W sensie dobrym i złym.
Złym:nie mam kontaktu z przyjaciółką.
Dobrym:nikt nie będzie miał ze mną kontaktu.Emocje już totalnie opadły,nie chcę się zabijać,ja chcę tylko do przyjaciółki.Zachowuje się jak kretynka,ja nie mogę tak tu siedzieć i myśleć,ja muszę działać,ja muszę jechać i z nią teraz przebywać.Moje myśli są w tym momencie tak wielkie,że mnie wyganiają z tego lasu.Może i nie wiem gdzie teraz jestem,ale gdzieniegdzie pamiętam jak wrócić do domu.
~
Więc idę już dobrych parę minut,właśnie myślę nad moją przyjaciółką i również o tym m,że kompletnie zapomniałam przyjechać na zakończenie roku i odebrać moje świadectwo.Jestem pewna co do 98%,że mam pasek,bardzo dobrze się uczę,ale myślę,że to tylko przez to,że dużo zapamiętuje i nie sprawia mi to kłopotu,ale też przez zaciekawienie i chęcią poznania danej rzeczy.
Postanawiam,że idę,ale to tylko że względu mojej przyjaciółki,ona mnie potrzebuje,muszę do niej lecieć.
*
Biegnę do mojego domu,mało jest to ciekawe,ale zaraz dobiegnie do domu.Widzę Alexa i Nathana,gdy siedzą i się załamują.
Podbiegam i mówię.
-Nic mi nie jest-podnoszą głowy spod dłoni i podbiegają do mnie.
-Gdzie ty byłaś!?-są wkurzeni,nie wiedzą z jakiego to powodu uciekłam,może to nie długo,ale zapomniałam,że mojego brata da się wkurzyć bardzo szybko gdy się już to zrobi,ale potem i tak szybko wybacza.
Zaczynam płakać,nie lubię gdy ktoś podnosi na mnie głos,ale mam łzy w oczach z dwóch powodów,pierwszego,dlatego,gdyż na mnie nakrzyczał i wiem,że to normalne,a z drugiego,ponieważ musimy już wyruszać do Los Angeles.
-Sory,nie chciałem-łapie się za ten cholerny kark,gdy Alex podchodzi do mnie i mnie przytula,co jest dla mnie bardzo dziwne,czuję się nie swojo.Powoli daje znaki,że już może mnie puścić i właśnie przestaje.
-Musze wam coś powiedzieć...-stoimy w ciszy przez około trzech sekund gdy w końcu zastanawiam się,żeby im to powiedzieć.
-Muszę wylecieć z tąd na chociaż jeden dzień-czuję się zakłopotanie dziwnie,w jaki sposób to powiedziałam,nie chcę,żeby ze mną lecieli,jestem już pełnoletnia osobą.
-Co?Chcesz się wyprowadzić?-Nathan reaguję gwałtownie,na to co powiedziałam.
-Nie,to coś innego-uspokajam go,w życiu bym nie opuściła tego miejsca,nawet jeśli jestem tu krótko i nie znam nikogo, awet żadnej koleżanki,to i tak tu zostanę,a w przyszłości się zobaczy jak się dalej potoczy moje życie,ale skupmy się na tym,że Victoria może umierać...
-Nie chce was smucić,ale muszę wyjechać na 1,lub 2 dni,że względów...emm...szkoły.-wymyślam,nie wiem po co,to reakcja obronna chyba,nie wiem dlaczego,ale uważam,że powinni się o tym potem dowiedzieć.
-Są wakacje-odpowiada mój brat z niezrozumiała miną na twarzy...
-Muszę odebrać moje świadectwo od Victorii,ponieważ nie było mnie w szkole,pani dyrektor zgodziła się wziąść świadectwo przez Victoria,dzięki czemu ja je w obietnica potem odbiorę.
-Okej,zgadzam się,ale masz mnie o wszystkim informować,ale ja ci ustalę lot.
-Ale ja muszę dzisiaj!-trochę mój głos.się podnosi,nie mogę tak tu czekać i stać z założonymi rękami.
-Dlaczego?
-Bo tak po prostu... Dlaczego by nie?
-Dobra załatwię najszybszy lot,ale masz jak najszybciej wracać,zadzwonisz do mnie gdy będziesz chciała sobie przedłużyć pobyt,żeby pobyć u przyjaciół.
Wchodzę do domu i znowu zaczynam szlochać.
Nathan odjeżdża gdzieś samochodem,a Alex wchodzi do domu.
Ocieram szybko łzy i uciekam do mojego brudnego pokoju.
Dawno nie sprzątałam,przydało by się.
Godzina 6:00
Nie jestem śpiącą,chce się wypłakać i zaczynam sprzątanie.
7:20.
Już posprzątałam podłogę i zabieram się za zabieranie ubrań do prania,gdy nagle z mojego telefonu przychodzi SMS od Victorii.
Moja kochana 🔥.
Część,chciałam cię tylko poinformować,że moje dni życia zostały ograniczone do 2🤕🙇.
Od ciebie:
Co?Ale jak to,już do ciebie jadę!
Moja kochana 🔥.
Nie trzeba,nie wiem czy cię wpuszczą do szpitala,wpuszczają tylko rodzinę.
Od ciebie:
Nawet mi nie wspominaj o takich głupotach!Ja zawsze daje rady,a to będzie dla mnie gówno warte,gdy mnie nie wpuszczą to im ześle łomot,mogę się prosić o policję,nic mnie nie pokona!ROZUMIESZ?!
Moja kochana 🔥.
Kocham cię,zawsze byłaś taką niepokonaną,niepoddającą się dziewczyną,jesteś kochana!
Od ciebie:
Też cię kocham❤️🥺.Nie zdawałam sobie sprawy jak głośno zaczęłam płakać,starałam się uciszyć,ale chyba na marne,jednak trochę się uspokoiłam,ale dalej nie mogę w to uwierzyć.
Co do pokoju,jest posprzątny,zabieram się za pakowanie małej walizki.
Zabieram do niej,na pewno telefon,parę ubrań na zmianę i różne osobiste rzeczy.
*
Gdy już kończę się pakować wsadzam do niej mój szczęśliwy kamień,od teraz będzie należał do niej i zawsze już będzie obok niej.
Nie przestaje płakać,a moje łzy się nie wyczerpują,biorę z walizki telefon i postanawiam go naładować,aż do mojego odlotu,gdyż niedługo będę już musiała wylatywać jeśli chce spędzić jak najdłuższe chwilę z moją ukochaną przyjaciółką.
7:34.
Leżę na moim łóżku i rozmyślam co ze mną będzie gdy Victoria umrze,niby wytrzymywałam bez niej,ale coś we mnie pękło,że jej już nie będzie,zawsze wszystko na złość i to musi mi się tylko przytrafiać.Mama co?umarła,Victoria co?Umarła,Ja co?Wyjechałam,Przyjaciele,co?są daleko ode mnie,Mój chłopak,co?Kurwa,przecież ja nie mam chłopaka,rodzina,co?Mam tylko brata i tego pieprzonego Alexa.Nie wiem co ze sobą zrobić,jestem tak wkurzona na siebie,to wszystko przeze mnie,patrzę na moje pozostałości ran po cięciach,a mogłam już nie żyć,może byśmy się spotkały w niebie?
Próbuję wstać,ale chyba znowu mam migrenę,na szczęście jest to u mnie chwilowe.
*Udaje mi się wstać gdy ból ustaje po 20 minutach,podchodzę do lustra i wyglądam jak psychopatka z psychiatryka.Mam rozczochrane włosy,czerwone oczy jak i twarz od płaczu i żołądek mnie w nieustającym bólu uciska.Postanawiam iść się zapytać brata kiedy mogę wylatywać.
CZYTASZ
Love at first sight.
Teen Fiction-ty jesteś pijana?-trudno jej utrzymać równowagę,więc pomagam jej ustać.Łapię się za brzuch i powoli siada podtrzymując się na mnie. -Brałaś coś?-dalej nie odpowiada,ale ma bardzo powiększone źrenice... -Do mnie mówisz?-ledwo stoi na nogach ,próbuje...