Rozdział 3.

36 4 0
                                    

Minęły 4 dni mama miała wrócić wczoraj .Minęło 5 dni jeśli się mylę,a sama zaczynam się martwić.Jestem dziewczyną wrażliwą,która gdy coś niepokojącego zobaczy to tego nie odzobaczy i musi działać.

Godzina 7:30.
Dziś w czwartek miałam na godzinę 8:25.
  
Jednak nie wiem czy się skupie na lekcjach ,gdy mama nie wraca ,lecz trzeba się wziąść w garść.

Wczoraj już wypróbowałam moją maszynę i zakochałam się w niej.

Godzina :8:15.

Mam 10 minut.

Wyszłam z domu i wsiadłam na moja Yamahę.

Moja przyjaciółka również była bogata ,równała się ze mną lecz ją mama podwoziła do szkoły.Gdy zobaczyła mnie najprawdopodobniej była w szoku.Od razu przybiegła do mnie ,przywitała mnie ciepłym uściskiem.W niektórych momentach ciężej mi było oddychać.

-Cześć kochana-dalej była w szoku ,ale również zauważyłam u niej podekscytowanie,czytałam w jej myślach ,że będę od teraz jej szoferem.

-No heejj-przeciagam-
Co sądzisz o moim motorku

-No kurdee- jest piękny tak jak ty-pochwal się od kogo takie cudo dostałaś.

-Od mojego kochanego..-nie daje mi dokończyć ,Victoria szaleje za chłopakami.

-Dokończyła-chłopakaaa??-uu.
Ruszała dziwne brwiami przy tym,robiąc dziwne miny.

-Oj weź przestań-mówię to zawsze,bo Victoria jest typem Marzyciela i za dużo sobie dopowiada.Po czym dopowiedziałam poprawne zdanie,dotyczące mojego prezentu na przyszłe urodziny.

-Dostalam to cudo od brata.
-Uuuu-Nathana?

- no a kogo?! -niemal krzyczę ,wszystkie twarze osób pod szkołą kierują się na mnie.

-Victoria wybucha śmiechem-za to inni już nie zwracają na mnie uwagi.

Parkuje motor pod szkołą i idziemy razem na lekcję.

      *PO LEKCJACH.
Pov Victoria.
Bardzo bym chciała ją zapytać,czy by mnie nie mogła odwieźć do domu,podchodzę do niej i pytam.

-Nie mogłabyś mnie odwieźć,proszę-robię kocie oczy i trzepocze moimi długimi czarnymi rzęsami.

Pov Lily.
Jasne ty moja szalona dziewczyno.

Jedziemy do jej domu wysadzam ją,a sama jadę do swojego kochanego domu.Gdy osiągam 80km postanawiam zwolnić jest godzina 15 po południu,gdy zostaje mi 3 minuty drogi jadę już 50km na h i już widzę mój dom.

Jednak dalej nie widzę białego BWM mojej mamy.

Postanawiam,że zadzwonię do Nathana,zaczynam na prawdę się martwić.

-Halo Nathan-mówię spokojnym głosem do brata.

-Halo ,hej-stało się coś ,że do mnie dzwonisz o 15:36?

-Mama miała wrócić wczoraj ze służbowego wezwania z pracy.Jednak jej nie ma...

-No może zaraz do ciebie napiszę ,że jej się przedłużyło-mówi to jak gdyby nic się nie stało.

-Nathan,ona powinna wrócić wczoraj!-jednocześnie podnoszę głos,otwierając moje drzwi do domu.

-Uspokój się!Bądź dobrej myśli-te słowa jednak wypowiada oschle i twardo,jednak wiem ,że w środku jest załamany tak jak ja-no może trochę mniej.

-Okej,będę cię informować gdy zdobędę jakieś informacje.

-Dobra,dzięki Pa-ostatnie słowa tej rozmowy.
A gdy chce odpowiedzieć rozłącza się ze mną w pół mojego pożegnalnego słowa.

-no,p-a-rozmowa przerwana.

No nic powinnam być dobrej myśli.

                                    *
Nie zauważam Tobiego nigdzie.

Mój telefon wibruje gdy widzę na nim połączeczenie od mamy.

Odbieram.

W telefonie słychać jednak głos mężczyzny.

-Halo-jest tak spokojny-jednak dalej nie wiem kogo jest to głos.
-Halo ?Kim pan jest i co jest z moją mamą.

-A pani jest córką pani Emily Jones tak?-podejrzewam co się mogło stać.

-T-ttak-wstrząsnło mną to co usłyszałam...

Love at first sight.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz