Dochodzę do domu i idę do mojego pokoju,postanawiam,że wypiję kieliszki wódki,z osiemnastki w prezencie której jeszcze nie otworzyłam.Nie słyszę,żeby ktoś szedł więc biorę kieliszek i nalewam go do pełna.
Przynajmniej będę swoje,,dni"przeżywać w łóżku z ranami i wódką,chociaż muszę ją chować,gdy się napije,bo jak na nastolatkę dość za dużo pije alkoholu.
Nie chcę palić papierosów,to mi wystarcza na długiego kaca i smutek.Wypijam 3 kieliszki,chce mi się spać,więc,żeby nie zasnąć za szybko chowam wódkę do szafy za butami i kładę się do łóżka gdy godzina pokazuje 19:24.
*
Godzina 23:27.
Słyszę pukanie do drzwi -nie odzywam się ale ktoś uchyla drzwi,ale po chwili wchodzi. To był on.
-cześć-odpowiada patrząc się na mnie,gdy jestem zakryta najcieńszym kocem jaki posiadam.
Nie odpowiadam tylko łzy mi napływają do oczu.
-Możesz mi powiedzieć co się stało?-siada na moim łóżku,gdy tym bardziej się zakrywam do moich oczu.
Boli mnie ręką po cięciu.
-nie,nie mogę.Idź załatw sobie jakąś zajebistą laskę na noc,nie psuj sobie wieczoru przeze mnie.-on jest taki uroczy,nie zasługuję na niego.
-Słuchaj,będę tu siedział dopóki mi nie powiesz co się stało.-widzę,że nie odpuszcza.
-Nie możesz powiedzieć tego Nathanowi.
-Jasne,-dotyka mojego ramienia,co nadal nie świadczy o tym,że się odwrócę.
-Moj-a mama-przełykam głośno ślinę i wycieram łzy,które i tak zaraz będą leciały bez opamiętania-ona-nie ż-y-j-e.
Teraz już tylko płakałam w moją i tak mokrą poduszkę do płakania.
Nie wiem co się dzieje,ale po chwili
Ten chłopak kładzie się obok mnie w tą samą stronę od mojej twarzy,przytulam go i płacze w moją rękę,żeby mu nie zapłakać rękawa.
-Rozumiem,przykro mi,ale jeśli chcesz to możemy się napić,przejechać na motorze z niewyobrażalną szybkością,wszystko co szalone-jest taki szczęśliwy gdy to wypowiada,ale jest 23:40.
Zaraz północ,wiem o czym to świadczy...
-To jest pytanie czy rozkaz?-trochę mi poprawił humor,nawet nie wiem jak ale ma na mnie jakiś dziwny magiczny wpływ,nad którym nie mogę zapanować.
-Yyhmmm-no pytanie,pytanie ...
-dobrze,ale to tylko dlatego,żeby rozprostować nogi i zażyć adrenaliny.I się rozbudzić,tylko ostrzegam cię,że mam lekkiego kaca.
-Taa,jasne-prycha,na co uderzam go pięścią w brzuch,na co nie reaguję kompletnie.
-Alex!Zaraz wrócę do łóżka!
-Dobra,już dobra-podnosi ręce w m.in geście słownym,,tylko mnie nie zabij,proszę".
Schodzimy na dół na co mijamy mojego brata.
-A wy co ?
-nie wnikaj-powiedział Alex.
-w końcu to są wakacje...
Ubieramy buty,ja w tym przypadku sweter przylegający do ciała w kolorze czarnym,ponieważ dzisiaj jest trochę chłodniej,za to Alex zakłada czarna bluzę Nike.
Wygląda w niej tak seksownie,jak jest nie niego trochę za mała.
-To idziemy ?-zapytał już stojąc przy drzwiach z kluczami w ręku.
-Ta,w drogę,sh-kieruję się za nim do garażu brata,po czym myślałam,że pojedziemy każdy na swoim motorze,lecz wyciągnął czarny motor ale inny ,większy i niestety chyba szybszy od mojego maxu.
Ale przy tym chłopaku,czuję się jakoś dziwnie bezpieczna,nie mogę się przyzwyczajać,w ogóle co ja wygaduje,zaczynam płakać,jest okropnie,nie mam komu się już nawet wyżalić...
-Ej,dlaczego płaczesz mi tutaj?-ociera moje łzy dłońmi-ma takie ciepłe i delikatne ręce.
-Nie nic,po prostu wiesz,co teraz przeżywam-przeanalizowałam to teraz dokładniej,bo w zasadzie on nie wie o co chodzi i Nathan też.
-No właśnie w tym problem Lily,że ja nic nie wiem!
Odwracam twarz jakby miał mnie walnąć za to co powiedziałam i zamykam oczy.
Bierze moja twarz znowu w ten cudowny sposób.
-Spokojnie,przepraszam cię,nie chciałem cię zranić skarbie..
Co on wygaduje do cholery.
Co?-Piłeś?
-Co?Nie!-chyba ty,nie powinnaś w ogóle wsiadać jesteś za słaba.
-Ja ci dam słabą!-grożę mu palcem,jednocześnie popychając,ale on tylko traci równowagę przez chwilę,lecz się nie przewraca.
-To co?Jedziemy?-Pyta trzymając
dwa kaski w obydwu dłoniach opierając się o motor,który mi sięga do mojej połowy wzrostu.
-No,tak,tylko gdzie?-pytam ironicznie,to jest głupie pytanie.
-To będzie niespodzianką,a teraz -podaje mi mój czarny kask od mojego motoru i wsiadam na jego maszynę,a
-Gdzie?-Gdy już jestem prawie gotowa pytam gdzie mam ułożyć ręce,żeby nie spaść.
-Tutaj-bierzę moje ręce z maszyny i owija je tak jak bym to zrobiła sama,wpół na górny tors,ale wpół na brzuch.Jestem po środku,jeśli chodzi o ułożenie moich rąk.
Czuję jak odpala silnik.I już się boje,że spadnę,mam obawy po tym jak powiedział,że jestem słabą dziewczyną,bo wypiłam...Jednak to sobie dopowiedziałam,a może ode mnie czuć wódką i zachowaniem?
Jednak przyciskam ręce i w końcu ruszamy w drogę.
Gdy jedziemy gdzieś 60/70 km h gdy ciągle przyszybszamy postanawiam zapytać.
-Ile chociaż powiedz mi będziemy jechać...i tak nie znam okolicy.
-Gdzieś tak może około 10 minut 70kmh wyrobi się,ale można zawsze szybciej
...-jest skupiony wpatrujący się w drogę i nawet widzę jego uśmiech w lusterku.
Moja mama nie żyje.Nie wierzę.Mam dopiero 18 lat.Przede mną jeszcze ślub,emerytura,starość i śmierć.Nie wiem czy przeżyje, bardzo się cieszę,że mieszkam z bratem,bo najprawdopodobniej w Londynie moja przyjaciółka znalazła by mnie już martwą z krwią,lecz nie wiem czy mój brat mnie nie znajdzie w takim stanie...
Gdy myślę o cięciu,sprawia mi to radość,to jest w sumie jak czerwony tatuaż.Boli,jest wyryty,robi się jaki się chce kształt,i co parę miesięcy trzeba go odnawiać,żeby pozostał widoczny i się nie zmył,w tym przypadku ze skóry.
W końcu wjeżdżamy na jakąś drogę jest bardzo kamienista,ale widzę ukazujące mi się niewielkie jeziorko,pod którym się cięłam.Zatrzymujemy się i wysiadamy ale nagle...
CZYTASZ
Love at first sight.
Tienerfictie-ty jesteś pijana?-trudno jej utrzymać równowagę,więc pomagam jej ustać.Łapię się za brzuch i powoli siada podtrzymując się na mnie. -Brałaś coś?-dalej nie odpowiada,ale ma bardzo powiększone źrenice... -Do mnie mówisz?-ledwo stoi na nogach ,próbuje...