Rozdział 23.

14 1 0
                                    

Godzina 03:25.
Przebudzam się i rozciągam z bólu,wstaję do pozycji siedzącej i biorę telefon do ręki.
Moja kochana 🔥
Liluś 🥺,wiem,że ci ciężko,ale spróbuj o mnie nie myśleć,na razie tu jestem kochana,nic się nie dzieje,pamiętaj i weź sobie ten cytat do serca,był to mój ulubiony:
,,Jeżeli czegoś nie stracisz,nie dowiesz się jaką to miało wartość"
Zrób tak,żeby on była na moim grobie,kocham ten cytat,sama go ułożyłam.Dlaczego pisze?żeby ci powiedzieć,że jesteś i zawsze pozostaniesz w moim sercu.
Twoja najlepsza dziewczyna,VICTORIA
:).
-Nie możesz mi tego zrobić!-krzyczę na cały dom,nie rusza mnie to,ona zaraz umrze!Ja tego nie wytrzymam,ja nie wytrzymam tego napięcia,idę się zabić,może się spotkamy w niebie.
Victoria była zajebistą przyjaciółką,a nawet więcej.
Wstaję i próbuje skoczyć z 6 metrów tyłem na plecy.
Otwieram okno i zaczynam akcję.
-Lily,co to za krzyki!-Nathan wparowuje mi do pokoju gdy,robi tym samym się przeciąg w pokoju.W wyniku silnego wiatru drzwi się zatrzaskują,a Nathan podbiega do mnie i zamyka okno.
-Zwariowałaś dziewczyno?-jest wkurzony,jednak nie domyślił się,że dla mnie mógłby być to koniec.
Gdy odwracam swoją głowę,przygląda mi się wyraźnie,gdy po mojej twarzy spływają niekontrolowane łzy.Głównie przez to,że moja przyjaciółka może umierać a ja nie mogę nic na to poradzić,ale również z tego,że mój brat podnosi na mnie głos,nigdy taki nie był,ale co się dziwić jest środek nocy a ja krzyczę na cały dom i robię przeciąg.
-Nie mów,że to znowu była próba samobójcza-patrzy zdezorientowany,na co przytula mnie gdy ja kiwam głową,
-Nie rób tak nigdy więcej,proszę cię,ja zwariuje,gdy nie wiem co tak na prawdę chcesz zrobić w danej chwili,przecież nie założę ci kamer!-płaczę w jego ramię i cała się trzęsę i nie mogę się uspokoić.
Czuję się jak wariatka,moje myśli są za duże na moją małą głowę,nie mogę wytrzymać nasilającego się bólu głowy,nie wiem co mam robić,Nie wiem co teraz czuję.
-Pomóż mi-dalej nie odrywam się od brata.
-W czym-dalej mnie przytula,przy nim czuję się tak bezpiecznie.
-Victoria umiera!-upadam na podłogę i płacze w swoje dłonie,nie mam na nic siły.
Nathan kuca obok mnie i mnie podnosi,poczym kładzie na łóżko.
Przysiada się i nie ustaje przytulania mnie.
-Co takiego?Dlaczego,co się stało,była zawsze zdrowa dziewczyną od kąd ją pamiętam gdy się razem bawiliśmy w piaskownicy.
-Odkryli u niej raka,całkiem niedawno,możliwe,że to dziedziczne jej babcia i dziadek mieli raka.
-Jeju,kochanie,tak mi przykro,pojedziemy do niej jutro,obiecuje ci to.
-Jeśli mogę spytać to ile jej jeszcze dni zostało.
-Pare,niewiele,Nathan ona może umierać właśnie teraz!Niewiadomo jej ataki stają się coraz większe,intensywniejsze i nie można jej już pomóc-nie mogę się siebie uspokoić,nie mogę wytrzymać,gdy patrzę na swoje ręce dalej widać cięcia,ale tylko już parę,podrażnia mnie to.
-Nie mogę wytrzymać,czuję się jak wariatka!-krzyczę do Nathana nie odrywając się,moje oddechy są coraz szybsze a ja jestem tak roztrzęsiona i obolała,że nie daje rady,opadam na łóżko i się nie podnoszę.
Nathan się przysuwa do mnie.
-Spokojnie malutka,wszystko będzie dobrze-te słowa mnie wyprowadzają z równowagi.
-Wszystko będzie?,wszystko będzie D-O-B-R-Z-E!!????!!!!!-zaciskam pięści i uciekam z miejsca zdarzenia,jestem jakimś teraz szatanem wcielonym,otwieram drzwi a w nich widzę Alexa,który łapie się za nos,w tej chwili krwawiący.
-O matko boska!-krzyczę i łapie się za głowę,że wyrządziłam mu taką krzywdę.
Uciekam z miejsca zdarzenia.
Jestem wkurwiajacym zrządzeniem losu.
-Lily,nic się nie stało!-Alex i Nathan doganiają mnie i zatrzymują.
-Lily,posłuchaj nie jesteś wariatką-Nathan nie pozwala mi się uwolnić poprzez Alex się dołącza do trzymania mnie.
Patrzymy sobie w oczy,gdy po chwili odwracam wzrok i uspokajam oddech.
-Lily nie jesteś wariatką,uspokój się i daj sobie pomóc-te słowa wypowiada mój brat,wkurzają mnie,jest 4:00 więc oni są zmęczeni,tym bardziej Nathan,ma dzisiaj do pracy.
Pchnie go,że upada na kostkę,a Alex dalej mnie trzyma za rękę.Wpatruję się we mnie zmiłowanym wzrokiem.
Udaje mi się uciec,kieruję się do lasu.
*
Podpieram się o wielkie drzewo w ciemnym lesie i dysze,nie wiem gdzie jestem,ale to chyba dobrze,przynajmniej nikt nie bedzie mi chciał przeszkodzić w samobójstwie,albo chociaż w zrobieniu sobie czegoś.
Dobrze że zabrałam telefon.
Godzina 4:12.
Niebo robi się powoli jasno,emocje mi opadły co do Nathana i Alexa,ale zresztą to normalne gdy jesteś przez kogoś zły i wyładowujesz emocje na innych.
U mnie było dokładnie tak samo...
Jak coś mnie wkurzy albo zesmuci to przekierowuje to na innych.A po prostu pod wpływem emocji pobiegłam jak najdalej mi nogi pozwalały.Teraz chyba tu zostanę przez parę dni,najwyżej umrę z głosu,chociaż ostatnio jem tylko jeden posiłek dziennie, z jakimś owocem,oraz lodem,czy alkoholem.
Wiem,że to jest zły tryb odżywiania się,ale to jest dla mnie ucieczka,przed wszystkimi złymi emocjami i odragowaniem na nie.Moje emocje są teraz normalne,ale wciąż chce mi się płakać i zabić,niestety nie mam przy sobie nic oprócz telefonu.Ale jestem w takim miejscu gdzie jest dużo ostrych rzeczy,czy wysokich,kuszących drzew.
Te wakacje wyobrażałam sobie o niebo lepiej.
Wspinam się na drzewo 3 metrowe i skacze.
-Nic mi nie jest-mówię sama do siebie,chociaż po chwili czuję narastający ból w mojej nodze.
-No żesz kuźwa!-dlaczego tylko noga!Nie o to przecież chodziło ty głupia idiotko!..
Rozcięłam sobie tylko mogę o jakieś gówno,ale poza tym też mnie mocno boli,co mnie usatysfakcja.
Krew się leje a ja nie mogę wciąż w to uwierzyć,moja przyjaciółka umiera.Łzy nie ustają od ucieczki z domu,postanawiam,że położę się na ziemi i zasnę.Jest mi bardzo zimno,ponieważ dzisiaj w nocy było 2°C,teraz też jest ona taka sama.
Zimno mi jest,bo nie przemyślałam,że pod wpływem tak dużych emocji,co mnie zaskoczyło,-uciekne z miejsca zamieszkania do jakiegoś strasznego lasu.Jestem w samych długich jeansach i krótkiej bluzce z długim rękawem.
Jest mi bardzo zimno,ale bardzo czuję się usatysfakcjonowana.
~~~







Love at first sight.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz