Rozdział 12.

19 2 0
                                    

Godzina 12:34.
Powoli się wybudzam ze snu i otwieram oczy,lecz wstrętne światło mnie razi po czym zasłaniam się dłońmi.
Czuję czyjeś szturchnięcie
-Ej,Lily,żyjesz?-Nathan jest tuż przy mojej głowie,patrzący mi się na wylot w moje zielone oczy.
-Chyba nie.-mamroczę pod nosem cicho,ale dalej się nie podnoszę z łóżka.
-Jak się czujesz?-pyta kładąc mi rękę na ramieniu,jednocześnie ilustrójąc mnie od góry do dołu.
-Jakoś się żyję dalej-odpowiedziałam podpierając się na dłoniach.
-leż tutaj zaraz zawołam Alexa,bo ja idę do pracy.
W pośpiechu wybiega mi z pokoju,gdy krzyczę.
Nie
Raczej już tego nie usłyszał,a po chwili przyszedł Alex.
-Cześć
-hej-wypowiadam to jakbym jednocześnie miała strasznego kaca,byłabym chora na coś poważnego,a do tego by chciało mi się płakać.
Godzina 13:12.
Czuję,że Alex kładzie się obok mnie.
Nic nie mówię,nie chcę tego psuć.
I tak zasnęliśmy razem wtuleni w sobie.
*
Słyszę,że ktoś otwiera drzwi do mojego pokoju,był to mój brat.
-O,dzień dobry-dzięki stary za pomoc.
Alex już powoli odrywa się odemnie i siada na łóżku przyglądając mi się.
Wstaję i idę na dół coś zjeść.
*
Z jedzeniem siadam na krzesło obok białego,drewnianego stołu i włączam telefon,a tam widzę wiadomość od mojej przyjaciółki.
Moja kochana 🔥
Cześć Liluś,jak tam?przyjedziesz chociaż na zakończenie roku szkolnego?

Od ciebie:A dobrze jest tu nawet fajny chłopak,który mieszkał z moim bratem,tak,przyjadę-przynajmniej mam taką nadzieję,jeszcze nie rozmawiałam z bratem na ten temat.

Moja kochana 🔥
To super!A jaki jest ten chłopak?

Od ciebie:No jak chłopak!ale,całkiem przystojny,lecz trochę wredny czasami,ale i tak wiem,że w środku jest:miły,wrażliwy i inne cechy mnie.

Moja kochana 🔥
To super trzymam kciuki🍷👍.

Od ciebie
Nie dopowiadaj sobie...

Moja kochana 🔥
Dobrze,papa.

Od ciebie:PaPa.👽
*
-Chcę się wybrać na miasto poznać nowe tereny w których będę mieszkać ,możee,---wroce o 21-wypowiadam zakładając moje Vansy.
-Poczekaj!-ktoś mnie zatrzymuję.
Z pozycji kucającej-wstaje i patrzę się na Alexa z niezrozumieniem.-poczym się uśmiecham,też to mogę zauważyć u niego,jednak jest to uśmiech,z tylko jednym podniesionym kącikiem ust-ten uśmiech jest taki uroczy...
-Może bym się wybrał z tobą?
-A to jest pytanie?-podnoszę jedną brew do góry,a po chwili się,,krzywo"uśmiecham.
-To jak?-dotyka mojego nadgarstka,który już jest w zasadzie zdrowy,bo już nie noszę bandażu.
-No spoko-odpowiadam obojętnie,bo może być ciekawie,być może zobaczę to najciekawszą stronę Chicago?..
Okaże się.
-Wychodzimy,chodź!-macham do niego ręką,,zachęty"niczym odznacza się słowem,żeby do mnie podszedł.
...
-To masz do wyboru na czym będziemy się przemieszczać.
-Opcja a-twój motor.
-Opcja b-moj motor.
-Opcja b-moj samochód.
-Ty masz motor?-pytam, chociaż wiem,że mi głupio,ale wkradł mi się niespodziewany uśmiech,którego nie mogę za CHINY zdjąć z twarzy.
-Mam,wybierasz opcję b?
-Chyba a-wypowiadam przekierowując teraz z Alexa,na moją Yamahę.
Okej.
Idziemy w kierunku motoru.
-Ale ja prowadzę-Alex mówi zakładając swój czarny kask,przy tym zapinając mój.Nie trzeba było trzeba,ale gdy to robi nie narzekam.
-Ale proszę cię jedź powoli,moje max to 120-proszę nie przekraczaj też wartości.
Słyszę jak Alex kpi ze mnie i kręci głową.
-Koleś!-słyszałeś co powiedziałam?!-wale go z pięści w plecy,na co on się wyprostowuje i odpowiada.
-Tak,nie przekroczę tej wartości-mówi jakby mi przyrzekał,jako harcerz na obozie dla dzieci.
-Mam nadzieję!
ODPALA SILNIK.
-Przysuń się,żebyś nie spadła.
-No ta,jeszcze powiedz,żeby siadła ci na kolanie,mój książe-wyrzucam ręce na obydwie strony.
-twój?
-proszę cię-łapię się za skronie-to była przenośnia.
-dobra możesz się mnie nie trzymać,ale jak spadniesz z mega szybkością to ,to już nie będzie moja wina,gdyż cię ostrzegam dziewczyno.
-Tylko ten jeden raz chłopaku.
Przytulam go od tyłu i chwytam go pod żebrami,lecz on poprawia mnie trochę wyżej,gdzie moje ręce lądują na jego torsie.
-To,jedziemy-rozciąga sobię lekko palce,oraz głowę,poczym naciska gazu i gwałtownie przyspieszamy.Bardzo go ściskam,nawet nie mam na tyle odwagi by zobaczyć ile teraz jedziemy na h.
ALE JEDNAK TA CIEKAWOŚĆ..
Jednak osiągamy setkę.
To chwila by dodać jeszcze te 20 max.
Osiągamy tą prędkość MAKSYMALNĄ prędkość.
-Alex!!-,zwolnij trochę!!-jedziemy bardzo szybko,lecz na tej ulicy po której jedziemy-nawet nie wiem czy to jest ulica,ale nie ma tu żadnych samochodów.
-Okej!!-krzyczy i powoli zwalniamy i gwałtownie hamujemy.
-Co to miało być!
-to coś nazywa się,korzyść z życia i niczego nie żałowanie.
-Ta-
-My w ogóle mamy jakiś cel?-rozglądam się po pustej drodze,robi się ciemno powoli.
-Może wracajmy do domu-gdzie my w ogóle jesteśmy?-patrzy tym razem na Alexa gdy siedzi okrakiem na na moim motorze,a ja tuż przed nim opierająca się o przód.
-To jest tajemnica a teraz tu się zatrzymujemy i idziemy na wycieczkę się dotlenić-rusza rękami na przeróżne strony ,przy czym gdy przestaje robić ruchy rękami teraz gdy zdjemuje kask ze swojej głowy,po chwili się śmieję.
-Przestań!-uderzam go w ramię-Na co on łapie się za miejsce uderzenia i udaje obrażonego.

Dzisiaj Trochę dłuższy ,ale mam nadzieję,że to wpłynie na same pozytywy...

Love at first sight.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz