W trakcie pisania trochę włączył mi się tryb niewyparzonego języka więc jeśli są jakieś przekleństwa lub coś bliskoznacznego (a zapewne są to przepraszam za to :')) i zapraszam do czytania tego syfu- Jeśli to nie jest nic ważnego to przysięgam, że zabije- -> powiedziałem cicho pod nosem i otworzyłem drzwi. Byłem mocno zdziwiony widokiem osoby stojącej przede mną. -> Co Ty tu robisz!?
- Pomyślmy... Mieszkam chociażby? -> powiedział mój ojciec, po czym wszedł do środka. -> Zapomniałem papierów z domu, a wiem, że Sumira jest w szpitalu a ty w domu z gorączką, więc sam się pofatygowałem-
- Mogłeś chociaż uprzedzić- -> powiedziałem lekko wkurwiony bo przerwał mi.... W sumie nawet nie wiedziałem jak to opisać słowami- po prostu coś mi przerwał.
- Mam rozładowany telefon, więc nie mogłem- Chodźmy poszukać tych papierów -> powiedział, po czym przeszliśmy do salonu, a ja podałem mu papiery, które jak się okazało, były właśnie w salonie.Już miał wychodzić gdy usłyszał nagle nieznajomy głos i zobaczył obcą figurę, biegnącą w naszym kierunku.
- Axel, kto przyszedł? -> spytał Mark, biegnąc w moim kierunku i mnie przytulając.
- "Jestem w czarnej dupie.." -> pomyślałem i spojrzałem na mojego ojca, który ewidentnie był wkurwiony faktem, że jakiś mój kolega jest w domu bez jego wiedzy.
- Axel, kim jest ten chłopak i co on tu robi? -> powiedział z widocznym zdenerwowaniem mój ojciec. W tym czasie Mark stanął naprzeciw niego i się ukłonił.
- Jestem Mark Evans, kapitan drużyny gimnazjum Raimona, miło w końcu poznać ojca... -> popatrzył się na mnie i zaczął rumienić, co odwzajemniłem lekkim uśmiechem. -> ...mojego kolegi z drużyny.
- Też miło, tak myślę. A więc Axel, wyjaśnisz mi to?
- Emmmm... -> tylko to udało mi się z siebie wydusić. Wiedziałem, że mój ojciec to regorystyczny człowiek a więc jakaś błaha wymówka by nie wystarczyła.Po chwili poczułem uścisk przy brzuchu, to był Mark, który mnie przytulił. Zacząłem się lekko rumienić i z tego co zauważyłem on także ale niestety chwila ta nie trwała długo bo przerwał ją mój ojciec. Podszedł do nas i rozdzielił od siebie.
- A więc, co tu robi twój kolega z drużyny i czemu jest ubrany w twoją koszulke?
- No my... Ogólnie to- -> próbowałem coś powiedzieć ale Mark mnie wyprzedził.
- Axel pomagał mi z chemią a co do koszulki to po prostu poplamiłem swoją i pożyczyłem od Axela -> byłem bardzo wdzięczny, że Mark wszystko wyjaśnił ale z drugiej strony wiedziałem, że ten argument może nie przemówić do mojego ojca.- A nie masz innych kolegów, którzy mogliby Ci to wyjaśnić?
- Mam ale-
- Nie przerywaj starszemu, jeszcze nie skończyłem.
- Przepraszam.. -> powiedział Mark, lekko smutniejąc.Nie mogłem na to patrzeć, może to jest mój ojciec ale nie będzie smucić mojego przyjaciela. Nie gdy ja tu jestem. Schowałem Marka za siebie i zacząłem:
- Mógłbyś nie atakować moich kolegów swoją stanowczością? -> powiedziałem lekko zły na ojca, co on wyłapał i zaczął swój monolog.
- Jak ty się do ojca zwracasz!? -> w tym momencie poczułem, że nie ma odwrotu.. Teraz mogę tylko brnąć w to co sam zacząłem.
- Tak jak mi się podoba. -> odpowiedziałem stanowczo.
- Ty gówniarzu... -> zauważyłem jak mierzy w moim kierunku ręką.Czekałem na uderzenie z przymrużonymi oczami lecz owe uderzenie nie nastąpiło. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Marka, który teraz leżał na ziemii, trzymając się za policzek. Coś we mnie po prostu pękło i nie mogłem tak spokojnie stać i patrzeć na swojego ojca. Wkurwiony na niego, podszedłem i uderzyłem go w twarz. Widziałem szok Marka i mojego ojca na twarzach lecz w tym momencie nie obchodziło mnie to, że przeciwstawiam się swojemu ojcu. NIKT NIE MA PRAWA BIĆ MARKA W MOJEJ OBECNOŚCI! NAWET MÓJ OJCIEC!
![](https://img.wattpad.com/cover/236897208-288-k417745.jpg)
CZYTASZ
♡Miłość nie wybiera♡ - Mark x Axel (i nie tylko?)
RomansCzy faktycznie miłości nie da się wybrać? A może się da? Cóż.. Zobaczymy w tej historii ;) (za jakiekolwiek błędy strasznie przepraszam 😓 i życzę wam wszystkim miłego czytania 💚).