~ * ~
Nastya wyszła z budynku Hospicjum i wsiadła na rower. Pomagała tam od kiedy mama zaprowadziła ją do tego miejsca pierwszy raz. Dziewczyna kochała tamto miejsce. Było jej drugim domem. Po śmierci rodzicielki Nastya często uciekała do Hospicjum, by odciąć się od wszystkich problemów, które ją spotykały. Ostatnio bywała tam rzadziej. Ojciec znalazł kolejną pracę i częściej nie było go w domu. Pracował teraz na dwie zmiany. Dziewczyna musiała zajmować się młodszym rodzeństwem. Josh też się starał, ale coraz częściej zamiast pomagać pakował się w kłopoty. Ostatnio do domu odwiozła go policja. Nastya przeprowadziła z nim długą rozmowę, w której wytłumaczyła mu wszystko i od tamtej pory chłopak próbuje się zmienić.
Nastya spojrzała na zegarek umieszczony na lewej ręce. Dochodziła dwunasta trzydzieści. Musiała się śpieszyć, by odebrać małą Kayle z przedszkola. Joey oraz Brandon kończyli lekcje razem o trzynastej. Dzisiaj mieli wracać sami, bo Josh kończył o szesnastej. Joey miała niby jedenaście lat jednak Nastya martwiła się czy poradzi sobie z ośmioletnim Brandonem. Chłopiec często nikogo nie słuchał i lubił rozrabiać.
Dziewczyna dojechała do przedszkola i zsiadła z roweru. Wbiegła do budynku i ruszyła na świetlicę. Gdy stanęła w wejściu do nóg rzuciła jej się jasnowłosa, pięcioletnia dziewczynka. Nastya wzięła ją na ręce.
– Cześć, malutka.
Pocałowała Kayle w policzki.
– Cześć, Nasi.
Mała wtuliła się w siostrę.
– Byłaś dzisiaj grzeczna? – Jasnowłosa pokiwała twierdząco głową. – To wracamy do domu?
Kayla zeszła z rąk starszej siostry i ruszyła po swój różowy plecaczek. Nastya złapał małą za ręka i żegnając się z przedszkolanką wyszły na zewnątrz. Dziewczyna posadziła Kayle na bagażniku, a plecaczek rzuciła do koszyka, który znajdował się przy kierownicy.
W domu były już po piętnastu minutach. Otworzyły drzwi i weszły do środka. Nastya spojrzała na zegarek. Trzynasta. Joey i Brandon skończyli lekcje. Powinni być w domu w przeciągu dwudziestu minut. Dziewczyna spojrzała na Kayle, mała siedziała na kanapie w salonie i rysowała. Postanowiła wziąć się za obiad.
* * *
Obudził się około dziewiątej. Wstał, ubrał się i zjadł śniadanie, nim Gina wróciła z nocnej zmiany. Dopóki nie usłyszał, jak drzwi od sypialni narzeczonej jego brata się nie zamykają, nie wychodził z pokoju. Gdy w końcu nastąpił trzask, wybiegł w samych skarpetkach i zbiegł na dół. Nie miał zamiaru kolejny raz sprzeczać się z Giną o czynsz. Miał jeszcze jakieś pieniądze, jednak było to marne czterysta dolarów. Dwa miesiące temu wylali go z salonu tatuaży za to, że spóźniał się prawie codziennie. Ale to nie była jego wina tylko Giny, jak sobie tłumaczył. Nie chciał się na nią natykać, dlatego wychodził z pokoju jak ona znikała, wychodząc do pracy lub kładąc się po nocnej zmianie. Zszedł ostrożnie po schodach na dół, ubrał buty i wyszedł na australijskie słońce.
Kolejny dzień szukania pracy, miał już tego po dziurki w nosie. Musiał jednak coś znaleźć i zapłacić Ginie czynsz, bo inaczej wyrzuci go na zbity pysk. Beau nie miał nic do gadania, pomimo tego, że był jego bratem. To Gina rządziła w domu oraz budżetem. Chłopak skierował się w stronę centrum. Może znajdzie jakieś ogłoszenie. Przechodził koło ładnego jednopiętrowego domu, gdy ze środka wyszła średniego wzrostu brunetka, prowadząc obok siebie rower - Nastya Millay. Obserwował ją od dawna, było to jego hobby. Gdy zamieszkał z bratem, po pożarze w jego kamienicy wpadł raz na dziewczynę na ulicy i tak ją poznał. Od pierwszego spojrzenia zainteresował się jej rodziną, a dokładnie to tylko nią. Wszystko związane z Nastyą spisywał w swoim laptopie.
Obserwował również inne kobiety, jednak najwięcej czasu poświęcał właśnie jej. Spojrzał na dziewczynę, na jej długie brązowe włosy i ciemne oczy. Według niego była idealna.
– Dzień dobry, Jai – przywitała się jak zawsze.
– Dzień dobry, Nastyo.
Uśmiechnął się lekko, co zapewne wyszło jak grymas. Nastya odpowiedziała także uśmiechem, wsiadła na rower i odjechała.
Zapewne do Hospicjum. Jeździła tam tylko wtedy, gdy znalazła czas. Później koło trzynastej wróci do domu razem z małą Kaylą i będzie denerwować się, przygotowując obiad, ponieważ Joey oraz Brandon wracają dzisiaj sami, bo Josh ma lekcje do szesnastej. Chłopak znał każdy dzień Nastyi.
Jednak nie spodziewał się, że jego notatki doprowadzą do poważnych tak poważnych konsekwencji.
* * *
Chłopak przechodził właśnie obok nowej kwiaciarni gdy ujrzał ją. Jechała na rowerze, brązowe włosy rozwiewał wiatr. Już wtedy wiedział, że musi ją mieć. Wiedział, że będzie to jego kolejna ofiara, ale w inny sposób. Nie chciał zabijać tej brunetki, spodobała mu się. Ale głos w głowie mówił mu, że musi to zrobić inaczej go złapią. Jednak musiał uporać się z poprzednią. Musiał ją zabić, a następnie odstawić do uliczki.
Pamiętał dziewczynę sprzed tygodnia - Dianę Johnson. Zamordował ją, wpychając jej do gardła szmatkę kuchenną, Dziewczynę z tego tygodnia chciał załatwić tak, by cierpiała za siebie i za Dianę. Postanowił trochę się nią pobawić. Rodzice zapewne już jej szukali, byli nieźle dziani, ale on nie chciał pieniędzy. Wystarczająco dużo pożyczył sobie od męża Diany. Teraz chciał zobaczyć ból i cierpienie na twarzach rodziców dziewczyny, gdy zobaczą co zrobił z ciałem ich ukochanej córeczki. Pragnął też przeczytać kolejny fascynujący reportaż osobie w gazecie. Uśmiechnął się i ruszył do samochodu.
~ * ~
![](https://img.wattpad.com/cover/37651458-288-k596720.jpg)
CZYTASZ
Obserwator // brooks ✔
Mystery / ThrillerW Melbourne ktoś zaczyna mordować niewinne kobiety w bardzo okrutny sposób. Najpierw je gwałci a później zabija. Nikt nie czuję się już bezpiecznie. Co jakiś czas policja znajduje nowe ciało w tej samej uliczce. Sprawca nie zostawia śladów oprócz ka...