15

105 13 0
                                    

~ * ~

Trzy dni później. 

''DZIEWCZYNKA ZOSTAŁA ZNALEZIONA!''

Kayla Millay (5 lat) zaginęła kilka dni temu. Została porwana ze swojego domu gdy bawiła się z bratem. Nikt nie wiedział przez kogo. Oprawca wszedł do domu i po uderzeniu Josha zabrał małą dziewczynkę. Policja nie miała nic, nie wiedzieli od czego zacząć. Rodzina była załamana ale trzy dni temu niespodziewanie stał się cud. Kaylę do domu przyprowadził znajomy starszej córki. Chłopak nie chce zdradzić swojego nazwiska ani imienia. Wiadomo tylko, że znalazł ją błąkającą się po ulicy i zaprowadził do rodziny. Rodzina Millay jest bardzo szczęśliwa ale czy to już koniec? Czy oprawca może znowu zaatakuje?

Policja twierdzi, że Kayle porwał seryjny morderca, który zabija od miesięcy. Czy to on porwał małą blondynkę? Zapewne mnóstwo ludzi chce znać odpowiedź na to pytanie.''

* * *

James wsiadł do samochodu i ruszył do domu. Skończył swoją prace w warsztacie. Był zmęczony i jedyne o czym marzył to było jego ciepłe i miękkie łóżko. Zaparkował przed kamienicą i wysiadł. Zamknął drzwiczki od samochodu i odwrócił się. Zamarł. Przed nim stał Luke. Wyglądał strasznie. Pod jego oczami były wielkie wory, był nieogolony, śmierdziało od niego jakimś paliwem i ściekami. Miał podbite oko i zaczerwieniony policzek. Ubranie było podarte i brudne.

- Luke? Co ty tu robisz? Co ci się stało? - zapytał.

- Stoję? Nic takiego, małe porachunki ze starymi znajomymi. - Zaśmiał się Brooks. - Mam wiadomość do Jai'a. Daj mu to. 

Podał Jamesowi kopertkę.

- Co to jest?

- Niespodzianka, niech przeczyta. A później przemyśli, przekalkuluje i się domyśli. Na razie.

Odwrócił się na pięcie i odszedł uśmiechnięty od ucha do ucha.

James przyjrzał się kopercie i wszedł do klatki. Jai już powinien być. Otworzył drzwi od mieszkania i wszedł do środka.

- Jai! - krzyknął.

- Co? 

Usłyszał z łazienki.

- Na dole spotkałem Luke'a.

Brunet wyszedł szybko z łazienki. Miał na sobie tylko spodnie, a włosy były mokre.

- Co, czego chciał?

- Dał mi to i kazał dać tobie. - James podał przyjacielowi kopertę i ściągnął buty. Usiadł na kanapie i włączył telewizor. - A tak w ogóle to wyglądał strasznie. Był brudny i pobity, śmierdziało od niego paliwem i ściekami. Był też nieogolony.

- Co on kombinuje?! - Jai wrócił do łazienki i wytarł ręcznikiem mokre włosy. Ubrał koszulkę i wrócił do salonu. Otworzył kopertę i zaczął czytać.

Drogi braciszku,

Z racji tego, że mój pierwszy plan nie wypalił wpadłem na drugi cholernie dobry pomysł. Otóż zabrałeś mi Kaylę to ja zabiorę Nastyę, ale najpierw zrobię wielkie BUM w sądzie. Tak BUM. Zapewne jesteś ciekawy co to oznacza. Domyśl się. Co może oznaczać BUM? Wielkie BUM? Jestem pewny, że na to wpadniesz. Jesteś tym mądrym Brooksem. Kochany braciszku kolejną fazą mojego planu będzie Nastya. Nastya Millay. Dobrze ją znasz, nie ty ją kochasz! Przyznaj się do tego. Przyznaj się, że kochasz Nastyę Millay. Tak więc zabiorę ci ją, ale kiedy to się nie dowiesz, może dzisiaj, może jutro, może za tydzień lub miesiąc, ale ci ją zabiorę. Tak jak ty zabrałeś mi życie, wysyłają mnie do psychiatryka! Przecież ja jestem zdrowy! ZDROWY! Mam ci to przeliterować? Z D R O W Y. Jaidonie, kochany braciszku to jest moja mała zemsta. Ona będzie większa ale o tym przekonasz się za niedługo. Przesyłam ci gorące pozdrowienia.

Twój kochany na zawsze brat bliźniak, Luke Brooks.

Jai zgniótł kartkę i wstał. Zaczął krążyć po salonie.

- Co może oznaczać wielkie BUM? - zapytał przyjaciela.

- Jakie BUM?

- Przeczytaj list.

James podniósł kartkę z ziemi i zaczął czytać. Jego oczy podwajały swoje rozmiary z każdym zdaniem. Odłożył list i zamyślił się. BUM? Co oznaczało BUM? Nagle go olśniło.

- Bomba?

Jai zatrzymał się w miejscu.

- Sugerujesz, że Luke chce podłożyć bombę? Ale gdzie?

- Pisał, że najpierw zrobi wielkie BUM w sądzie. Skąd on wziął bombę?

- Ja pierdole. - Jai przeczesał włosy ręką i pociągnął za końcówki .- Luke wykorzystał konto mamy, wziął pieniądze i zrobił bombę. Kiedyś interesował się pirotechniką. Bardzo dużo o tym wie.

- Który sąd?

- Jasna cholera w tym, w którym miał proces.

Brunet ubrał buty i zarzucił bluzę na ramiona.- Daj kluczyki.

- Jadę z tobą.

 James założył obuwie i razem opuścili mieszkanie. Wsiedli do samochodu i ruszyli do sądu. Jai miał nadzieję, że nie jest za późno.

* * *

Luke siedział w samochodzie ulicę od sądu. Bawił się telefonem. Czekał aż będzie godzina 19. Równo o niej chciał nacisnąć przycisk i wysadzić ten cholerny budynek. Budynek, który sprawił mu tyle problemów, gdyby nie on byłby normalnym człowiekiem. Nie musiałby tego robić.

Bombę podłożyła jego wspólniczka. Nie sądził, że będzie pracował z kimś. A odnalazła go w psychiatryku i pomogła szybciej wyjść, powiedziała, że mógłby się zemścić na wszystkich łącznie z Jai'em. Bo to jego bliźniak go wydał wtedy policji. Własny brat go zdradził. Skazał na sąd. Wspólniczka zaproponowała mu układ, pomoże mu się wydostać jeśli on pomoże jej. Zgodził się, miał dość tych białych ścian. Ludzi, którzy byli chorzy. A szczególnie zamknięcia, odizolowania od świata. Wyszedł na wolność i zaczął się mścić, miał dostęp do konta mamy więc pieniądze były. Wrócił do Melbeurne i zamieszkał razem z kobietą, która go uratowała. Później musiał zniknąć bo jego wspólniczka miała narzeczonego. Wyprowadziła się a mieszkanie sprzedała, Luke został bez dachu nad głową. Wtedy przypomniał sobie o Danielu. Przed zamknięciem Luke'a w szpitalu byli przyjaciółmi. Wiedział, że Daniel mu pomoże jeśli da mu pieniądze. Zamieszkał u niego i dalej realizował swój plan zemsty. Jednak gdy zobaczył Nastyę, wiedział, że musi być jego.

Luke spojrzał przez okno i na zegarek. Była 18:59. Odblokował telefon i wtedy minął go rozpędzony samochód. Zatrzymał się i ze środka wysiadł Jai i James. Brunet myślał, że dłużej im zajmie myślenie co chce zrobić. Ale to był Jaidon, najmądrzejszy z Brooksów. Wybiła 19, Luke nacisnął przycisk i wtedy budynek eksplodował. Głośny huk rozbrzmiał zapewne w całym Melbeurne. Wyleciały okna i drzwi. Szczątki ludzkich ciał. Krew, ręce, nogi, głowy i wnętrzności. W sądzie przebywało zaledwie dwadzieścia osób, pomyślał. W większości były to sprzątaczki i adwokaci. Luke się upewnił, że w budynku będzie przebywał sędzia, który podpał jego wspólniczce.

Jai i James stali jak sparaliżowani oraz patrzyli na palący się budynek. Jednak to zrobił. Jai myślał, że blefuje ale on to zrobił. Usłyszał odpalany silnik i odwrócił się. Luke siedział uśmiechnięty w samochodzie i właśnie odjeżdżał. Musiał się umyć ci przebrać. Przecież nie mógł pójść do Nastyi cały brudny, w podartych ciuchach, śmierdzący ściekami, paliwem i nieogolony.

~ * ~

Obserwator // brooks ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz