5

216 21 0
                                    

~ * ~

2 dni później

''POLICJA TRAFIŁA NA ŚLAD MORDERCY!

Policja z Melbeurne trafiła na ślad tajemniczego mordercy, który zabija nastolatki oraz młode kobiety. Morderca swoją ostatnią ofiarę pozostawił w fontannie w centrum miasta. Na policję zgłosili się dwaj bezdomni, którzy twierdzili, że widzieli jak morderca wrzucał ciało do fontanny. Policja zbadała krew bezdomnych i okazało się, że mieli alkohol we krwi, jednak sprawdzili to. Wiadomo, że policja wie jakim samochodem jeździ podejrzany oraz to, że jest młodym mężczyzną. Funkcjonariusze znają także jego imię, ale go nie zdradzą. Miejmy nadzieję, że szybko go złapią i miasto w końcu będzie bezpieczne.''

* * *

''KOLEJNA OFIARA! KTO BĘDZIE NASTĘPNY?

Prawnik - Tara Black (30 lat) została znaleziona w fontannie w centrum miasta. Policja po sekcji zwłok potwierdziła jej tożsamość. Tara zaginęła dwa dni temu. Mąż pani prawnik - Jack - zgłosił jej zaginięcie 25 marca. Nazajutrz jej ciało zostało znalezione w fontannie z przyczepioną kartką ''następna''.

Na dzisiejszy dzień został zorganizowany pogrzeb Tary. Wszyscy są wstrząśnięci. Jack powiedział tylko kilka słów:

– Jest mi teraz bardzo ciężko. Bardzo kochałem Tarę, była całym moim światem.

Gdy pytamy się go jaki sposób odkrył, że jego zona została porwana. Powiedział:

– Gdy wróciłem do domu łazience zastałem wypływającą wodę z wanny oraz porozrzucane ciuchy Tary, na szafce obok łóżka leżała karteczka. Pisało na niej, że Tara jest w lepszych rękach i jutro o niej usłyszę, na dole widniało imię (...).

Policja nie chce zdradzić jak Tara została zamordowana, jednak wiemy, że jej ciało było w okropnym stanie.

Składamy kondolencje Jackowi oraz ostrzegamy, że w okolicy nada grasuje seryjny morderca, kto będzie następny? Kiedy znowu zaatakuje? ''

* * *

Jai wszedł do kawiarni i zaczął rozglądać się za bratem. W koncie sali ujrzał Luke'a. Ruszył w jego kierunku. Gdy usiadła na krześle przyjrzał się bratu. Przekrwione oczy, włosy w kompletnym nieładzie i tak jakby nie widziały grzebienia i prysznica od dawna. Pomięta koszulka, przygarbiona sylwetka.

– Czego chcesz? – zapytał Jai.

– Może tak Witaj Luke co u ciebie słychać?

Jai prychnął cicho pod nosem.

– Gadaj czego chcesz, nie mam całego dnia – westchnął i oparł się o krzesło.

– Chciałem z tobą porozmawiać, jak za dawnych dobrych czasów.

– Rozmawiać? Ty chcesz rozmawiać? Ze mną? Od trzech lat nie odzywałeś się w ogóle i teraz nagle się pojawiasz i chcesz rozmawiać?!

– Tak – odpowiedział. – Potrzebuje pomocy – dodał cicho.

– Ty zawsze potrzebowałeś ode mnie pomocy. Jakiej pomocy? Znowu zadarłeś z policją czy pomogłeś Danielowi?

Luke uśmiechnął się lekko. Ten uśmiech zwiastował tylko jedno.

– Ja pierdole. To i to.

Jai złapał się za głowę.

– Jak ja mam ci pomóc? – zapytał zły. On nie był zły, był wściekły. Jak zwykle musiał ratować Luke'a, bo ten sobie nie poradzi. Nie dość, że sam miał problemy to brat mu jeszcze kolejne dokładał.

– Przechowaj mnie przez kilka dni, aż sprawa nie ucichnie. Policja mnie ściga, chcą mnie przesłuchać.

– Gdzie mam cię przenocować? Przecież wiesz, że mieszkam z Beau i Giną.

– Ale masz akt własności tego domu i połowa jest twoja.

– Wiem, ale nie jest tak prosto mieszkać z tą kobietą. Daniel nie może ci pomóc? Przenocować cię?

– Wyjechał trzy dni temu. Jak był to spałem u niego.

– A przez te trzy dni?

– Gdzie się dało, tak by mnie policja nie znalazła – odparł i wyprostował się, Jai dostrzegł na jego twarzy trzydniowy zarost oraz kilka siniaków.

– Co ci się stało? – zapytał Jai

– Nic takiego. To jak będzie? Przenocujesz mnie?

– Luke nie dam rady. Zapytam się Jamesa, może pomoże. Kuźwa coś ty zrobił, że policja chce cię przesłuchać?

Jai spojrzał na brata podejrzliwie. Luke westchnął ciężko.

– Jacyś bezdomni uważają, że to ja jestem seryjnym mordercą.

– Co?!

Jai podniósł się gwałtownie.

–Dlaczego? Mam nadzieję, że nie zrobiłeś nic by dać im podstawy. Pamiętasz jak skończyło się to ostatnio?

Luke kiwnął głową.

– Beau wie, że jesteś w mieście?

– Nie wiem. Mówiłeś mu coś?

– Nie, może Gina mu coś szepnęła, ale nie rozmawiałem z nim.

Luke spojrzał na zegarek.

– Muszę już iść.

Wstał i ruszył do wyjścia.

- Stój. Mam jeszcze jedno pytanie. Gdzie byłeś przez te trzy lata gdy wyszedłeś?

Luke spojrzał na Jai'a i podszedł z powrotem do stolika.

– W domu.

Wyszedł z restauracji zostawiając Jai'a z bijącymi się myślami.

* * *

Gina wróciła do domu po całym dniu pracy w szpitalu. Z jednej strony jej nienawidziła, a z drugiej ją kochała. Dawała ona jej pieniądze, za które ona i Beau mogli żyć. Rzuciła buty w przedpokoju i ruszyła do salonu, by odpocząć chwilę na kanapie. Nie słyszała żadnych odgłosów płynących z góry co oznaczało, że Jai'a nie ma w domu. Niby był bratem jej narzeczonego, ale nie oznaczało to, że musi go lubić. Tolerowała go. Ważne dla niej było to, by płacił czynsz, niby jedna połowa domu należała do niego, ale musiał płacić. Czasami uważała go za nienormalnego.

Gina wstała z kanapy i ruszyła na górę, cholernie ciekawiło ją co Jai wypisywał w swoim laptopie. Zawsze, gdy bez pukania wchodziła do pokoju potrafił zrobić tak, by nic nie przeczytała. Weszła do pomieszczenia. Jednoosobowe łóżko, przykryte kolorową narzutą, biurko z krzesłem, szafa, jakieś pułki oraz mały stolik w kącie pokoju. Gina zamknęła drzwi i podeszła do łóżka. Leżał na nim laptop. Otworzyła go i włączyła. Dziewczyna spojrzała przez okno czy Jai nie wraca do domu. Nie chciała, by zobaczył ją jak sprawdza mu laptopa. Na ekranie pojawił się komunikat z prośbą o hasło. Gina zastanowiła się przez chwilę.

Wpisała Beau, nic się nie stało. Spróbowała jeszcze Jai, Luke, James, Gina. Nie pamiętała imion matki i ojca, dlatego wpisała Hamlet. Wiedziała, że Beau kiedyś jej opowiadał o ich psie, który się tak nazywał. Jednak nic się nie stało. Pomyślała przez chwilę i wpisała imię dziewczyny, z którą Jai często rozmawiał. Nastya. Po chwili załadowała się storna startowa. Gina zaczęła przeglądać foldery aż trafiła na jeden, który bardzo ją zainteresował. Był pod nazwą notatki. Otworzyła go i zaczęła czytać, gdy skończyła uznała swoje przepuszczenia za słuszne. Jai Brooks brat jej narzeczonego był naprawdę nienormalny. Podłączyła laptopa do drukarki i wydrukowała wszystko. Zostawiła resztę tak jak były i wyszła z domu.

~ * ~

Obserwator // brooks ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz