3

221 21 1
                                    

~ * ~

– Uważaj!

Poczuła nagłe uderzenie w bok i upadła na chodnik.

* * *

Dziewczyna spojrzała na przejście, przez które w tym samym momencie przejechała rozpędzona ciężarówka. Nastya spojrzała na chłopaka, który ją uratował przed potrąceniem. Był to Jai, rozpoznała go od razu.

– Wszystko w porządku? – zapytał chłopak, nastolatka kiwnęła głową w odpowiedzi.

– Wszystko jest w porządku. Dziękuje. 

 Jai wstał i podła jej dłoń. Dziewczyna złapała go za wyciągniętą rękę i wstała.

– Nie ma za co. 

 Uśmiechnął się lekko.

– Jest. Naprawdę dziękuję, ale przepraszam cię. Muszę już iść, spieszę się.

– Jasne. Na razie. 

 Nastya odeszła szybkim krokiem w kierunku przystanku i po chwili wsiadła do autobusu. Chłopak odprowadzał ją cały czas wzrokiem i westchnął ciężko, gdy pojazd zniknął za zakrętem. Ruszył szukać kolejnej pracy.

* * *

Nastya czuła się dziwnie po spotkaniu swojego sąsiada. Widywała go codziennie i zawsze był uprzejmy, a dzisiaj na dodatek uratował jej życie. Dziewczyna jednak nie zastanawiał się nad tym długo, bo musiała wysiadać na przystanku przed szpitalem.

Znalazła się w budynku po dziesięciu minutach, znalazła salę, na której leżał ojciec i weszła do niej.

– Cześć, tato. Jak się czujesz? – Nastya usiadła na krześle obok łóżka i pocałowała tatę w policzek.

– Wszystko jest w porządku. Nic mi nie jest. – Dziewczyna spojrzała na niego ze zmrużonymi oczami. Zmarszczył brwi. – Nie patrz tak na mnie.

– Nic cie nie jest. A złamana ręka?

Machnął na to tylko.

– Szef wyolbrzymia. Nic mi nie jest.

– Co ci się dokładnie stało?

– Spadłem z rusztowania.

– Jakiego rusztowania? Przecież ty pracujesz w warsztacie i przy naprawianiu elektroniki. 

– Szef poprosił mnie bym naprawił oświetlenie na zewnątrz warsztatu, a miał rusztowanie, które jest lepsze niż drabina to się zgodziłem. Deski, na których stanąłem były za słabe, by mnie utrzymać, więc spadłem. Nic takiego, były to jakieś nie całe cztery metry.

– Cztery metry?! Tato, czy ty jesteś mądry? Mogłeś się zabić!

– Nas przecież nic mi się nie stało, złamałem tylko rękę.

– Nie masz wstrząśnienia mózgu?

Pokręcił przecząco głową.

Dziewczyna dowiedziała się, że wypiszą go jutro i po godzinie wróciła do domu.

* * *

Jai wracał z kolejnej rozmowy kwalifikacyjnej, która się nie udała. Miał pecha, nawet chyba większego niż jego przyjaciel James. Jai był na rozmowie w klubie, do pracy jako barman. Niestety jak to zwykle bywało chłopak zrobił coś na co szef klubu nie mógł sobie pozwolić. Wkurzył się i wyrzucił Jai'a z budynku.

Minął kiosk, gdzie zakupił dzisiejszą gazetę. Pierwszą stronę pokrywał, prawie w całości, nagłówek o kolejnym morderstwie. Jai zatrzymał się i usiadł na ławce by przeczytać artykuł.

''SERYJNY MORDERCA ZNOWU W AKCJI, KTO BĘDZIE NASTĘPNY?

Tym razem ofiarą przestępcy stała się 17-letnia Caroline Dooley. Nastolatka mieszkała w Melbeurne od urodzenia. Chodziła do najlepszego liceum w mieście, była wzorową uczennicą, przyjaciółką i córką. Rodzina dziewczyny jest wstrząśnięta tym co się z nią stało. Wiadomo, że Caroline została porwana, gdy wracała we wtorek ze szkoły. Morderca wywiózł ją prawdopodobnie do lasu, gdzie zgwałcił oraz torturował. Policja nie chce zdradzić jak została zabita dziewczyna, wiadomo tylko, że jej ciało było w strasznym stanie. Wszyscy z otoczenia Caroline nie mogą uwierzyć w to co się stało, dziewczyna została porzucona w tej samej uliczce gdzie pozostałe ofiary. W ręce miała kartkę z napisem ''następna''. Policja nie potrafi poradzić sobie z seryjnym mordercą nawiedzającym nasze miasto. Władze zapewniają, że robią wszystko,  by go złapać. Jednak nikt nie czuje się już bezpiecznie wiedząc, że gdzieś w jakiejś uliczce czyha seryjny morderca. Kto będzie jego następną ofiarą?"

Jai odłożył gazetę i wstał z ławki. Seryjny morderca. Policja nie może sobie z nim poradzić już od dwóch miesięcy. Nie potrafią go złapać. Jai nie lubił sensacji. Jednak tym co teraz się dzieje, interesował się. Sprawdzał co tydzień wydanie jego ulubionej gazety, czy nie piszą o tajemniczym mordercy, który zostawia tylko karteczki następna. Chłopak ruszył do domu. W drodze powrotnej dużo rozmyślał na artykułem, zastanawiał się też nad tokiem myślenia mordercy. Dlaczego to robił? Po co? Jednak nie mógł sobie na to odpowiedzieć. Nie spodziewał się też, że odpowiedz nadejdzie szybciej niż myśli.

Gdy dotarł do domu zauważył zapalone światło w kuchni, oznaczało to, że Gina już wróciła. Narzeczona jego brata pracowała w szpitalu jako pielęgniarka na oddziale kariologicznym. Beau zaś jako jeden z najlepszych informatyków w mieście. Jai otworzył drzwi i wszedł do środka. Ściągnął buty i ruszył na górę, by nie spotkać Giny. Jednak ta nagle pojawiła się przed nim z drewnianą łyżką w ręce.

– Cześć, Gina – odpowiedział niepewnie.

– Znalazłeś prace? – zapytała prosto z mostu. – Masz się dołożyć do czynszu.

– Wiem, jeszcze nic nie znalazłem. – Sięgnął do kieszeni i wyciągnął portfel. Wyjął z niego pięćdziesiąt dolarów i podał kobiecie. – Może być tyle?

– Na razie wystarczy – rzuciła i wróciła do kuchni. 

Chłopak, pomimo tego, że była to dziewczyna, bał się jej. Wiedział, że musi się dokładać do czynszu, ale aktualnie stracił prace. Spojrzał na zegarek. Dochodziła osiemnasta. Beau wróci zaraz do domu, a Gina pójdzie na nocą zmianę. Nie był głodny, więc ruszył na górę, by opisać kolejne spotkanie z Nastyą.

~ * ~











Obserwator // brooks ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz