9

147 17 0
                                    

* * *

Komisariat.

KOMISARIAT

K O M I S A R I A T.

Te myśli krążyły po głowie Nastyi, gdy policjant zamknął celę kluczem. Nie wiedziała co się dzieje. Dlaczego ją zamknęli? Odezwali się raz gdy weszli do budynku i prowadzili ją za kratki.

- Zaraz przyjdzie komisarz Dallas i cię przesłucha. Ale musisz poczekać tutaj. - Nie pytała się o nic tylko weszła do środka i usiadła na łóżku.

Teraz siedziała i przeglądała w myślach swoje życie. Co mogła zrobić by ją zamknęli? Przecież zapłaciła rachunki, nie mieli żadnych długów. Dom należał do nich, dał im go babcia. Nikogo nie zabiła ani nie naraziła na utratę zdrowia bądź kalectwo. Policjanci mówili je dlaczego ją zabierają ale była zbyt przerażona by to usłyszeć. Zabrali jej telefon oraz wszystkie ostre przedmioty, nawet pomadkę do ust. Ale Nastya nikogo by nie skrzywdziła, chciała by wszystko się szybko wyjaśniło.

Nie wiedziała, która jest godzina gdy usłyszała kroki i podniosła głowę. Przed celą stał młody mężczyzna. Wysoki szatyn, wyglądał może na trzydzieści lat. Ubrany w ciemną koszulę oraz jeansy. Rękawy koszuli miał podwinięte i prawej ręce trzymał teczkę. Drugą ręką otwierał kraty.

- Nastya Millay? - zapytał niskim głosem. Dziewczyna wstała i pokiwała głową.

- Tak - odpowiedziała.

 - Chodź ze mną. - Wskazał na korytarz i przepuścił ją zamykając celę i oddając klucz strażnikowi, który stał obok. - Nie będę zakuwał cię w kajdanki, bo wyglądasz na taką co nic mi nie zrobi.

Skręcił na prawo i podszedł do ciężkich metalowych drzwi.

- Bo tak jest.

- Zapraszam. - Wskazał wnętrze gabinetu. - Usiądź sobie. - Sam usiadł za biurkiem o otworzył teczkę. Nastya czuła się trochę zagubiona, ale wykonała polecenie, przysiadając na krańcu mebla. - Dobrze to może zacznijmy. Nazywam się Jack Dallas i jestem policjantem. Zajmuję się sprawami morderstw, które są popełniane od kilku miesięcy. Słyszałaś o nich prawda? - Nastya pokiwała głową i spojrzała na swoje splecione dłonie. - Teraz ty się przedstaw. 

Dziewczyna podniosła głowę.

- N-n-azywam się Nasty-y-a Millay, mam osiemnaście lat.

- Spokojnie, nic ci nie zrobię.

- Mieszkam z tatą i czwórką rodzeństwa. Zajmuję się nimi od kiedy nie ma z nami mamy. - Samotna łza spłynęła Nastyi po policzku. Szybko ją wytarła. - Wystarczy? - zapytała.

- Może być. Wiesz dlaczego cię zatrzymaliśmy?

- Nie.

- Mamy pewne podejrzenia do tego, że pomagałaś seryjnemu mordercy oraz, że podżegałaś do zabójstw.

 Nastya szeroko otworzyła oczy a jej usta utworzyły literkę ''o''.

- CO?! - wykrztusiła. - Co? Ja? - zapytała ponownie. Czy policja jest poważna? W jaki sposób niby miałam pomagać zabójcy?

- Znasz tego mężczyznę? - zapytał i pokazał dziewczynie zdjęcie Jai'a.

- To mój sąsiad Jai Brooks. Dlaczego pokazuje mi pan jego zdjęcie?

- Ponieważ jesteśmy w posiadaniu jego zapisków, z których wynika, że miał jakieś żale do zamordowanych osób. Mamy podejrzenia, ż eto on jest mordercą.

Obserwator // brooks ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz