25

639 44 1
                                    

Nie miał pojęcia ile już tak wisi. Co jakiś dłuższy czas dostawał trochę wody i jakieś papki jedzenia. Był po prostu utrzymywany przy życiu. Nie wiedział tylko po co… chociaż w sumie kiedyś czytał wiele powieści średniowiecznych. Więc domyślił się, że umrze po prostu jak więzień. 

Na początku jeszcze próbował się uwolnić. Kombinował. Chciał zniszczyć wiekowe spętania, ale był na to za lekki i tylko całe ręce go bardziej bolały. 

Co pięćdziesiąt uderzeń serca wydawało mu się, że omdlewa. Słabł bardziej i otwieranie oczu sprawiało mu trudność.
Do takiego stopnia był już wymęczony, że odgłosy pośpiesznych kroków nie robiły na nim żadnego wrażenia. 
Nie zareagował też na otwarcie drzwi. Wydawało mu się, że umysł płata mu figle. 

-Jaskier… ej… jaskier… julek. Proszę. Ej… obudź się. 

Geralt, gdy tylko zobaczył wiszące ciało partnera, od razu podbiegł, objął go i lekko uniósł, aby odciążyć jego ręce. Tętno mu skoczyło ze stresu. -Obejmij mnie nogami… -Powiedział samemu krzyżując jego nogi wokół swoich bioder. Sięgnął do zardzewiałych łańcuchów. Napiął się i zerwał je. Były już kruche więc nie sprawiły mu większego problemu. 

Wycieńczone ciało opadło na niego bezwiednie. Złapał go mocno i przykucnął z nim. -Julian… przepraszam… to moja wina. Obudź się… Jaskier. -Odgarnął mu tłuste włosy z policzka. Czuł jego bardzo słabe tętno. 

W końcu czuł jak wraca mu świadomość, ale nie wierzył w to. Lekko uchylił powieki. -Znowu sen… - Pomyślał. To nawet dobrze. Chociaż w objęciach Morfeusza mógł mieć  go wszędzie. Słabo uniósł dłoń do jego policzka. 

Na ten gest siwy wzdrygnął się i przytrzymał jego palce w tym miejscu. -Nie zniknij tym razem- Usłyszał zachrypniętą prośbę. Nie umiał zdobyć się na żadne słowa. Wie, że go zranił. Czuł się odpowiedzialny za jego obecny stan. Uniósł go pewnie do siebie i pocałował go śmiało, tęsknie i przepraszająco. Nie robił tego lata. Przyjemne mrowienie już tak dawno zapomniane współgrało z przysłowiowymi motylami w brzuchu. 
Delikatny ruch warg rannego upewnił go w tym co robił, więc pogłębił pocałunek, ale tylko na kilka uderzeń serca. 
Odsunął się na chwilę, aby spojrzeć na niedowierzające, niebieskie, mieniące się oczy. 
-To nie… G-Geralt?! Ty.. Się nie całujesz… czemu? 

Jaskier mimo zdartego gardła dostał słowotoku, który został przerwany kolejnym słodkim pocałunkiem. 

-Przepraszam… -Dodał płaczliwie Julian. 

-Ty mnie? Za co?

-B-b-bo straciłeś pracę i… ona mówiła, że… 

Kolejny raz został uciszony w ten sposób. -Nie rób tak! Bo czuje, że umarłem! Chce coś powiedzieć, a ty mi przerywasz! 

-Kocham cię. 

-Co? 

-Nic. Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem. Nie myślę tak na prawdę. 

-CZEKAJ! 

-Powtórz to? 

-O jak szybko sił nabrałeś. Idziemy do wyjścia. Ludzie Rocha i kilka Hipisów jest po naszej stronie. 

Wyjął broń, aby mieć ją w gotowości i wstał razem podtrzymując go. 
-Dasz radę iść? 

-Dam radę. 

-Trzymaj się blisko. 

Zaczęli wychodzić z celi. Julian dalej lekko zarumieniony, trzymał się jego pleców. Nagle ten się zatrzymał i wycelował. Postrzelił w nogę przechodzącego obok elfa. 
Podbiegli do niego i zabrali mu broń. 
-Masz. Musimy się dostać na górę… 

-Tam coś się dzieje. 

-Vernon pewnie zaatakował. Chodźmy. 

Zaczęli biec do wyjścia. Gdy wydostali się z katakumb zaczęli uciekać w stronę lasu. 
-Uważaj!  -Krzyknął Jaskier dostrzegając na drzewie jednego strzelca. Zdjął go jedną kulą. 

-Zaraza. Ten las to pułapka… . Też słyszysz syrenę? 

-Zadzwoniłeś po kolegów z komisariatu? 

-Nie… Wracajmy. 

-Czekaj. 

-Co? 

-Yen żyje. Ona tym kieruje. 

-Dobrze. Masz chwile na "a nie mówiłem"

-Ah gdybym nie był taki… Ale jestem więc powiem! HA! A NIE MÓWIŁEM! Od początku wiedziałem, że to nie taka prosta sprawa! 

-Już? Usatysfakcjonowany? 

-Nie. 

-No to masz jeszcze 10 sekund. 

Julek pociągnął go za kurtkę do siebie i pocałował przymykając oczy. 

-Teraz już tak. Chodźmy. 

Partnerzy [GERALT X JASKIER]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz