— CHASE —
Tak jak uzgodniliśmy wcześniej z Marlenne, postanowiliśmy powiedzieć naszym partnerom o tym, że mamy zamiar razem wystąpić w pewnym przedstawieniu. Przestawienie było chyba zbyt wielkim słowem, ponieważ głównie miałem posłużyć jako rekwizyt, a przynajmniej tak zakładałem, jednak czułem obowiązek powiadomienia o tym Leighton. To była wyższa konieczność.
Po kinie zabrałem Lee do restauracji specjalizującej się w stekach — Smith & Wollensky. Znajdowała się w centrum Manhattanu, a na rezerwacje trzeba było czekać długie tygodnie, dlatego cieszyłem się, że dziwnym trafem zwolniło się miejsce, gdy zadzwoniłem tam wczoraj, aby uzyskać informację na temat wolnych stolików. Na szczęście los był dla nas wyjątkowo łaskawy, a widząc uśmiech mojej dziewczyny, która przeglądała kartę dań, nie mógłbym być bardziej zadowolony. Cieszyłem się, gdy mogłem sprawić jej radość jakąś drobnostką. Warta była każdego wydanego dolara. Każdego, co do jednego.
Poczułem wibrację w kieszeni, dlatego odłożyłem menu, sięgając po telefon. Ruda wiedźma miała wysłać mi wiadomość po zakończonej rozmowie ze swoim chłopakiem, ponieważ jego również musiała poinformować o przyszłych próbach, albowiem coś odbywało się kosztem czegoś. Czas, który spędzaliśmy z naszymi partnerami, musieliśmy odłożyć na moment, aby mieć możliwość spotykania się i trenowania tych całych scenek Marlenne, które miała do odegrania. Wiązało się to ze zrezygnowania z kilku spotkań z naszymi połówkami, a nie potrzebowaliśmy kłopotów i głupich domysłów z ich stron. Sytuacja miała być jasna i klarowna. Po prostu będę jej pomagać przez jakieś dwa czy tam trzy miesiące, a później wszystko wróci do normy. To tylko chwilowa niedogodność w naszych związkach i nic poza tym, prawda? Prawda.
Wiadomość od Marlenne była zdawkowa. Nie rozpisywała się, a po prostu przekazała to, co miała przekazać.
Od: Lilith: Terrence już wie. Wszystko jest OK. Załatw "pozwolenie" u Lennon, pantoflarzu juniorze :)
Przewróciłem oczami, bo oczywiście nie mogła darować sobie sarkazmu. Nim państwo Reid z całą rodziną pożegnali się i wyszli z mojego domu przy ostatniej wizycie, powiedziałem Marli, że jeszcze muszę uzyskać zgodę Leighton. Stwierdziła wówczas, że jestem pantoflarzem jak mój stary, a następnie dała mi dwadzieścia cztery godziny na załatwienie tego "pozwolenia" z moją dziewczyną. Nie bardzo chciałem pomagać Wiewiórce, ale jednocześnie nie chciałem jej zawieść. Obiecałem jej pomoc, więc miałem zamiar dotrzymać słowa.
Przy okazji chciałem również zobaczyć ją w akcji. Ciekawiło mnie to, czy rzeczywiście jest tak beznadziejna w aktorstwie, czy może jednak daje radę, a Terrence będzie jeszcze płakać za Marlenne, gdy ona zrobi karierę, rzuci go i zwiąże się z jakimś niezwykle znanym aktorem. Ponoć miała chrapkę na Andrew Garfielda, ale był od niej o jakieś dwadzieścia lat starszy? Ja rozumiem, że niektórych kręci różnica wieku, ale tak na dobrą sprawę, on mógłby być jej ojcem. Z tego, co wiem, Marli nie posiada daddy issues, więc nie rozumiałem jej fascynacji starszym dwukrotnie facetem, ale kim byłem, żeby ją oceniać? Tak właściwie to byłem... nikim.
W trakcie czytania wiadomości, Leighton zamówiła dla siebie dużą sałatkę Cezar z grillowanym kurczakiem oraz dla mnie z filetem mignon, dlatego uśmiechnąłem się pod nosem. Przyszedłem na steka i go dostałem, bo doskonale wiedziała, na co mam ochotę. Cieszyło mnie to, że zwracała uwagę na takie szczegóły, jak chociażby posiłki, które lubię. Był to dodatkowy powód, aby ją kochać, a ich zdecydowanie nie brakowało. Lee to cudowna dziewczyna! Dobrała do tego białe wino i domowy sernik oraz ciasto marchewkowe na deser. Oczywiście sernik dla niej, a marchewka dla mnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/307051630-288-k494844.jpg)
CZYTASZ
A Mockery Of Hatred
Short StoryHistoria lubi się powtarzać? W przypadku syna Cartera i Bianki na pewno, bo przecież niedaleko pada jabłko od jabłoni... Chauncey "Chase" Grayson i Marlenne Reid są wrogami od najmłodszych lat. Ich rodzice przyjaźnią się od dawna, wobec czego i oni...