13

10.7K 225 312
                                        

— CHASE —


Skończyłem pisać ostatni rozdział mojego opowiadania i zamknąłem laptopa. To koniec. Chavez spędzi pięć lat na poszukiwaniach Marley. Będzie pełen wątpliwości i niepewny przyszłości, ponieważ w pewnym momencie straci nadzieje na szczęśliwe zakończenie i w ogóle na odnalezienie ukochanej całej i zdrowej. Przez tak długi okres czasu można oszaleć i popaść w paranoje. Jego starania wykrycia lokalizacji miejsca, w którym będzie przetrzymywana, nie raz będą do niczego, bo dopiero po sześćdziesięciu miesiącach spotkają się ponownie. Ale czy los się do nich uśmiechnie? Jeszcze nie zdecydowałem.

Potrząsnąłem głową i poklepałem się po policzkach. Nie mogłem myśleć o fikcyjnym świecie, kiedy prawdziwa Marley czekała na Chase'a. Czułem jak pewna część mojej fantazji zaczyna wcielać się w życie i wobec tego miałem zamiar przekonać się co z tego wyniknie. Jednak żeby to się stało, musiałem dobrze się przyłożyć i z niczym nie spieszyć. Laptopa odłożyłem obok siebie na łóżku i ręką na oślep odszukałem telefon. Palcami wystukiwałem szybką wiadomość.

Do: Marley: Za chwilę wyjeżdżam.

Odpowiedź przyszła błyskawicznie.

Od: Marley: W porządku, jestem już gotowa. Uważaj na drodze.

Uśmiechnąłem się pod nosem czytając jej słowa, po czym zablokowałem komórkę i zgarnąłem torbę, którą od razu wrzuciłem do bagażnika, gdy tylko zszedłem na dół do samochodu. Miejsce docelowe naszej podróży znajdowało się zaledwie sześćdziesiąt mil stąd, więc nie było tragedii. Po koncercie bez problemu moglibyśmy wrócić do domu, ale skoro była okazja, aby zostać w hotelu, to dlaczego nie? Oboje potrzebowaliśmy wyrwać się z miasta, więc zamierzałem w pełni to wykorzystać.

Marlenne czekała na mnie na swoim podjeździe. Zatrzymałem się obok i wysiadłem, żeby pomóc jej z walizką. Po chwili dołączyła ona do mojego bagażu. Rudowłosa wyraźnie nie wiedziała jak się ze mną przywitać, dlatego rozwiałem jej wątpliwości i przytuliłem ją oraz złożyłem szybkie muśnięcie na jej policzku. Na ustach czułem jak jej skóra rozgrzewa się pod wpływem tego gestu. Aż musiałem się odsunąć, żeby się nie spalić.

— Cześć — powiedziałem w końcu.

— Cześć. — Oblała się rumieńcem.

Nieco niezręcznie wsiedliśmy razem do samochodu. Z początku naprawdę było dosyć nieswojo, ale ta chwila nie trwała zbyt długo. Marli zaproponowała włączenie muzyki i sekundę później podpięła się telefonem do radia za pomocą bluetooth. Jak mówiła, na ten wyjazd przygotowała specjalną playlistę składającą się z wykonawców, którzy wystąpią na festiwalu.

— To nadaje klimat imprezowy.

— Co takiego? — Zerknąłem na nią przelotnie.

— Muzyka — wyjaśniła. — Zawsze przed imprezą wprowadzam się w imprezowy stan. W jakiś sposób zwiększa to moją ekscytację, bo wiem, że niebawem naprawdę będę się bawić.

Skoro o imprezie mowa...

— Chcesz iść później na afterparty? — zagadnąłem. 

Milczała przez dłuższy moment.

— Chodzi ci o jakiś klub?

— Tylko jeśli chcesz, żeby zabawa trwała dłużej. — Wzruszyłem ramionami. — Masz fałszywy dowód?

— Mam — odpowiedziała pewniej. — Zawsze noszę go ze sobą na wszelki wypadek, bo w każdej chwili może się przydać.

— Dziś może być ta chwila. — Puściłem jej oczko i uśmiechnąłem się. — Moja szkoła myślenia. Ja również zabrałem swój.

A Mockery Of HatredOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz