— CHASE —
— Dzisiaj będziemy ćwiczyć scenę seksu — mruknąłem przy ustach Leighton, delikatnie podgryzając jej dolną wargę. — Może zrobić się niezręcznie.
Blondynka przejechała palcami między moimi włosami i uśmiechnęła się, odsuwając do tyłu.
— Poradzisz sobie — zapewniła mnie. — Wprawisz biodra w ruch i będzie dobrze. Wiesz na czym to polega, więc nie powinno sprawić ci to problemu.
— I tobie to odpowiada? — Przesunąłem się na bok, aby uniknąć zderzenia z rozbieganymi studentami, którzy mijali nas na korytarzu.
Leighton wzruszyła niemrawo ramionami.
— Nie robi to na mnie szczególnego wrażenia, jeżeli mam być szczera.
Ostatnio nic nie robiło na niej wrażenia. Wydawało mi się, że hormony dziwnie jej buzują, w związku z czym pewnie miałbym pewne podejrzenia odnośnie jej stanu, jednak moje myśli nie kierowały się w stronę ewentualnego dziecka zbyt długo. Nie kochaliśmy się od ładnych kilku tygodni, co oznaczało, że pewien zarys na brzuchu już by się pojawił, gdyby rzeczywiście coś było na rzeczy. Przerabiałem już to z matką, której termin porodu powoli się zbliżał, więc znałem pewne symptomy. Przy Leighton jednak pozostawałem spokojny. Nie byliśmy gotowi na dziecko, jednak z pewnością bym się ucieszył, gdybyśmy wspólnie stworzyli małą istotę, ale miałem pewność, że nie zaciążyła. To było niemożliwe bez seksu.
Przytuliłem ją mocniej, ale z jej ust wydobyło się bolesne syknięcie.
— Auć. Moje cycki.
— Bolą cię? — zapytałem zdziwiony.
— Są nieco tkliwe — powiedziała z grymasem na twarzy. — To pewnie przez okres. Jestem przed.
— Pewnie tak — zgodziłem się.
Odprowadziłem Leighton przed salę, w której zaraz rozpoczynały się jej wykłady, a następnie pognałem na drugi koniec uczelni, aby zdążyć na etykę dziennikarską.
Czułem dziwną ekscytację na myśl o kolejnym treningu z Marlenne. Nie chodziło o to, że będziemy odgrywać bardzo intymną scenę, a o samo spotkanie z nią na osobności. Oczywiście w ich trakcie towarzyszyła nam również Shannon, ale ona była zupełnie nieszkodliwa. Lubiłem to, jaka Marli była za zamkniętymi drzwiami, gdy nikt nam nie przeszkadzał. Wtedy tak właściwie nie pałałem do niej nienawiścią, a szczerze doceniałem jej obecność. Darzyłem ją czymś, czego nie potrafiłem określić, ale w jakimś stopniu lgnąłem do niej. Powinno być to dla mnie alarmujące, ale takie nie było. Nie, kiedy ona nie miała nikogo.
Uwielbiałem Monicę i Melvina. Moi rodzice zawsze dobrze wypowiadali się na ich temat, ale w każdym z nas zachodzą zmiany. Jedne są bardziej dostrzegalne, a drugie mniej, więc podejrzewałem, że oni nie wszystko zauważali. Co więcej, ja sam do teraz nie zdawałem sobie sprawy z tego, że u niej w rodzinie to Magnus jest wyjątkowo faworyzowany. Zazwyczaj to córka była oczkiem w głowie, które opiekunowie pragnęli chronić na każdym kroku, ale w jej przypadku tak się nie wydarzyło. To ona była zepchnięta na drugi tor. Była dla nich niewidzialna, a przecież mogła potrzebować ich pomocy. Pomocy, której nie uzyska, bo oni są skupieni tylko na ich pierworodnym dziecku. To było popieprzone.
— Gotowa na orgazm? — zagadnąłem zaczepnie, przepuszczając Marlenne w drzwiach do sali treningowej, gdy przyszedł czas na wspólne ćwiczenia.
Nie podlegało wątpliwości, że rudowłosa przewróciła oczami.

CZYTASZ
A Mockery Of Hatred
Proză scurtăHistoria lubi się powtarzać? W przypadku syna Cartera i Bianki na pewno, bo przecież niedaleko pada jabłko od jabłoni... Chauncey "Chase" Grayson i Marlenne Reid są wrogami od najmłodszych lat. Ich rodzice przyjaźnią się od dawna, wobec czego i oni...