Prolog

24.1K 386 459
                                    

— CHASE —


— Ty chyba nie mówisz poważnie — prychnąłem głośno. — Rozumiem, że chcesz się zemścić, ale to jest gruba przesada i nie wierzę, że w ogóle przyszło ci coś takiego do głowy, Marlenne. Nie dam się wykorzystać w ten sposób. — Odwróciłem głowę w jej stronę i poprawiłem wypowiedź. — Nie pozwolę ci wykorzystać mnie w żaden sposób.

Rudowłosa przewróciła oczami i podpłynęła do mnie.

Oboje byliśmy doszczętnie przemoknięci, a dłuższe przebywanie w basenie nie poprawiało naszej sytuacji. Jeżeli już to tylko działało to na naszą niekorzyść, ale czy ona w ogóle się tym przejmowała? A skądże. Gdyby to robiła, dotarłoby do niej na jak kretyński pomysł wpadła. Bo przecież trzeba być skończoną kretynką, żeby ni stąd, ni zowąd oznajmić najzwyczajniej na świecie, że chce się ze mną pieprzyć. Na dodatek dokładnie tutaj. W tym oto miejscu.

W PIEPRZONYM BASENIE.

Do kurwy nędzy, już bez tego byłem wystarczająco wkurwiony, a ona jak zawsze musiała grać na moich nerwach. Gdzieś w pobliżu mogła znajdować się moja siostra, a ta niczym niewzruszona uśmiechnęła się zalotnie i ułożyła dłonie na moich ramionach. Oczy miała całe załzawione i przekrwione, a ja byłem pewien, że nikt poza mną nie mógł zwrócić uwagi na to, bo wszyscy znajdowali się zbyt daleko, ale wciąż zauważyliby, gdybyśmy odbyli tutaj stosunek. Każdy ze zgromadzonych by to widział. I chyba właśnie o to jej chodziło, ale nie byłem tego taki pewny. Ona była naprawdę nieobliczalna, ale ten pomysł był bardziej poroniony niż ja sam, a nie byłem przecież normalny. W końcu nazywałem się Grayson, więc coś takiego jak normalność nie istniało w naszej rodzinie. Najwyraźniej było to zaraźliwe, bo przeszło to na rudą idiotkę znajdującą się przede mną. Cóż za biedactwo.

Drogi ojcze i droga matko, szykujcie mi trumnę, bo raczej żywo stąd nie wypłynę. Skończę jak jedna z naszych rybek w akwarium. Jak jeden z Nemo i wciąż nie dowiem się dlaczego wszystkie nazywają się dokładnie tak samo, ale mój czas dobiega końca. Tak więc, jeżeli moje ciało uniesie się do góry, oznacza to, że jestem martwy i zimny, bo zostałem trupem. Kochałem was. Mam nadzieję, że to wiecie.

— Podobam ci się. — Przygryzła drżącą wargę i spojrzała na mnie z wyraźnym wołaniem o pomoc. I ten jeden raz szczerze chciałem jej pomóc, bo jechaliśmy na jednym wózku, ale to nie było dobre rozwiązanie. W tej sytuacji chyba nic nie mogłoby pomóc. A już na pewno nie taka akcja. — Możemy oboje się wykorzystać.

— To ja podobam się tobie — poprawiłem jej wypowiedź.

— Być może. — Posłała mi uśmiech, który nie miał krzty radości. — Wiesz, Chauncey, zawsze mnie pociągałeś. W końcu która nie leci na starszego brata swojej przyjaciółki — parsknęła. — I myślisz, że nie widziałam tego, w jaki sposób na mnie patrzysz? Kręciło cię to, że nie możesz mnie mieć, a teraz masz prawo zrobić wszystko. Nie oszczędzaj mnie.

— Chyba sobie ze mnie kpisz — prychnąłem.

— Czyżby? — Przejechała dłońmi wzdłuż mojej klatki piersiowej, zahaczając o pasek do spodni. Chaseywaysy zadrżał pod wpływem tego dotyku. Prąd, który przeszedł po moim torsie, dotarł aż do niego. — Myślę, że twojemu koledze również się podobam i zdradzę ci coś... — Przyłożyła usta do mojego ucha i wyszeptała: — Nie jestem mokra tylko przez to, że znajdujemy się w wodzie. Sam możesz sprawdzić.

Chaseywaysy, ja cię błagam całym sobą, trzymaj się chłopie. Później się tobą zajmiemy, tylko nie daj się jej uwieść!

— Jeszcze przed chwilą miałem dziewczynę — zauważyłem kretyńsko. Zupełnie tak, jakby nie była przy moim rozstaniu z ukochaną. A tak właściwie byłą ukochaną. Wszelkie uczucia względem niej nagle wyparowały, gdy zobaczyłem ją nagą z innym. Z innym, który był w niej, do kurwy. — Nie przeszkadza ci perspektywa tego, że poniekąd przerzucam się z jednej na drugą w dosłownie chwilę? Byłem w związku, do cholery.

A Mockery Of HatredOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz