Epilog - Część 1

6.6K 231 174
                                    

— CHASE —


Dwa lata później...

Próbowałem nie płakać. Naprawdę, kurwa, starałem się nie płakać, ale gdy tylko Greta i Nadine wypowiedziały słowa przysięgi i wymieniły się obrączkami, musiałem pożyczyć chusteczkę matki, którą dopiero co wręczył jej ojciec. Nie spodziewałem się takiej reakcji, ale stało się. Popłakałem się, bo moja młodsza siostra ożeniła się. Ona i Nadine oficjalnie były po ślubie.

— Chase... — Marli łokciem szturchnęła mnie pod żebrami. — Przynosisz nam wstyd. Nie wypada świadkom zachowywać się w ten sposób. 

Prychnąłem cicho i pochyliłem się, aby lepiej mnie słyszała. Miała na sobie wysokie szpilki, ale wciąż ledwo sięgała mi do ramion.

— Wiążąc się ze mną wiedziałaś na co się piszesz — szepnąłem. — Wstyd jest w pakiecie razem ze mną.

— Szkoda, że lepiej nie przemyślałam tej decyzji. Teraz nie pozbędę się ciebie, prawda?

— Po moim trupie.

— Dobre i tyle.

Przewróciłem oczami i skupiłem się na końcówce ceremonii. Dziewczyny wciąż się całowały, a brawom nie było końca, dlatego dołączyłem do nich po chwili zawieszenia i zacząłem głośno klaskać.

Sceneria była przepiękna. Ślub w plenerze okazał się znakomitym pomysłem. Pogoda dopisywała, słońce grzało w przyjemny sposób, ptaszki radośnie ćwierkały, a Hiszpania była po prostu bajeczna. To w stolicy tego kraju rok wcześniej Nadine oświadczyła się Grecie i w tym właśnie miejscu postanowiły się pobrać. Całość wyglądała naprawdę zjawiskowo.

— Następni jesteśmy my — oznajmiłem Marlenne, gdy rozpoczęły się tańce.

— Chyba w twoich snach — burknęła i podążyła za mną w stronę parkietu, ale w kącikach jej ust chował się uśmieszek.

— W moich snach jesteśmy już po ślubie. — Puściłem jej oczko i zatrzymałem się, żeby poprosić ją do tańca tak, jak należy. — Pani powoli. — Ukłoniłem się teatralnie.

Rudowłosa ułożyła dłoń na mojej, którą wyciągnąłem do przodu, a następnie przybliżyła się i odetchnęła spokojnie. Muzyka była wolna i melancholijna, więc po prostu bujaliśmy się delikatnie. Oparłem policzek o głowę Marlenne i ściskałem ją lekko w talii. Cały czas rozkoszowałem się tym, że trzymałem ją w moich ramionach.

— Chase...

— Tak, skarbie? — mruknąłem cicho.

Marlenne uniosła wzrok i speszyła się nieco, przez co na jej twarzy zawitał łagodny rumieniec. Ująłem ją za podbródek i uśmiechnąłem się pogodnie.

— Co się dzieje?

— Nic, nic — szepnęła. — Po prostu okres mi się skończył.

Parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową. Za każdym razem, gdy tylko kończył jej się okres, stawała się napalona do granic możliwości. W poprzednim miesiącu tuż po zakończeniu krwawych dni uprawialiśmy seks trzy razy dziennie przez cały tydzień. W samochodzie, na uczelni i w domu. Tak mnie wykończyła, że następny tydzień odbył się bez ani jednej pieszczoty, bo nie miałem na nic sił. Dawniej myślałem, że to ja byłem napalony, ale wystarczyło obudzić bestię, która drzemała w drobnej Wiewiórce, żeby przejrzeć na oczy. To ona była w tym związku prawdziwą pasjonatką seksu, a ja? Ja zdecydowanie nie narzekałem na to i cały jej się oddawałem.

A Mockery Of HatredOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz