Kolejna historia za nami! A przynajmniej za mną, bo istnieje szansa, że jest to jedyne opowiadanie, które przeczytaliście u mnie, co jest jak najbardziej okej! W każdym razie AMOH dobiegło końca, więc czas na drobne podsumowanie. Mogłabym wiele powiedzieć na temat Chase'a i Marlenne, ale pozwólcie, że skupię się na zaburzeniach odżywiania, bo o nie najbardziej chodziło mi od samego początku. Wiem, że poruszyłam kilka wątków, jak np. zdrada, po części niespełniona miłość, wystąpiło poronienie, brak zrozumienia ze strony bliskich, brak miłości rodziców i ich wsparcia, ale myślę, że między słowami wyłapaliście naprawdę dużo. Jeśli ktoś z was spotkał się z czymkolwiek z wymienionych, bardzo mi przykro, że tak się stało. Przykro mi także, jeżeli to wciąż trwa. Ciężko zapewnić was o wsparciu, kiedy nie znamy się prywatnie, ale wiedzcie, że wszystko kiedyś się kończy, bo nic nie trwa wiecznie, a z czasem poczujecie pewnego rodzaju ukojenie. Nie twierdzę, że będzie jak dawniej, że demony i krzywda nigdy nie powrócą, ale z czasem nauczycie się funkcjonować z tym wszystkim. Mam nadzieję, że macie w swoim gronie choć jedną zaufaną osobę. W końcu liczy się jakość, a nie ilość.
Przejdźmy więc do podsumowania...
Drogie dziewczęta, jeżeli okres wam się spóźnia i wykluczyłyście już brak możliwości zajścia w ciążę, naprawdę warto udać się do ginekologa. W zależności od wieku i ilości odbytych wizyt, możecie czuć się skrępowane przebywając w takim miejscu, co jest zupełnie zrozumiałe, ale czasami warto zacisnąć zęby i pomyśleć o własnym zdrowiu. Może wam się wydawać, że brak miesiączki jest czymś fajnym, a on wróci za miesiąc bądź dwa, ale co jeżeli tak się nie stanie? Znając przyczynę zaniku okresu już mamy dobry początek. Jeżeli jest to wynik stresu, należałoby zadbać o otoczenie i warunki, które mamy. W przypadku natłoku egzaminami, może warto zrobić jakąś rozpiskę i bardziej przykładać się do działania według niej? Na przykład, żeby nie zostawiać wszystkich prac i obowiązków na sam koniec, bo później za dużo się tego kumuluje i ciężko zapanować nad tym, w wyniku czego stres się nawarstwia.
Problem może także leżeć po stronie odżywiania. Organizm wcale nie jest taki głupi i doskonale wie, czego mu brakuje. Zakazany owoc smakuje najlepiej? No niekoniecznie. Jeżeli się odchudzacie i cały czas odmawiacie sobie czegoś, organizm się buntuje i domaga czegokolwiek. Nie mówię, żebyście jadły coś na siłę, jeżeli tego nie chcecie, ale jeśli czujecie potrzebę przekąszenia czegoś, chociażby waszych ulubionych ciasteczek, nic nie stoi wam na przeszkodzie. Jedzenie jest dla ludzi. Jedzenie nie jest waszym wrogiem. Trzeba po prostu znać umiar i znaleźć złoty środek.
Dlaczego nie warto się głodzić? Z wielu powodów, ale podam wam tylko kilka z nich.
Po pierwsze — myślicie, że w ten sposób szybciej schudniecie? Niewykluczone. Czy jest to tego warte? Zdecydowanie nie. Uwierzcie mi na słowo, że droga na skróty do niczego nie prowadzi. Wmawiacie sobie, że po trzech miesiącach wszystko wróci do normy, ale są to puste słowa. Po każdym kilogramie na minusie zapragniecie kolejnego mniej. Będziecie mówić, że waga 50 kilogramów jest waszym wyznacznikiem, ale kiedy ją osiągniecie, zechcecie zejść do 45 i niżej, a jestem niemal przekonana, że dla większości z was jest to waga poniżej dopuszczalnej normy. Niskiej wadze mówimy stanowcze NIE. Chłopak wam mówi, że jesteście za ciężkie i was nie podniesie? Może on ma za słabe mięśnie. Nie dajcie sobie wmówić, że niska waga jest wyznacznikiem prawdziwej kobiety. Niska waga jest niezwykle szkodliwa. Nie słuchajcie głupich ludzi.
Po drugie — to nie jest zdrowe. Wszyscy potrzebujemy indywidualnej ilości kalorii, witamin, snu i po prostu energii. Organizm prędzej czy później będzie wołać o pomoc, a kiedy ona nadejdzie? Czy nie będzie za późno? Jak widzicie, ciężko odpowiedzieć na tego typu pytania, więc jeżeli możecie, spróbujcie do nich nie dopuszczać. Porozmawiajcie same ze sobą i oceńcie sytuację, w której się znajdujecie. Nie czekajcie do ostatniej chwili.
Po trzecie — zabraknie wam sił. Brak energii = brak siły. Jak funkcjonować z wycieńczonym organizmem? Naprawdę ciężko o to. Będziecie otępiałe, ospałe i strasznie rozdrażnione. Będzie chciało wam się płakać i wyrywać włosy z bezsilności. Z drugiej strony ciężko będzie o spokojny sen. Wszystko będzie działać wam na nerwy i doprowadzać do skraju rozpaczy. Możecie zasłabnąć, zemdleć. Stracić świadomość i przytomność. Możecie nie daj Boże upaść niefortunnie i zrobić sobie krzywdę. Nikt z nas tego nie chce.
Po czwarte — zaczną wam wypadać włosy i osłabną wam paznokcie. Skóra nie będzie wyglądać zdrowo i nawet krem nawilżający oraz makijaż nie pomogą.
Po piąte — wahania temperatur. Prawdopodobnie będzie wam dużo częściej zimniej niż zbyt ciepło, ale każdy z nas jest inny i mogą pojawić się duszności. Będziecie się czuły jak przy przedwczesnym przekwitaniu.
Po szóste — bóle w klatce piersiowej. Odczujecie nieprzyjemne ściskanie w okolicach serca. Może ono wiązać się z poważnymi chorobami, ale może być także sygnałem oświadczającym pragnienie pokarmu. Przy długotrwałych głodówkach możecie poczuć jak "boli" was serce. To naprawdę dziadowski ból.
Po siódme — głodówki i restrykcyjne diety nie muszą, ale mogą doprowadzić do trwałej bezpłodności bądź utrudnić wam zajście w ciążę, a także skutkować poronieniami. Na pewno nie dzieje się tak w przypadku każdej sytuacji, ale widzicie... Wszystko dzieje się kosztem czegoś. Myślicie, że okres zniknął i zaraz wróci, ale nawet jeżeli pojawi się ponownie, wciąż coś może być nie tak, bo przecież z jakiegoś powodu nie było go przez jakiś czas. Jeśli nie miałyście okresu np. rok, organizm musiał czegoś naprodukować więcej i też może doznać pewnego "szoku". Tutaj nie jestem w stanie wyjaśnić wam tego w sposób, który byłby dla was zrozumiały, więc nie będę wchodzić w szczegóły, po prostu pamiętajcie o ginekologu, dobrze? Zawsze możecie poradzić się specjalisty i warto to zrobić, aby wszystko było dla was jasne. Brak okresu wydaje się wygodą, ale to tylko pozorne uczucie, bo będziecie się stresować każdego dnia, bo przecież może pojawić się nagle, chociaż wcale nie musi. Jeżeli spóźnia wam się już długo okres i jecie mało, na początek warto zwiększyć ilość kalorii, ograniczyć ciężkie treningi (jeśli ćwiczycie ostro i często), nie przemęczać się, nie dźwigać niepotrzebnie i musicie obserwować zachodzące zmiany. Patrzeć, czy to cokolwiek pomaga i mimo wszystko wciąż trzeba udać się do lekarza. Są leki na wywołanie okresu, ale to sztuczny sposób i nie zawsze jest skuteczny. Finalnie to z lekarzem powinnyście dojść do pewnych wniosków i porozumienia. Nie okłamujcie go, jasne? Nie kosztem własnego zdrowia.
Od siebie proszę was o kilka rzeczy. Nie porównujcie siebie do innych! Koleżanka jest wyższa i ma krąglejsze kształty, a waży mniej? Może ma mniej mięśni od was, a w mięśniach jest siła, więc nie bójcie się ich. Chcecie mieć przerwę między udami, ale macie wąskie biodra? Rozumiem was i rozumiem wasze pragnienia, ale nie wszystko w życiu jest doskonałe i możliwe. Nie chcę psuć waszych marzeń, ale nie każdy jest uwarunkowany genetycznie, żeby mieć przerwę między udami i to jest jak najbardziej okej! Każda sylwetka jest piękna na swój sposób i spróbujcie nie być dla siebie tak krytyczne. Droga do samoakceptacji jest ciężka, ale jeżeli nie akceptujecie siebie z dziesięciokilogramową nadwagą, istnieje duża szansa, że nie zaakceptujecie siebie po schudnięciu nawet piętnastu kilogramów. Pamiętajcie, że skóra jest skórą. Są to zaledwie fragmenty, które nas otaczają i nic o nas nie mówią. Komuś może się wydawać, że wie, dlaczego mamy jej nadmiar bądź nie, ale wcale tak nie jest. Nie słuchajcie ludzi, którzy próbują wmówić wam inaczej. Tylko wy znacie siebie jak nikt inny.
Kochajcie swoje ciało. Zastanówcie się nad tym, czy widząc siebie jako osobę z zewnątrz, patrzyłybyście na nią krzywym okiem? Wyrzuciłybyście jej tak przykre słowa, jakie wmawiacie sobie? Jeżeli odpowiedź brzmi "tak" to gratulacje, nie świadczy to o was zbyt dobrze. Możecie pomyśleć sobie cokolwiek zechcecie, ale celowe sprawianie komuś przykrości jest łagodnie mówiąc słabe, więc nie macie czym się chwalić. Jeżeli natomiast odpowiedź brzmi "nie" to zastanówcie się nad tym. Dlaczego dla innych potraficie być wyrozumiałe, a dla siebie już nie? Przez całe życie mamy tylko siebie. Ludzie przychodzą i odchodzą, ale wy same z siebie nie wyjdziecie i nie odejdziecie. Musicie żyć same ze sobą do samego końca. Czy nie warto więc pokochać siebie? I poświęcić czas na akceptacje? Każdy ma jakieś wady. Niektórych można się pozbyć, popracować nad nimi, a z innymi trzeba po prostu się pogodzić. Życie jest zbyt krótkie, żeby spędzać je na nienawiści do siebie.
Nie jestem specjalistą i nie biorę odpowiedzialności za wasze interpretowanie moich słów. Zawsze warto udać się do ludzi z kompetencjami i z nim o wszystkim porozmawiać. To tak nawiasem mówiąc.
A co jeżeli chcecie się odchudzać w zdrowy sposób? Tu także odsyłam was do lekarza, ale jeśli chcecie uzyskać w jakiś sposób sprawdzone informacje bez wychodzenia z domów, polecam wam kilka kanałów na YouTube: FITDONCIA, Agasava, Deep Breath, Simonte oraz Marsia. Na tych kanałach dowiecie się dużo na temat zdrowego i rozsądnego odżywiania, poznacie techniki ćwiczeń i uzyskacie darmowe treningi, nauczycie się gotować i z głową liczyć kalorię, jeżeli tego właśnie chcecie.
Odchudzanie w skrócie? Ujemny bilans kaloryczny 300-500kcal, ćwiczenia kilka razy w tygodniu i jakiś ruch w ciągu dnia. Pijcie dużo wody, wysypiajcie się i dbajcie o siebie. Jeżeli chcecie zjeść więcej, nie żałujcie sobie. Organizm nie ma licznika i jak czasami dostarczycie mu więcej kalorii to nie połapie się w tym, a i tak spalicie to. Może po prostu nieco wolniej. Ilość posiłków i odstęp czasowy miedzy nimi zależy od was, waszego stylu życia i upodobań oraz preferencji. Jedząc kolację po 18 nie przytyjecie. Nie musicie każdego dnia jeść tyle samo, ale jeżeli tak właśnie chcecie to ustalcie to ze sobą. Róbcie sobie przerwy! Nie możecie być rok na ujemnych kaloriach, bo się wykończycie. Dajcie odpocząć organizmowi, gdy tego potrzebuje. I tu znowu, zależy to od was. Przeczytajcie więcej na temat refeedu! Mniej kalorii nie znaczy lepiej!
Jeżeli przytyjecie to nie załamujcie się, proszę was. Ciężko o to, żeby utrzymać jedną wagę raz na zawsze. A waga to głupie cyferki. A kilogram więcej to po prostu kilogram więcej.
Waga nie spada? Nie martwcie się, może jesteście opuchnięte przez okres i woda zatrzymała się w waszym organizmie. Może waga nie ruszy przez miesiąc, ale po piątym tygodniu ujrzycie trzy kilogramy na minusie? Przy okazji nie sugerujcie się tym, ile wy chudniecie np. na tydzień. Koleżanka schudła więcej? Co z tego? To nie jest maraton i nie ma znaczenia jak szybko zrzucicie kilogramy, jeżeli nie zagrażają waszemu życiu (tu oczywiście zalecana jest konsultacja z lekarzami). Jak osiągniecie pewną wagę miesiąc później to przecież jest ekstra. Nie musicie schudnąć nagle w trzy miesiące. Rozłóżcie to na spokojnie w czasie. Nawet gdyby wasza redukcja trwała rok czy więcej to wciąż jest w porządku. Spójrzcie jak niewielki jest to okres czasu na przestrzeni całego życia. Bardzo malutki!
Nie spieszcie się z jedzeniem, nikt wam go nie zabierze, ale też nie traktujcie go jak nagrody. Jedzenie służy do tego, abyście żyli i funkcjonowali. Powinno również wam smakować, a jak wam nie smakuje to nie katujcie się nim na siłę, bo po co? Nie lubicie owsianki? Wyrzućcie ją z jadłospisu. Może spróbujcie płatków ryżowych bądź jaglanych. One mogą posmakować wam dużo bardziej! Jest mnóstwo smaków do odkrycia i potraw, które możecie pokochać. Eksperymentujcie sami, zdajcie się na własną intuicję albo przejrzycie Instagrama bądź TikToka. Tam jest tego na potęgę!
Nie wykonujcie ćwiczeń, których nie lubicie. Chcecie mieć ładne pośladki, ale nienawidzicie przysiadów? Nie męczcie się na siłę. Jest masa innych ćwiczeń, dzięki którym możecie osiągnąć swój cel. Wolicie interwały od tabaty? Odpuśćcie sobie tabatę i róbcie interwały. Nie zatraćcie się w tym wszystkim i poznajcie własny umiar. Ćwiczenia trzy razy w tygodniu są okej! Nie musicie ćwiczyć codziennie, a nawet nie powinno się tego robić. Nie twierdze, że w "wolne" dni trzeba leżeć plackiem na łóżku, przecież możecie wybrać się na rower bądź rolki czy zwyczajnie przejść się, ale wykonywanie każdego dnia godzinnego treningu wykończy was i znienawidzicie to.
Nie bójcie się treningów siłowych i biegania! Jeżeli jesteście na ujemnych kaloriach, nie nabierzecie mięśni! Mogą w ładny sposób pokazać się i nieco zaostrzyć (nie jakoś drastycznie, bo mięśnie nie dostają kalorii na plusie, żeby się rozrosły), ale to jest jak najbardziej na plus. Oczywiście każdemu może podobać się coś innego, a trening powinien być dopasowany do waszych preferencji tak jak sylwetka, nie do cudzych.
Pamiętajcie o węglowodanach, tłuszczach i białkach. Wszystkie składniki są mega ważne, jasne? Nie ufajcie kalkulatorom w Internecie i aplikacjom, bo potrafią mieć duży margines błędu. Na YouTube możecie znaleźć kilka sposobów na obliczenie zapotrzebowania kalorycznego. Dowiecie się na co zwrócić uwagę i wiele, wiele innych. Nie ucinajcie więcej kalorii niż to potrzebne i dopuszczalne. Dajcie sobie czas i bądźcie w miarę rzetelni, a efekty przyjdą. Zaufajcie procesowi, a uzyskacie to, czego pragniecie (w granicach rozsądku oczywiście).
Jak w kwestii przytycia? Kalorie na plusie również na początek 300-500kcal. Małymi i powolnymi, ale stabilnymi kroczkami. Nie wpychajcie w siebie jedzenia na siłę, bo to nic nie da, a może wam zaszkodzić.
Uważajcie na social media. Jeśli przeglądanie zdjęć "idealnych" sylwetek was dołuje i wprowadza w większe kompleksy, nie róbcie tego. Może warto dać unfollow kilku kontom? To wszystko jest wykreowane i wyretuszowane, nie bądźcie naiwne i nie wierzcie ślepo w to, co widzicie w Internecie. Z boku każdy z nas może wydawać się idealny i mieć idealne życie. Wiecie jednak doskonale, że wcale nie musi tak być.
Jeżeli ktoś z was walczy z zaburzeniami odżywiania, poproście o pomoc. Udajcie się do lekarzy i wyznajcie przed sobą, że potrzebujecie pomocy. To żaden wstyd, a stanowi naprawdę sporą część sukcesu. Nie jest to łatwe, ale warto zadbać o własne zdrowie, bo możemy je stracić.
Wszystkie wskazówki, które wam podałam, są tylko wskazówkami. Ja naprawdę nie mam żadnych uprawnień i jak każdy człowiek mogę się mylić, ale jeżeli dotarłyście do końca, spróbujcie się nad tym zastanowić. Nie bójcie się także prosić o pomoc, my wszyscy czasami jej potrzebujemy. Warto z kimś o tym porozmawiać, na kogo naprawdę możecie liczyć. I z całego serca błagam was nie głódźcie się. Skutki mogą być okropne, a niższa waga nie jest tego warta. Zdrowie zawsze jest najważniejsze.
Na sam koniec chciałabym wam podziękować. Dziękuję, że byliście ze mną w trakcie pisania historii Chase'a i Marlenne. Dziękuję za każdy komentarz, każdą gwiazdkę i każde wyświetlenie, a także każdą obserwację. Dziękuje za wsparcie i dobre słowa.
Za mną już drugie opowiadanie i z pewnością nie ostatnie. W każdym z nich próbuję i chcę wam coś pokazać. Chcę, żebyście czegoś się dowiedzieli, coś zapamiętali i wysunęli jakieś wnioski. Chcę, żebyście pamiętali o wzajemnym szacunku do drugiego człowieka i nie oceniali kogoś bezpodstawnie. Ogólnie, żebyście nie oceniali ludzi i nie wytykali im wszystkiego, co się da. Chcę, żebyście szanowali siebie i innych. Ja mogę sobie chcieć i mogę coś napisać, ale nie mam wpływu na was. Tylko wy jesteście w gruncie rzeczy odpowiedzialni za was samych i pozostaje mi mieć nadzieję, że może czasami poprawię wam czymś humor? Albo poznacie jakąś ciekawostkę czy spojrzycie na coś z innej strony. Jak jest? Tego akurat nie wiem. Po prostu czasami trzeba być dobrej myśli.
Przepraszam was za to, jeżeli czasem powiewa coś nudą i brakuje emocji. Przepraszam, jeżeli poczuliście, że zlekceważyłam zaburzenia odżywiania i choć w moim odczuciu wcale tak nie jest, to wy możecie i macie prawo czuć inaczej. Mogłam przeprowadzić je mocniej i dogłębniej, ale szczerze? Nie chciałam tego. Dla mnie samej jest to trudny temat, a po napisaniu LITL widzę jak wiele młodych osób czyta to, co piszę, co nie jest niczym złym, ale jest to dla mnie pewien sygnał, żeby czasami ograniczyć coś i oszczędzić pewne opisy. Nie chciałabym, aby ktokolwiek z was coś źle odebrał. Pamiętajcie, że wszystko tutaj jest fikcją, ale to nie oznacza, że nie dzieje się to naprawdę. Nie znamy przecież wszystkich, a każdy z nas coś skrywa. Czasami skrywamy nawet samych siebie.
Raz jeszcze dziękuję wam za kolejną historię i ściskam was wszystkich bardzo mocno. A jeżeli chcecie przeczytać coś nietoksycznego, gdzie nasza "parka" finalnie jest w zdrowym związku i w żaden sposób nie znęcają się oni na sobie nawzajem to serdecznie zapraszam was do kolejnego opowiadania. Jeśli natomiast spotykamy się tu ostatni raz, dziękuję za wasz poświęcony czas. Bardzo doceniam to, że ktoś czyta moje wypociny i czasami sam napisze jakieś przemyślenia. Cieszę się, że jesteśmy w tym razem. Po prostu dziękuję.PS Słowa skierowałam głównie do dziewczyn, ale część z nich jak najbardziej można skierować do mężczyzn i tak naprawdę do każdego. Jeżeli ktoś poczuł się urażony przez złe zwroty czy zaimki to przepraszam was, ale czasami gubię się w tym wszystkim, a nie szczerze miałam złych intencji, więc proszę nie gniewajcie się za ewentualne błędy i niedociągnięcia. To nic osobistego.
![](https://img.wattpad.com/cover/307051630-288-k494844.jpg)
CZYTASZ
A Mockery Of Hatred
Short StoryHistoria lubi się powtarzać? W przypadku syna Cartera i Bianki na pewno, bo przecież niedaleko pada jabłko od jabłoni... Chauncey "Chase" Grayson i Marlenne Reid są wrogami od najmłodszych lat. Ich rodzice przyjaźnią się od dawna, wobec czego i oni...