— CHASE —
Terrence i Leighton postanowili dołączyć do jednej z naszych kolejnych prób. Stwierdzili, że chętnie przyjrzą się temu, jak usiłujemy wydłubać sobie oczy, więc dosyć znacząco się zdziwili, gdy dostrzegli, że na czas treningu zawiesiliśmy broń.
Ćwiczyliśmy już ponad tydzień i szczególnej rewelacji nie było, ale szło nam całkiem dobrze. Marlenne nie panikowała tak jak poprzednio i nie obawiała się upadku. Co prawda, kilka razy zaliczyliśmy spotkanie z parkietem, ale obyło się to bez kontuzji. Po prostu ona przywykła do robienia salt w powietrzu, ale ja nie miałem z tym nigdy styczności, więc nie zawsze ją złapałem. Moje miejsce jest na boisku, a jej zadaniem jest doping drużynie. Nigdy nie zwracałem na to szczególnej uwagi, ale po tych kilku dniach mogłem jasno stwierdzić, że wykazuje się ogromną siłą i zapałem. Ze swoim podejściem i determinacją, nie miałem najmniejszych wątpliwości w kwestii jej sukcesu w przyszłości. Jeżeli chciała zostać aktorką, nic nie stało jej na drodze.
No może oprócz jej nad wyraz irytującego chłopaka.
— Kicia, ty go zaraz złamiesz. Chłopak ledwo daje radę.
Zaraz ty ledwo będziesz stać na nogach, kiedy ci przyjebię.
— Nie słuchaj go — wtrąciłem od razu. — Wszystko jest w porządku.
— Na pewno? — Marli westchnęła niespokojnie. — Lepiej opuść mnie na dół.
— Nigdzie cię nie opuszczę. Wyprostuj sylwetkę.
— Kicia! Słyszysz mnie? — Terrence odezwał się za moimi plecami. — Ręce mu się aż trzęsą.
— Zamknij się, kurwa — warknąłem. — Ręce mi się nie trzęsą — zaprzeczyłem.
Marlenne zacisnęła szczękę.
— Rób, co mówię, dobrze? Nie zwracaj uwagi na nikogo poza mną i Shannon. — Przechyliłem głowę na bok, ale nic nie powiedziała, więc powtórzyłem: — Dobrze?
— Dobrze — odpowiedziała cicho.
Wykonywaliśmy z Lilith kultowe podnoszenie z filmu Dirty Dancing, w którym to partner unosił partnerkę nad swoją głową, ale na ten moment odbywało się ono na podłodze, aby Marli nie przeleciała przez całą salę. Bo tak... prawie to się wydarzyło.
Obecnie leżałem na plecach i trzymałem rudowłosą zwyczajnie za biodra. Ona w tym czasie miała wyprostowaną sylwetkę ciała i trzymała moje przedramiona dla lepszej równowagi. Kiedy delikatnie zaczęła je puszczać, niestety znowu gibnęła się do przodu, ale ponownie była na to przygotowana, ponieważ od razu wysunęła dłonie, aby zamortyzować upadek i rozszerzyła nogi na boki, wobec czego czuła grunt pod stopami.
— Przepraszam — wyjęczałem.
— To nie twoja wina. — Machnęła na mnie ręką, prostując się. — Jestem dla ciebie za ciężka.
— Nie jesteś dla mnie za ciężka, głuptasie. Nie wiem, czy chociaż pięćdziesiąt kilogramów ważysz, a ja więcej na jedną rękę wyciskam — powiedziałem szczerze. — Po prostu mam problem z odpowiednim złapaniem cię. Nie mam pojęcia, czemu lecisz do przodu.
— To wina łokci — wtrąciła Shannon.
— Co takiego?
— Powinieneś mieć wyprostowane ramion i nie uginać ich. Marlenka musi mieć dobrą podstawę pod sobą, aby mieć na czym się utrzymać.
— A więc powtórzmy to z niewygiętymi łokciami — dodałem. — Dawaj, maleńka.
Wiewiórka prychnęła pod nosem i rozejrzała się na boki.
CZYTASZ
A Mockery Of Hatred
Short StoryHistoria lubi się powtarzać? W przypadku syna Cartera i Bianki na pewno, bo przecież niedaleko pada jabłko od jabłoni... Chauncey "Chase" Grayson i Marlenne Reid są wrogami od najmłodszych lat. Ich rodzice przyjaźnią się od dawna, wobec czego i oni...