— MARLENNE —
Schodząc z wagi przygryzłam mocno dolną wargę. Nie było spadku ani wzrostu, co właściwie nie było złą informacją, ale nie było też informacją... dobrą. To oznaczało, że tkwię w miejscu. Nie zjadłam wczoraj kolacji, a tego dnia postanowiłam zrezygnować ze śniadania. Małymi kroczkami, powtarzałam sobie, małymi kroczkami.
Łzy zdążyły już wyschnąć, a twarz nie była mocno opuchnięta i zaczerwieniona. Umyłam więc zęby i pomalowałam się nieco mocniej niż zazwyczaj, aby lepiej wypaść na zdjęciach, które cała grupa cheerleaderek musiała wykonać z drużyną zawodników futbolu amerykańskiego. Nie uśmiechało mi się pozować tego dnia, ale nie mogłam się z tego wykręcić. Obecność była obowiązkowa.
Gotowa do wyjścia zgarnęłam torebkę i torbę sportową ze strojem do sesji, ale nim zdążyłam przekroczyć próg, zatrzymał mnie mocny skurcz i dosyć głośne burczenie w brzuchu. Przymknęłam na moment powieki i po chwili otworzyłam je z głośnym westchnieniem, gdy skierowałam się do kuchni. Zajrzałam do lodówki, ale spotkałam się z zawodem. Chciałam zwykły jogurt naturalny z większą ilością białka, aby nasycił mnie na dłużej, a znalazłam tylko kremowe z dodatkami w postaci zbożowych kulek w czekoladzie i z wiśniami oraz jagodami. To prawie doprowadziło mnie do kolejnych łez, bo nie chciałam przecież tak wiele... Zamknęłam więc lodówkę i zgarnęłam jabłko z koszyczka. To i tak więcej niż planowałam, więc powinno być wystarczająca. No właśnie. Powinno.
***
Po zajęciach i skończonym treningu Chase wybrał się ze mną do Starbucksa na szybką przekąskę, nim udamy się na sesję, do której pozostało nam sporo czasu. Próbowałam wykręcić się od jedzenia, ale zupełnie bezskutecznie, bo zapewnienia, że jadłam niedawno, a w dodatku zapomniałam portfela, na nic się nie zdały. Ace zachował się honorowo i powiedział, że on postawi mi teraz posiłek, a ja postawię mu kiedyś coś innego. Podtekst w tej sytuacji był dosyć wyraźny i oczywisty, ale wiedziałam, że tylko się droczy. Chociaż nie powiedziałabym, że miałabym coś przeciwko, aby postawić mu...
Nie zapędzaj się tak, Marlenne. Nie myśl o tym. Bardzo niegrzeczna Marlenne. Nie wolno. Zostaw go.
— Co byś chciała zjeść? Coś na słodko czy bardziej wytrawnie?
Westchnęłam i poddałam się.
— Możesz wybrać.
Moja odpowiedź wywołała uśmiech na jego twarzy. Chciałam w jakiś sposób gniewać się na niego za to, że zmusza mnie do posiłku, ale nie potrafiłam. Miał dobre intencje i to było miłe, gdy nieświadomie próbował zadbać o mnie. Nawet jeżeli zachowywał się tak tylko dlatego, że uważał to za konieczność będąc facetem, wciąż traktowałam to jako coś pozytywnego. Może to z tego powodu zrobiło mi się ciepło w okolicy serca.
Chase zamówił nam bajgle z jajkiem i bekonem. Na myśl o kaloriach zrobiło mi się słabo, ale szybko ukryłam to za sztucznym uśmiechem i gdy zapytał o napój, powiedziałam szybko:
— Berry Hibiscus.
Ciemnowłosy zerknął na mnie i zmarszczył czoło.
— Jeżeli chcesz zjeść coś innego to możemy zmienić zamówienie — mówił wyraźnie i spokojnie. — Nie chcę, żebyś jadła coś na siłę.
Z wielkim trudem przełknęłam dużą gulę w gardle. Nie byłam w stanie znieść intensywnego wzroku, którym wpatrywał się we mnie, więc opuściłam głowę.
— Po prostu wolałabym zjeść coś mniej tłustego — przyznałam.
— W porządku. — Potarł delikatnie moje ramię. — Chodzi o sesję? Nie chcesz czuć się na niej ociężała, tak?
CZYTASZ
A Mockery Of Hatred
Historia CortaHistoria lubi się powtarzać? W przypadku syna Cartera i Bianki na pewno, bo przecież niedaleko pada jabłko od jabłoni... Chauncey "Chase" Grayson i Marlenne Reid są wrogami od najmłodszych lat. Ich rodzice przyjaźnią się od dawna, wobec czego i oni...