• [Y/N] - your name/twoje imię
• [Y/H/C] - your hair color/twój kolor włosów
• female reader !
• soft kaz !
• inspiracja konceptem "szóstki wron" autorstwa Leigh Bardugo !
• nie do końca wiadomo, co łączy głównych bohaterów !
Kaz nigdy nie lubił tańczyć.
Można by pomyśleć, że wiązało się to przede wszystkim z uciążliwym urazem nogi, towarzyszącym mu przez znaczną część jego życia, ale nie.
Dla Kaza, największym problemem zawsze byli ludzie z którymi, o ironio, musiał tańczyć.
Brekker wręcz nienawidził dotykania się podczas tańca; każde nawet najdrobniejsze muśnięcie obcego ciała powodowało u niego coraz to nową, obezwładniającą falę obrzydzenia.
Cierpiał przez nieznajome dłonie na swoim ciele, cierpiał przez ból, które mu zadawały, cierpiał, kiedy te zawsze sięgały po więcej i więcej, by on sam na końcu został z niczym.
Nie zamierzał już nigdy dawać nikomu czegoś, na co nie zasługiwał.
Poprawił się niezręcznie na krześle, stojącym samotnie pod ścianą, żałując, że nie zdecydował się wziąć ze sobą laski; ból w nodze, po kilku godzinach stania i dość intensywnego, jak na niego, przemieszczania się, dawał się we znaki jeszcze bardziej niż normalnie. Cienie tańczyły na jego pociągłej twarzy, kiedy obserwował ze swojego miejsca parkiet i ludzi wirujących na nim w tańcu. Patrzył na ich roześmiane twarze, ciała splecione w ciasnych uściskach, ocierające się o siebie i światło, obijanie przez szklany żyrandol tuż pod sufitem, kołyszące się leniwie na ich twarzach. Przez cały ten czas nieświadomie ściskał w dłoniach koniec swojego czarnego krawatu, smętnie wiszącego na jego klatce piersiowej; zorientował się dopiero wtedy, kiedy przed nim, jakby spod ziemi, wyrosła drobna, [Y/H/C] włosa postać. Wyciągnęła do niego bladą dłoń w niemym oczekiwaniu. Brekker uniósł wzrok.
- Co ty wyrabiasz? - Zdołał jedynie wykrztusić, patrząc w szoku na jej wyciągniętą rękę.
- A na co ci to wygląda? - Uniosła brew - Kobieta nie może poprosić mężczyzny do tańca?
- Przecież wiesz, że nie umiem tańczyć - mruknął, usilnie starając się ukryć swoje zakłopotanie; mimo to, jakby odruchowo puścił wygnieciony krawat, by zaraz potem, dłonią w rękawiczce, chwycić tę należącą do niej. Popatrzył w ukochane oczy w momencie, gdy zaczęła gładzić kciukiem wierzch jego dłoni; przez moment zupełnie zapomniał o tym, gdzie się znajdują - tak bardzo uwielbiane przez niego spojrzenie skutecznie ukoiło zszargane nerwy bruneta i sprawiło, że znów poczuł się tak, jak u siebie w domu. Patrząc w jej oczy widział Ketterdam.
- I co z tego? - parsknęła; widząc, że Brekker otwiera usta, natychmiast dodała - Biorąc pod uwagę fakt, że mogę nie wyjść stąd żywa, prosiłabym, byś nawet nie próbował pyskować.
Pierwszy raz w swoim życiu, Kaz Brekker posłusznie zamknął usta.
- Proszę cię, Kaz - powiedziała do niego cicho, widząc, że nadal się waha. Nachyliła się w jego stronę - Jeden taniec.
Nigdy nie potrafił odmówić jej oczom.
- Niech ci będzie. Ale-
Powinien przyzwyczaić się już do tego, że nie daje mu dokończyć. Chwytając Kaza za krawat po prostu pociągnęła go na parkiet.
Brekker odważył się uchylić powieki dopiero w momencie, w którym poczuł pod palcami w rękawiczce jej ciepłe ciało. Zacisnął dłonie na talii dziewczyny, usilnie starając się ignorować napierające na niego ze wszystkich stron nieznane plecy, ręce i nogi. Mimo że nikt nie zwracał na nich uwagi, Kaz poczuł się jak bezbronne zwierzę uwięzione w klatce, czekające na śmierć.
Muzyka nagle zmieniła się na jeden z mniej skocznych utworów; ściany balowe sali wypełniło powolne zawodzenie skrzypiec, kojąca melodia harfy i czegoś, czego Kaz nie potrafił nazwać. Część ludzi zeszła z parkietu, zrobiło się na nim nieco luźniej.
- Nie wiem, co mam teraz zrobić.
- Ja też nie - Słodki szept połaskotał jego ucho - Może po prostu róbmy to co wszyscy?
- Jesteś beznadziejna.
- Nie bardziej niż ty! - Zaśmiała się dźwięcznie, a jego przeszedł dreszcz - A teraz chodź.
Mówiąc to, mocniej przyległa do jego ciała i ruszyła przed siebie.
Tego wieczoru, Kaz pierwszy raz czuł się dobrze; [Y/N] okazała się niezbyt dobrą tancerką, ale za to najlepszą partnerką, jaką mógłby sobie wymarzyć. Ciepło jej ramion, otaczających jego szyję, splatających się ze sobą na karku oraz krótki, gorący oddech, owiewający mu szczękę i usta, idealnie zgrywał się z wizją jej sylwetki, wirującej w jego objęciach, która została z nim jeszcze długo po zakończeniu tańca. To właśnie wtedy, w Lodowym Dworze, Kaz Brekker pierwszy raz poczuł co to znaczy znaleźć się we właściwym miejscu. Cień uśmiechu wpłynął na jego zimne usta, kiedy ich oczy się spotkały; Kazowi wydawało się przez moment, że złapał w swoje ramiona nie kobietę, lecz anioła.
Ukrył twarz w jej pachnących włosach i zaciągnął się słodką wonią brzoskwiń. Diabeł i anioł jeszcze przez dłuższy czas sunęli po parkiecie, milczący i spleceni w uścisku.
A Lodowy Dwór był jedynym świadkiem ich niewypowiedzianych uczuć.
zapomniałam dosłownie jak się pisze
to nawet nie jest żart, przez strasznie długi czas nie potrafiłam wykrzesać z siebie chociaż odrobiny weny, a teraz, kiedy publikuję całego, nowego one shota to mi dziwnie
prawdopodobnie wyszłam z wprawy i to, co przeczytaliście nie jest za bardzo kazowe; musicie mi to wybaczyć, bo totalnie nie umiem się wbić
ogólnie to nie mam pojęcia, kiedy przyjdę z czymkolwiek nowym - niby mam parę pomysłów, ale z wykonaniem ich różnie może być
cieszcie się ostatnimi dniami weekendu i trzymajcie się! <3
CZYTASZ
dirtyhands. grishaverse one shots.
Fanfiction„albo - jeśli śmierć jest podróżą do innego świata - czy nie spotkacie się kiedyś znowu? (...) - po cóż lękać się rzeczy, o których nic się nie wie? - spytał. - jesteście jak dzieci, które boją się ciemności." - donna tartt • zbiór historii - kró...