• [Y/N] - your name/twoje imię
• cold kaz !
• female reader
• fabuła nie ma nic związanego z serialem bądź książkami !
Unikał jej cały dzień.
Począwszy od poranka, kiedy tylko otworzyła oczy, odkryła, że jest w łóżku sama. Mały pokój na poddaszu, prowizoryczny i na prędce zaaranżowany na ich sypialnię świecił wręcz bolesną pustką. Wyjrzała przez okno, nie przyzwyczajone do nagłego światła oczy zdążyły zarejestrować tylko nikły blask słońca, odbijający się od dachów domów. Wraz z pierwszymi promieniami dnia Ketterdam rozpoczynał swoją długą, udręczoną pieśń.
Podnosząc się z posłania nie miała pojęcia, że dzień będzie wyglądał właśnie w ten sposób.
Gdy pojawiła się późnym popołudniem na dole, w części uczęszczanej przez klientów zastała przy barze jedynie Wylana. Chłopak stał między górami szklanek, ustawionych w komiczne piramidy na całej długości stołu. Trzymając ręcznik w zgrabnych dłoniach z nieskrywaną precyzją czyścił każde naczynie. Zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów.
Przysiadła się do niego na niewielkim stołku i z udręczoną miną oparła łokcie o blat. Spojrzał kątem oka na zmartwioną minę rówieśniczki, nie zaprzestając wycierania szklanek. Uśmiechnął się półgłębkiem, po czym zagadnął.
– Co się dzieje? — Ostrość jej wzroku gwałtownie wróciła razem z pierwszymi tembrami jego pogodnego głosu. Nieco otumaniona pokręciła głową.
– Gdzie reszta? — odbiła piłeczkę, obracając między zgrabnymi palcami delikatne szkło. Słońce ukryte za chmurami rzuciło mleczny blask na całe pomieszczenie. Rzuciła spojrzenie najpierw w kierunku niewielkiego okna przy barze, a potem przeniosła je na promień odbijający się mętnie w szkle. Światło złapane w naczynie zdawało się być tak samo pozbawione życia jak ona sama.
– Jesper, Inej i Kaz robią coś na mieście — Z brzdękiem odstawił szklankę na stół — A Matthias i Nina jeszcze nie wstali.
Parsknęła na słowa Wylana, jednak zaraz potem jej uśmiech zgasł. Zebrała się w sobie i otworzyła usta.
– Czy myślisz, że Kaz coś przed nami ukrywa?
– Byłbym zdziwiony, gdyby tego nie robił.Zawahała się. Nie była przyzwyczajona do dzielenia się z innymi swoim życiem. Nawet jeśli osoba przed nią była jej bliższa niż ktokolwiek inny. Dzielenie się myślami i obawami zawsze było dla niej czymś niebezpiecznym. Zupełnie jak zdzieranie z siebie zbyt dużej warstwy ubrań, kiedy na zewnątrz panuje mróz. Zostajesz z niczym i patrzysz, jak ostatnia cząstka ciebie znika gdzieś daleko, poza zasięg twojego rozumowania i kontroli. Westchnęła.
CZYTASZ
dirtyhands. grishaverse one shots.
Fanfiction„albo - jeśli śmierć jest podróżą do innego świata - czy nie spotkacie się kiedyś znowu? (...) - po cóż lękać się rzeczy, o których nic się nie wie? - spytał. - jesteście jak dzieci, które boją się ciemności." - donna tartt • zbiór historii - kró...