𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝐈𝐕 [𝟒.𝟓]

84 13 3
                                    

     ❝Cóż, to nie wygląda najlepiej❝ - Dazai jęknął boleśnie, chwytając się za ranę na jego klatce piersiowej. - ❝Ta kosa to prawdziwa broń, a nie umiejętność. Randou musiał ją gdzieś zdobyć i dać staremu szefowi. Innymi słowy-❝

     ❝Może cię nawet zabić, co?❝ - Chuuya spojrzał na Dazai'a.

      Cięcie było głębokie. Jego klatkę piersiową pocięto aż do ramienia, a jego ubranie było już przesiąknięte krwią. Potrzebował leczenia, inaczej mu się nie uda.

     ❝Tsk. Cholera.❝ - Chuuya skrzywił się. - ❝To nie jest dobre dla nas❝.

     Atak fali uderzeniowej bez masy, uniemożliwił Chuuya zablokowanie go.

     Kosa, której Dazai nie mógł zniwelować, ponieważ nie była to umiejętność.

     Wystarczyła jedna umiejętność, aby całkowicie ich ujarzmić.

     ❝Dazai, nigdy nie chciałem cię zabić. Sama myśl o zabiciu dziecka łamie mi serce❝ –powiedział ponuro Randou. - ❝Ale teraz znasz prawdę i gdyby Mori dowiedział się o tej samej prawdzie, kazałby mnie zamordować... Zabiłem niezliczonych towarzyszy, z którymi kiedyś pracowałem... i których chcę uniknąć. Odebranie sobie życia w pojedynkę nie jest złym interesem w porównaniu. Przepraszam, musisz umrzeć razem z Chuuyą❝ – dodał z nutą szczerości winy.

     Jego oczy były splamione ciemnością, tak jak wszyscy w mafii. To była mroczna ciemność — taka, która postrzegała ludzkie życie jako zwykłe liczby.

     Użytkownik umiejętności, który kiedyś nazywał siebie Randou, zrobił krok do przodu, jego ciało pochłonęły czarne płomienie. Nieżyjący już szef mafii unosił się wysoko w powietrzu, dzierżąc swoją lśniącą srebrną kosę śmierci.

     ❝Tak... nie pokonamy ich❝ - spokojnie stwierdził Dazai. - ❝Czas po prostu się poddać i zaakceptować śmierć❝.

     ❝Piekło?❝

     Dazai nagle usiadł na ziemi. Chuuya patrzył z wyraźnym zdumieniem; Wyraz twarzy Dazai'a był zupełnie nijaki. To była twarz kogoś, kto niczego nie ukrywał, kto po prostu powiedział, co naprawdę czuje.

      ❝Co jest z tobą nie tak?❝ – zażądał Chuuya

     ❝Co chcesz, abym zrobił? To jest beznadziejne. Jest świetnie wyszkolony agent wywiadu z Europy. Nie ma mowy, żebyśmy go pokonali.❝

     ❝Przestań.❝

     Fala uderzeniowa nagle uderzyła Chuuyę, zanim zdążył dokończyć zdanie. Próbował zeskoczyć z drogi, ale nie zdążył; lewą połowę jego ciała pochłonął cios, natychmiast odrzucając go do tyłu, jakby został trafiony gigantyczną kulą armatnią. Jego ciało rozdarło ziemię, zanim uderzył w gruz zawalonej ściany.

    ❝Dazai ma rację❝ - odparł Randou, wciąż unosząc rękę po wystrzeleniu fali uderzeniowej.- ❝Chuuya, ty też powinieneś się poddać. Zbyt dobrze znam obie wasze moce. Odwet po prostu sprawi, że będziesz bardziej cierpieć.❝

     ❝Cholera...❝

     Chuuya skrzywił się, zagrzebany w gruzach, a krew ciekła z kącików jego ust.

     ❝Mój cel nie może zostać osiągnięty, póki jeszcze żyjesz❝ - przepraszająco przyznał Randou. – ❝Osiem lat temu próbowałem cię ukraść i uciec, ale... popełniłem błąd. Wróg mnie otoczył i nie byłem w stanie przedrzeć się, korzystając z formy życia opartej na umiejętnościach, która była wtedy pod moją kontrolą. To wtedy do mnie dotarło: Może mógłbym jeszcze wzmocnić swoje umiejętności, gdybym wchłonął ciebie, niszczycielskiego boga Arahabaki'ego. I to właśnie zrobiłem. Zadałem śmiertelny cios i uczyniłem cię moim, ale... wtedy wydarzyło się nieoczekiwane. To, co wziąłem, było zabezpieczeniem. Innymi słowy: ty, Chuuya. Ty, ludzka tożsamość wyryta w Arahabaki'm, byłeś jak talizman, który chroni boga przed wymknięciem się spod kontroli. Próba uczynienia Arahabaki'ego moją umiejętnością usunęła zabezpieczenie, a jej prawdziwa forma zamanifestowała się w świecie zewnętrznym... Reszta jest dokładnie taka, jak wyjaśniłem to w rezydencji.❝

Bungo Stray Dogs Light Novel vol. 7 ~ Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz