𝐄𝐩𝐢𝐥𝐨𝐠 [𝟔.𝟒]

89 4 10
                                    


     Młody człowiek uśmiechnął się spokojnie, jego wysoka postać skąpała się w świetle księżyca. Był pełen wdzięku; każdy jego ruch był w jakiś sposób magiczny. Jego wysokiej jakości garnitur w kolorze morza o północy był bez żadnej zmarszczki. Wyglądał jak gwiazda filmowa, a może fantazyjny, starożytny nordycki bóg.

     ❝Przyszedłem trochę poczytać. To w szczególności❝ – ujawnił młody mężczyzna, trzymając w ręku jakieś dokumenty. Były to te same pliki, które Mori pokazał Chuuyi tego dnia — dane, które Randou zebrał na temat Arahabaki'ego. - ❝To było całkiem niezłe, zwłaszcza ten fragment, który agent dodał tutaj: „Były partner Randou, szpieg Paul Verlaine, zginął w bitwie po zdradzie". Naprawdę stracił wspomnienia, co? Bo jak widzicie, na pewno nie jestem martwy.❝

     ❝Odłóż dokumenty. Oprzyj się, a ja strzelę❝ - ostrzegł strażnik, trzymając pistolet maszynowy wciąż w pogotowiu.

     Następnie nacisnął urządzenie ukryte w podszewce jego ubrania, aby zaalarmować biuro bezpieczeństwa o intruzie. Zwykle w całym budynku natychmiast rozlegał się alarm, a każde przejście było automatycznie zamykane. Ale nic się nie stało. 

     ❝Och, przepraszam, jeśli pogrzebałem twoje nadzieje. To nie zadziała. Kazałem wszystkim w biurze ochrony wziąć wolne na resztę dnia – i nie sądzę, żeby wrócili.❝ 

     Przy stopach młodego mężczyzny leżała walizka z elektronicznym kluczem głównym budynku. Strażnik zauważył, że była poplamiona krwią i natychmiast zorientował się, co się stało: pozostali strażnicy już nie żyli. 

     ❝Miałem szczerą nadzieję, że nie będzie rozlewu krwi❝ - powiedział młody człowiek. - ❝W końcu nie przyszedłem tu walczyć. Zatrzymałem się tylko po ostatnie nagrania mojego najdroższego przyjaciela – te akta – wraz z kapeluszem, który zostawił w szatni.❝

     Zanim strażnik zdążył się zorientować, intruz miał w jednej ręce czarny kapelusz. Był to kapelusz, który Mori dał Chuuyi. 

     ❝To jest twoje ostatnie ostrzeżenie. Masz pięć sekund na poddanie się, albo strzelimy❝ –ostrzegł strażnik, choć przygotowany na nieunikniony rozlew krwi.

     Normalnie zabicie intruza było ostatecznością. Lepiej było schwytać ich żywcem i zmusić do podzielenia się tym, co tu robili i kto wysłał ich. Tak po prostu wszystko działało w mafii. Ale ten intruz był inny. Tyle strażnik mógł powiedzieć z jego wielu lat spędzonych w ciemnościach mafii. W rzeczywistości intruz był głębszy niż sama ciemność. Najprawdopodobniej był użytkownikiem umiejętności, co oznaczało, że nie dotyczyły go normalne zasady walki.

     Jedynym przewidywalnym użytkownikiem umiejętności jest ten, który jest martwy. Dlatego strażnik ostrzegał, że strzeli za pięć sekund. To był kod mafijny, który otwierał ogień bez czekania nawet sekundy, a tym bardziej pięciu.

     Ogień, strażnik bezgłośnie ponaglił swojego kolegę. Jednak nie nastąpił ani jeden strzał. Spojrzał z zaciekawieniem na bok i popatrzył na swojego kolegę stojącego nieruchomo z wycelowanym pistoletem.

     Brakowało mu głowy. 

     ❝Co...?❝

     Szczęka strażnika opadła. Dzwonki alarmowe zaczęły dzwonić, a on odruchowo pociągnął za spust pistoletu.

     Ale nie wystrzelił — jego palec wskazujący leżał odcięty na podłodze. 

     Jego broń również została odcięta.

     Potem jego odcięte dłonie i ramiona upadły na podłogę, a za nimi jego tors, nogi, szczęka, nos i czaszka. Tylko jego uda do stóp pozostały na miejscu, jakby nic się niestało. 

     Nie było krzyków – tylko dwa nienaturalnie ciche zgony.

     ❝Uff. Co za ulga. Byłoby nietaktem zrujnować tę idealną księżycową noc strzelaniną.❝

     Intruz uśmiechnął się spokojnie. Położył stos papierów z powrotem na biurku, po czym podszedł do okna na drugim końcu pokoju. Przeświecał blady księżyc. 

     ❝Gdzie jesteś, Arahabaki — Chuuya Nakahara?❝ - zastanawiał się głośno młody człowiek, patrząc przez okno. – ❝Jestem ci winien zabicie mojego partnera – nie, mojego byłego partnera – dla mnie. Najwyraźniej stałeś się znacznie silniejszy. Ale nie martw się. Niedługo będę z tobą.❝

     Położył rękę na oknie, które zostało wykonane ze wzmocnionego laminowanego szkła, aby chronić szefa mafii przed snajperami i działami przeciwpancernymi. Był nawet odporny na ciepło i wstrząsy. 

     ❝Nieszczęście, które oddycha — bóg z bijącym sercem — Arahabaki, jesteś sam. Nikt nigdy cię nie zrozumie. Nie jesteś ani bogiem, ani człowiekiem. Po prostu będziesz walczył pośród swoich towarzyszy, zanim umrzesz z niczym poza własnym uściskiem, aby cię pocieszyć... To znaczy, chyba że pójdziesz zemną.❝

     Młody człowiek delikatnie wykręcił swoje ciało i wysunął jedną nogę. 

     Technicznie można to opisać jako kopnięcie, ale sam ruch był znacznie bardziej elegancki; było tak ciche, jak rozwijanie pierzastych skrzydeł. Wydawało się, że przednia część jego stopy rysuje linię w powietrzu, zanim roztrzaska okno na kawałki. 

     Odłamki grubego na cal wzmocnionego szkła spadały na ulicę jak niezliczone krople lśniącego deszczu. 

     ❝Długo czekałem, ale w końcu nadszedł czas, Chuuya Nakahara❝.

     Oczy młodzieńca drgały od srebrzystego blasku księżyca. 

     ❝Idę po ciebie, mój drogi młodszy bracie❝.

     Włożył czarny kapelusz i delikatnie wyskoczył przez okno. Jego ciało zostało połknięte przez ciemność w dole, zanim ostatecznie zniknęło. Pozostał tylko dźwięk delikatnej wieczornej bryzy.

     Zasłona nocy... 

     Skupiska cieni piętrzyły się jeden na drugim...

     Najgłębsze głębiny długiej nocy Jokohamy były zupełnie nieznane.


Ciąg dalszy w Storm Bringer.



Bungo Stray Dogs Light Novel vol. 7 ~ Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz