Rozdział 35

2.6K 250 94
                                    


EDIT: ROZDZIAŁY JEDNAK BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ W SOBOTĘ.

Hejo! 

Rozdział wyjątkowo dzisiaj, a nie w niedzielę, bo wiem, że zaczyna się sezon komunijny, więc dziś taka zmiana. Ale kolejny pojawi się tradycyjnie za tydzień w niedzielę. 

Chyba że wolicie zmianę właśnie na sobotę zamiast niedzieli? Dajcie znać. 

 I jesteśmy właśnie w połowie historii ;) 


****

Dopiero po chwili alkohol zaczął krążyć jej w żyłach, rozgrzał ciało i sprawił, że świat wydał się nieco prostszy, może nawet lepszy.

– Jak widać niewiele ci potrzeba, żeby ocenić człowieka po pozorach. – Grafton nie brzmiał miło. Tory miała wrażenie, że był na granicy zdenerwowania, ale ponieważ nie zamierzała się już przejmować jego humorami, wzruszyła ramionami.

– A co, ty może jesteś inny? Również oceniłeś mnie po pozorach, chociaż nie miałeś żadnego prawa do tego. Nie chciałam złowić cię na męża, byłeś ostatnim człowiekiem, za którego chciałam wyjść. Swoją przyszłość widziałam z hrabią Clarendonem.

– Myślisz, że co by cię czekało z tym człowiekiem? – zapytał widocznie rozbawiony jej słowami. Zacisnęła usta i przymknęła na chwilę powieki, żeby odpędzić od siebie pełznącą do niej złość.

– Na pewno nie chędożyłby się ze swoją rzekomą przyjaciółką w domu, w którym przebywa jego żona! – odpowiedziała z mocą i wbiła w niego wściekłe spojrzenie.

Przegrała walkę. Poddała się i zwyczajnie pozwoliła sobie na wściekłość.

– Z przyjaciółką to może nie – prychnął. – Powtarzam; między mną a Dianą nic nie ma. Ma poważny problem, z którym nie może sobie poradzić, więc przyszła do mnie. Pocieszałem ją, bo była roztrzęsiona i nie wiedziała, co robić.

– Co to za problem? – zapytała i założyła ręce na piersi.

– To są prywatne sprawy, więc nie widzę powodu, żebyś o nich wiedziała – odpowiedział i zmarszczył czoło.

Wiedziała, że miał rację, ale coś ją pchało, by przekraczać jego granice wytrzymałości i zmuszać do złości, żeby powiedział jej, co tak naprawdę myśli.

– Ach, no tak, w końcu jestem dla ciebie kompletnie obcą osobą. Tylko wykorzystujesz mnie dla własnych celów. Diana zasłużyła na więcej szacunku, niż ja.

– Przeciągasz strunę, ale uwierz, że nie chcesz sprawdzać, co się stanie, jeśli zrobisz to za bardzo.

– Mieliśmy umowę, ale to nie znaczy, że będę dla ciebie klaczą rozpłodową i pozwolę się zwodzić i wykorzystywać bez końca.

– Co ty masz z tą klaczą? Zapewniam cię, że to nie ma nic wspólnego z seksem. Nie każdą kobietę i nie każdego mężczyznę musi łączyć łóżko.

– Diana jest wdową, a ty, cóż, utkwiłeś w niezbyt szczęśliwym małżeństwie, więc to chyba oczywiste, że wolisz być z inną kobietą. Wy mężczyźni tak robicie przecież.

– Mam ci podziękować za to podsumowanie czy obrazić? Nie jestem taki, jak reszta tego przeżartego towarzystwa. Nie musisz mnie kochać, nie na tym mi zależy, ale wiedz jedno, Tory, że dałem słowo, mamy układ, więc nie będę cię zdradzał, jeśli sobie tego nie życzysz.

Jeśli sobie tego nie życzyła?!

Asher był absurdalny! Nie czuła się też pocieszona jego słowami, bo brzmiał tak, jakby tylko jej zachowanie rzutowało na ich relację. Wystarczyło jego jedno podejrzenie i wszystko mogło się zepsuć. Nie miała jednak zbyt wielkiego wyboru, nie chciała się już przepychać z nim, bo zwyczajnie była tym zmęczona.

Szczyt perfekcji (Blizny #1)✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz