Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Victoria jednak czuła, że coś było nie tak, ale nie była pewna, skąd takie przeświadczenie. Od rana czuła się dziwnie.
Goście, którzy dostali zaproszenie na bal, potwierdzili swoje przybycie, a ci, których nie zaprosiła, zaczęli wysyłać jej wiadomości, w których insynuowali chęć przybycia, lecz ona albo ich ignorowała, albo udawała, że nie wie, o co chodziło.
Jedynym zgrzytem było zaproszenie hrabiny Devon. Asher uznał, że powinna ją zaprosić, natomiast Victoria nie chciała o tym słyszeć. Na szczęście jednak okazało się, że kobieta wraca do rodziny i nie będzie mogła przybyć na przyjęcie, co księżna uznała za wygodną wymówkę, by nie powodować więcej napięcia. Musiała przyznać sama przed sobą, że była wdzięczna za to kobiecie.
Była zazdrosna, ale czy ktoś mógłby ją za to winić?
W zasadzie to uczucie towarzyszyło jej od wielu lat; większość swojego życia zazdrościła kobietom pięknych, nieskazitelnych twarzy, a teraz była zazdrosna o Dianę, którą łączyło ją z Asherem trwała więź. Próbowała to jakoś poukładać sobie w głowie, przyjąć na spokojnie, ale w końcu zrezygnowała. Jej priorytetem było teraz coś innego, więc odłożyła to na później. Tak czy siak, będzie musiała jakoś zaakceptować Dianę w życiu Ashera, nawet jeśli jej to nie odpowiadało.
Suknia przyszła kilka dni później, gotowa tylko do założenia. Wszystko było w niej piękne; kosztowny materiał i dodatki sprawiły, że dziewczyna zaniemówiła. Naprawdę nie sądziła, że kiedykolwiek założy coś takiego, co sprawi, że pierwszy raz w życiu jej ego znacznie wzrośnie. Nadal nie uważała się za skończoną piękność, ale widok jej ciała otulonego miękkim materiałem, napiętego w odpowiednich miejscach, sprawił, że jej figura nigdy nie wyglądała tak dobrze. Również jej twarz nie zwracała uwagi swoją zaczerwienioną blizną, więc marzyła o tym, by jej widok powalił księcia na kolana.
Gładziła materiał i uśmiechała się sama do siebie, więc kiedy nadszedł czas ubierania się i szykowania na bal, czuła ogromną ekscytację.
Pokojówka wpinała jej we włosy ostatnie spinki, kiedy drzwi łączące jej sypialnie z sypialnią Ashera otwarły się i mężczyzna wszedł do środka.
Jak zawsze wyglądał powalająco w czarnym fraku, gładko zaczesanymi włosami i ze świeżo ogoloną twarzą. Był taki przystojny, że kiedy do niej podszedł, całując ją w czubek głowy, Tory mimowolnie westchnęła rozmarzona.
– Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką w życiu widziałem – powiedział do niej, a dziewczyna poczuła zaskoczona, jak łzy próbują się zebrać pod powiekami. Zamrugała kilkakrotnie, ale to niewiele dało. Naprawdę się wzruszyła! – Powiedziałem coś nie tak?
– Och, nie! Wszystko w porządku, tylko że... Nikt nigdy nie powiedział mi czegoś równie pięknego – szepnęła zaskoczona ogromem uczuć, które nią zawładnęły.
– Prawienie ci komplementów, to jedno z moich ulubionych zajęć. – Książę uśmiechnął się do niej tak pięknie, jak tylko on potrafił i złapał ją za ramiona, a potem pomógł wstać.
– Dziękuję – odpowiedziała, wspięła się na palce i musnęła jego usta swoimi. Ten niewinny gest sprawił, że Asher zacisnął na niej mocniej palce i przywarł całym ciałem, zupełnie ignorując fakt, że mieli świadka w postaci Annie.
– Mam coś dla ciebie – szepnął w końcu, kiedy udało im się wrócić do jako takiej równowagi.
Z kieszeni wyciągnął podłużne puzderko, a kiedy pokazał jej zawartość, oniemiała z zachwytu. Przed nią leżał cudowny naszyjnik. Wielkie, szmaragdowe serce w otoczeniu małych diamentów spięto srebrnym łańcuszkiem imitującym sznurek.
CZYTASZ
Szczyt perfekcji (Blizny #1)✓
Romance• TEKST PRZED KOREKTĄ • Victoria Woodland nie sądziła, że kiedykolwiek wyjdzie za mąż, a jeśli już jej się to uda, na pewno nie będzie to małżeństwo z miłości. Matka nieustannie karciła ją i strofowała za to, że nie potrafiła przyciągnąć uwagi żadne...