Uwaga, Victoria znowu w natarciu ;)
*****
Kilka dni po wizycie u przyjaciela Ashera, Victoria postanowiła znów pogrzebać w biurku męża. Tym razem jednak bez wyrzutów sumienia, że naruszyła jego prywatność. W głębi duszy czuła, że robiła źle, szybo jednak zdusiła to uczucie i nie pozwoliła mu dojść do głosu – to nie był dobry czas.
Okazało się, że książę wyszedł i zapowiedział, że wróci dopiero wieczorem. Poczuła ulgę, ale również zabolało ją serce. Na powrót stali się obcymi, mijającymi się ludźmi.
Poprosiła Wigginsa, żeby nikt jej nie przeszkadzał, chyba że będzie to coś bardzo ważnego, bo chciała posiedzieć sama w bibliotece i odpocząć od ludzi. Wymówiła się nudą w sypialni, co kamerdyner przyjął skinieniem głowy..
– Przyniosę milady herbatę i ciastka różane, które upiekła pani Foley – zaproponował, a Tory się zgodziła, dziękując mu uśmiechem.
Cóż, ciasteczka różane i herbata były idealne na ten dzień, chociaż wiedziała, że do poprawy obecnego humoru potrzebowała czegoś więcej.
Poczekała aż zostanie obsłużona, a dopiero potem pobiegła do drzwi i przekręciła klucz, tak na wszelki wypadek. Wróciła do biurka i zaczęła przeszukiwać wszystkie szuflady. Odnalazła klucz i znów zajrzała do szuflady, w której trzymał bardzo osobiste rzeczy. Włącznie z listą skrzywdzonych dziewczynek. Kiedy zobaczyła, ile Chemfold wykorzystał dzieci, zacisnęła usta, żeby nie krzyknąć.
Jaki potwór robi coś takiego?
Za pierwszy razem, kiedy szperała mu w rzeczach znalazła listy, które wyglądały na nietknięte, dlatego teraz postanowiła je przeczytać, ale okazały się, że to wyznania miłosne od Julie i aż zazgrzytała zębami, widząc podłe kłamstwa tej obłudnej larwy.
„... Czasami, kiedy leżę w łóżku, dotykam się z myślą, że robisz to ty... Ach, wybacz mi tę śmiałość, ale wiesz, że nigdy nie lubiłam udawać pruderii. Wiesz przecież, że między nami nie ma żadnych sekretów!"
Wzdrygnęła się na myśl, że Asher i ta wstrętna uwodzicielka poszli do łóżka i robili te wszystkie rzeczy, które do niedawna razem doświadczali. Ta myśl wydała jej się okropna, ale wiedziała teraz, że przeszłości nie jest w stanie zmienić, nawet jeśli w tej chwili miała ochotę stłuc księcia na kwaśne jabłko za to, jak ją potraktował.
Inne listy nie były lepsze, również kobieta była w nich śmiała a czasami tak okropnie bezwstydna, że sama poczuła gorąco, które zawładnęło jej ciałem.
Głupia gęś, zwymyślała na siebie, żeby się uspokoić.
Sięgnęła więc po notes, w którym znajdowały się dowody na to, że hrabia był pozbawioną sumienia i serca kreaturą. Jeszcze raz przejrzała imiona skrzywdzonych dziewczynek i jej wzrok padł na imię Laury. To była ta młoda pokojówka, o której kiedyś rozmawiał z Chemsfoldem. Zarzuciła mu wtedy, że jest podły, ale szybko wyszło, że się myliła. Przynajmniej częściowo. Dlaczego już wtedy nie zastanowiło ją, po co księciu taka pokojówka, którą odkupił? A te pytania, kiedy ją maglował o hrabiego i ojca? Czemu wtedy nie domyśliła się, że Asher ewidentnie czegoś szukał? Może gdyby miała tak wyostrzone zmysły, jak jej młodsza siostra, to na pewno by zrozumiała, że książę coś knuł. Ale przecież nie mogła przypuszczać, że będzie chciał ją wykorzystać w tak perfidny sposób.
Zwiesiła ramiona i grzebała dalej, odkładając notatniki na bok, bo wiedziała, co tam się znajdowało. Listów od siostry już nie czytała, bo obawiała się, że to złamie jej serce. Sama myśl, że ta dziewczynka z niewiadomych powodów już nie żyła wywoływała w niej przykrość i żal, nad którymi ledwie panowała.
![](https://img.wattpad.com/cover/252098921-288-k545700.jpg)
CZYTASZ
Szczyt perfekcji (Blizny #1)✓
Romance• TEKST PRZED KOREKTĄ • Victoria Woodland nie sądziła, że kiedykolwiek wyjdzie za mąż, a jeśli już jej się to uda, na pewno nie będzie to małżeństwo z miłości. Matka nieustannie karciła ją i strofowała za to, że nie potrafiła przyciągnąć uwagi żadne...