Rozdział 65

2.3K 243 36
                                    


No to proszę, bonusowy rozdział ;) 
Tym razem jednak będzie to ostatni bonus, zostało nam 4 rozdziały i epilog, a ja wciąż nie ruszyłam z kopyta z drugą częścią, chociaż mam już 33 rozdziały, to nadal częściej coś dopisuję, niż rzeczywiście piszę.

PS. Wiem, że rozdział miał być wieczorem, ale chciałam zacząć dzień jakoś prodyktywnie, więc dodaję go teraz ;) 

*******

Victoria powiedziała, a potem to samo spisała na kartce papieru, którą podsunął jej rudy komisarz. Potraktowali ją bardzo delikatnie; dali jej czas na wyjaśnienia, bo nie mogła zebrać się do tego, by od razu wszystko im powiedzieć. W końcu po dwóch godzinach, kiedy podała im wszystkie szczegóły, komisarz wyszedł, obiecując, że zrobią wszystko, by zatuszować sprawę w gazecie. Asher był przy niej cały czas.

Po rozmowie udała się od razu do siebie, żeby zdjąć ciasną suknię i zapleść włosy w warkocz. Patrzyła na siebie w lustrze, widziała oznaki zmęczenia i stresu z ostatnich wydarzeń. Blada twarz, podkrążone oczy oraz sińce i rozcięcie po uderzeniu. Jeszcze przez kilka dni będzie nosiła to na twarzy, dlatego uznała, że uprzedzi siostrę, by nie zjawiała się u niej, bo jest chora. Pomyślała, że taka wiadomość zabezpieczy ją przed tłumaczeniem się, dlaczego jest taka poobijana, a przecież nie mogła się zwierzyć z tego, co się jej przytrafiło.

Zadzwoniła po Annie i kiedy przyszła służąca, poprosiła ją o przygotowanie kąpieli i przyniesienie czegoś na jej obicie. Pokojówka szybko wyszła, rzucając jej jeszcze pełne troski spojrzenie.

Kolejne dni upłynęły jej na samotności i walce z koszmarami. Zaskakujące jednak było to, że Asher przy niej tkwił, chociaż wcale tego nie oczekiwała. Spał u niej w salonie, a kiedy noc rozdziały jej krzyki, przychodził i bez słowa próbował ukoić ją do snu. Była wdzięczna za to, bo nie rozmawiali ze sobą wtedy ani też nie widywali się w ciągu dnia, lecz wiedziała, że rozumiał to, co się z nią działo. Jak nikt inny wiedział doskonale, dlatego nie odtrącała go. Miała jednak warunek, który spełniał bez słowa sprzeciwu – chciała, żeby opuszczał pokój przed świtem, bo nie chciała, by widział albo słyszał jak wymiotuje. To mogłoby zrodzić pytania, na które nie znała żadnych odpowiedzi. Jeszcze nie.

To było dziwne, pokręcone małżeństwo, chociaż bolało ją serce przez jego zachowanie, jednocześnie nie mogła zrezygnować z tego niemego pocieszenia, jakie oferował Grafton. niepewność, napięte stosunki i stres z ostatnich dni sprawiły, że Victoria czuła się słabo i potrafiła przespać wiele godzin, mimo męczących ją wspomnień.

Może dlatego, kiedy w końcu zdecydowała się zejść na dół i odwiedzić panią Foley, poczuła się słabo. Miała wrażenie, że mroczki przed oczami zmazują obraz, ale dzielnie tkwiła na swoim miejscu, sącząc powoli przygotowaną wcześniej herbatę.

– Milady, strasznie jesteś blada – powiedziała w pewnym momencie kucharka. Przyjrzała jej się uważnie, z widocznym niepokojem, ale Tory machnęła na to ręką. Służba wiedziała, że została uprowadzona i wciąż nie mogli wyjść z szoku, więc nieustannie się o nią troszczyli. W mig spełniali jej życzenia albo robili wszystko, by nie musiała się martwić o nic i bez jej wyraźnych poleceń sami wykonywali zadania, co ułatwiało jej życie, ale sprawiało też, że miała dużo czasu do rozmyślań.

– Próbuję dojść do siebie po tym wszystkim. Hrabia nieźle mnie wystraszył – odparła, wzruszając przy tym ramionami, bagatelizując problem falującego stołu przed jej oczami. Kucharka również wyglądała na niewyraźną, dlatego dopiła herbatę, a potem wstała. Trochę za szybko, bo świat zakręcił się wokół niej i w ostatnim odruchu wyciągnęła dłoń, żeby złapać się jakiegoś mebla, ale runęła na dół

Szczyt perfekcji (Blizny #1)✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz